Odszedł Roman Strągowski z Parośli – pierwszy Świadek projektu „Sąsiedzi. Ostatni Świadkowie ukraińskiego ludobójstwa na Polakach”
Odszedł Pan Roman Strągowski (1934–2025), jeden z tych, którzy nieśli w sobie żywe wspomnienie ukraińskiego ludobójstwa na Polakach. Jego odejście to nie tylko osobista strata dla tych, którzy Go znali, lecz także ubytek w narodowej pamięci – bo wraz z każdym takim świadkiem coraz ciszej rozbrzmiewa głos prawdy o tragedii, jaka dotknęła Polaków na Kresach okupowanej II RP.
Spotkałem Go w 2019 roku. Był rozmowny, serdeczny, spragniony prawdy – człowiek, którego ciepło i prostolinijność nie pozwalały pozostać obojętnym. Urzekał piękną, śpiewną polszczyzną, nienaruszoną mimo upływu lat i losowych doświadczeń. W jego życiu obecna była zarówno niezachwiana wiara, jak i miłość do pszczelarstwa – pasji, która dawała mu ukojenie po traumach młodości.
Jego historia nie była zwyczajną opowieścią. Roman Strągowski był bowiem mieszkańcem Parośli – pierwszej polskiej wsi zaatakowanej w lutym 1943 roku w ramach zorganizowanej akcji eksterminacyjnej. Zginęła wtedy cała jego rodzina. On sam ocalał cudem – z raną od ciosu siekierą w szyję, którą zatamowało pierze z rozrywanych przez napastników poduszek. Przeżył, bo udawał martwego. Jego wspomnienia o małym braciszku, zabitym z kromką chleba w dłoni, są obrazem tak przejmującym, że trudno je udźwignąć. To świadectwo bólu, który nie przemija. Tak wspominał: Wpadli z siekierami i pierwszego bili ojca, musieli dosyć długo bić. A nas dzieciaków, jak nas położyli na ziemię, to ja nawet nie czułem, kiedy mnie siekierą uderzyli. Czułem tylko, jak mi ten pasek ściągał z rąk. Ale myślę, że jak zobaczą, że jestem żywy, to mnie zamordują. To udawałem trupa, ręce mi tak opadły, pamięć mi się urwała. Braciszek najmłodszy miał trzy latka. Mój braciszek jeszcze trzymał jakąś kromeczkę chleba, to go zabili z tą kromeczką chleba. Czas trochę leczy rany, ale te wspomnienia są najgorsze. W tej wiosce zginęło grubo ponad sto ludzi, dzieci, kobiety…Tylko dlatego, że byli Polakami.
Dzięki niemu historia Parośli nie została zatarta. To on sprawił, że dramat jego rodziny i sąsiadów nie stał się tylko zapomnianą kartą w dziejach, lecz ostrzeżeniem i przypomnieniem o cenie nienawiści.
Patrząc na życie Romana Strągowskiego, widzimy człowieka, którego los mógł złamać, a jednak nie odebrał mu ani języka, ani wiary, ani człowieczeństwa. Był jednym z ostatnich, którzy mogli powiedzieć: widziałem, przeżyłem, pamiętam.
Dziś pozostaje nam wdzięczność. Wdzięczność za odwagę świadczenia prawdy, za to, że nie milczał, choć mógł. Bo gdy milkną świadkowie, przemawia tylko pamięć, a ta wymaga pielęgnowania.
Panie Romanie, dziękujemy. Niech Twoje świadectwo trwa, a Twoja dusza spoczywa w pokoju.
1. odcinek
2. odcinek (kliknij w obraz poniżej)
