Czy w Odrze jest rtęć? Prezes PZW i rzecznik GIOŚ podają sprzeczne informacje [WIDEO]
W piątek (12.08.2022) gościem Rozmowy RMF była prezes Polskiego Związku Wędkarskiego, Beata Olejarz oraz rzecznik Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, Maciej Karczyński. Tematem rozmowy była katastrofa ekologiczna na Odrze.
Rano niemiecki szef administracji środowiskowej w powiecie Maerkisch-Oderland, Gregor Beyer, poinformował, że w próbkach wody pobranych na odcinku Odry w landzie Brandenburgia ujawniono zanieczyszczenie rtęcią. – Pierwsze wyniki są dostępne od wczorajszego wieczora. Nie mamy ich jeszcze oficjalnie, ale wskazują one na masowe skażenie rtęcią – powiedział.
Rzecznik GIOŚ oświadczył, że Polska zwróciła się do Niemiec o udostępnienie wyników tych badań. Jednocześnie zapewnił, że w próbkach badanych przez GIOŚ nie stwierdzono rtęci w rzece w województwach lubuskim, dolnośląskim i zachodniopomorskim. Natomiast wyniki potwierdzają podwyższony parametr natlenienia wody. Obecnie trwają badania toksykologiczne ryb w celu ustalenia przyczyny ich śnięcia.
Prezes Olejarz, która uczestniczyła w posiedzeniu sztabu kryzysowego marszałka województwa lubuskiego, poinformowała, że marszałek otrzymała od strony niemieckiej informację o zatruciu Odry rtęcią i czeka na potwierdzenie tych wyników, które mają zostać przysłane wieczorem z Brandenburgii. – Przed chwilą wypowiadali się tutaj senatorowie, straż i policja, którzy twierdzą, że Odra w tej chwili jest rzeką martwą. Nie tylko zginęły ryby. Nie ma też ptactwa. Nie ma zwierząt. Jeden z burmistrzów powiedział, że jeszcze trzy dni temu dzieci kąpały się w Odrze. Są osoby poparzone, na co również ma dowody – powiedziała.
Szefowa PZW wskazała, że zbierający śnięte ryby wędkarze nie otrzymali prawie żadnego wsparcia od Wód Polskich. Przekazano im jedną łódź, którą potem zabrano. Olejarz podkreśliła, że przez dwa tygodnie nie wystosowano żadnych ostrzeżeń do ludności w sprawie zatrucia rzeki. – To jest absolutnie niedopuszczalne, żeby służby nawaliły na całej linii – powiedziała. Poinformowała też, że prezesi okręgów PZW wycofali swoich członków z akcji zbierania śniętych ryb ze względu na możliwe zagrożenie dla zdrowia. Natomiast społeczna straż rybacka koordynuje działania wojska. Olejarz zaapelowała do urzędników, żeby „wyszli zza biurka” i zobaczyli, co się dzieje nad Odrą.
Odnosząc się do wypowiedzi wiceministra infrastruktury, Grzegorza Witkowskiego, który stwierdził, że Odra nie jest zanieczyszczona i można się w niej kąpać, rzecznik GIOŚ odmówił komentarza tłumacząc, że w jego przypadku ocena słów ministra byłaby „niestosowana”. Szefowa PZW stwierdziła, że jeżeli minister się wykąpie i nic mu się nie stanie, to go przeprosi.
Źródło informacji: Rozmowa RMF, dw.com
Zobacz też:
No rzecznik PZW organoleptycznie sprawdzil iz woda w Odrze zawiera retec Jemu wierzcie!!!
A nie pisowskim swiniom na stolcach burmistrzow prezydentow wojtow! A przede wszystkim pederascie Surtykowi wlodarzawi Wroclawia.!!
Śnięcie ryb zauważono najpierw w Oławie i kilka km w górę Odry na jazie w Lipkach. Idąc pod prąd rzeki pierwszy podejrzany jest Brzeg, potem Opole, dalej Kędzierzyn Koźle. Są tam zarówno funkcjonujące zakłady chemiczne jak i zlikwidowane, ale kto wie jakie pozostałości kryją się na ich terenach. Np prawdopodobnym źródłem 1.3.5 trimetylobenzenu mógłby być teren zlikwidowanych w 1997 Zakładów Chemicznych Blachownia w Kędzierzynie Koźlu. Podejrzewam, że taki związek mógł tam być produkowany (produkowali węglowodory aromatyczne). W Brzegu jest zakład, który od wielu lat się przebranżowił, ale kto wie jakie substancje pozostały im w magazynach z poprzedniej działalności. I tak krok po kroku należałoby prowadzić śledztwo. Do tego zrzut mógł nie nastąpić bezpośrednio do rzeki, a trafić do kanalizacji i poprzez oczyszczalnie ścieków (oczyszczanie dotyczy nieczystości komunalnych, to nie utylizacja trucizn) i dopiero po procesie oczyszczania do Odry. Dlatego wg mnie Sanepid we wszystkich miastach nadodrzańskich od Oławy w górę Odry powinien pobrać przekrojowe próbki z odstojników Dorra i zrobić dokładne analizy. Tajk samo ze śniętymi rybami z poszczególnych miejsc rzeki. GEneralnie gratulacje dla urzędowych kawożłopów, którzy problem widzą po tygodniu i rządu, który myśli, że załatwi sprawę wojskiem. Cd. robienia autopromocji na nieszczęściach i katastrofach. W tym są dobrzy! Na WIOŚe nie ma co liczyć. To biurokracja zbierająca z firm opłaty za zużyte paliwo, a następnie przeżerająca te środki w swoich pensjach! Jak ktoś liczy, że oni coś zrobią to nie wie gdzie żyje. Podobnie z Wodami polskimi, którym zawdzięczamy zarośnięte wałe i nadbrzeża rzek, oraz brak pogłębiania od kilkudziesięciu lat. Winny oczywiącie Tusk?!
Nie ma w Odrze rtęci w trzech województwach ale w śląskim już jest i to było w komunikacie, mają powtórzyć badania. Kto dał zgodę w Wodach Polskich na zrzut ścieków, czy rządzą półgłówki czy sabotażyści.
Problem z zauważalnie wzrastającą ilością padłych ryb trwa już od końca marca (!), a dokładnie został zauważony przez wędkarzy w okolicach Gliwic, na Kanale Gliwickim oraz zasilającej go rzece Kłodnicy. Już wówczas wysyłane były sygnały do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej (RZGW) mieszczącego się właśnie w Gliwicach, a będącego częścią struktury Wód Polskich. Problem został ogólnie mówiąc totalnie zbagatelizowany mimo wielokrotnie powtarzanych alarmujących sygnałach wskazujących na zatruwanie wody.
Więcej tu:
https://www.lokalna24.pl/artykul/12362,sniete-ryby-w-kanale-gliwickim-niebawem-poznamy-wyniki-badan-wios
Należałoby zwrócić uwagę na fakt zaistniały jeszcze pod koniec marca (!), kiedy wędkarze z Gliwic zauważyli wyraźnie zwiększającą się ilość padłych ryb w Kanale Gliwickim i zasilającej go rzece Kłodnicy. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej (jednostka wchodząca w skład Wód Polskich), a mieszczący się właśnie w… Gliwicach został natychmiast o tym zawiadomiony. Problem nasilił się na przełomie maja i czerwca, przy czym nastąpiło również systematyczne zwiększanie zasięgu terytorialnego skutków skażenia (m.in. niespotykane wcześniej ilości padłych ryb zaobserwowano w tzw. Kanale Kędzierzyńskim, czyli ślepej odnodze Kanału Gliwickiego, zlokalizowanej dość blisko ujścia tegoż kanału do Odry. Oprócz tego mieszkańcy Gliwic zauważyli dużo większe niż zwykle spienienie wody rzeki Kłodnicy na jazach. Miejscowe instytucje RZGW oraz WIOŚ były informowane na bieżąco o tych obserwacjach, jednak ich działania sprawiały wrażenie pozorowanych, a wymijające odpowiedzi świadczyły o bagatelizowaniu sprawy. Nikomu nie chciało się przebadać choćby jednego padłego osobnika, w celu ustalenia, co rybę zabiło. Tymczasem mijały kolejne tygodnie i miesiące a problem się rozlał (dosłownie i w przenośni) do Odry i co gorsza – spotęgował do rozmiarów niewyobrażalnej katastrofy ekologicznej, przy których skutki zdarzeń w Gdańsku czy Warszawie to nic. Niestety, temat przebił się do mediów o zasięgu ogólnokrajowym dopiero teraz, gdy życie biologiczne w Odrze zostało praktycznie całkowicie zniszczone. Ta sprawa pokazuje, w jakim kraju żyjemy – żadna, ale to absolutnie żadna instytucja państwowa nie jest zarządzana przez ludzi kompetentnych, tylko przez kolesiowskich nominatów z nadania rządzącej partii. W odróżnieniu od incydentalnych awarii w Warszawie, czy Gdańsku, eksploatowanych 24h/dobę przez rządową propagandę, tutaj mamy do czynienia z długotrwałym i stale nasilającym się, jednak starannie ukrywanym przed społeczeństwem problemem zatruwania Kłodnicy i Kanału Gliwickiego, który przerodził się w całkowite zatrucie całej głównej rzeki naszego kraju. Szczególnie przygnębiające jest, że to, iż afery nie uda się zamieść pod dywan, stało się naprawdę jasne dopiero w momencie, gdy sprawą zajęli się Niemcy, którzy otrzymując na tacy świetne argumenty o ukrywaniu przez Polaków katastrofy w pogranicznej rzece bezwzględnie wykorzystają wszystkie możliwe unijne instytucje, żeby nam dowalić.
@Error 404 – dzięki za interesujące fakty. W moim poprzednim komentarzu umknął mi jeszcze zakład w Gliwicach, po którego produkty jeździłem w SP jako nastoletni pasjonat chemii czyli POCH. Obecnie nazywa się inaczej i ma innego właściciela. Ale wciąż produkuje substancje chemiczne od A do Z. Mam cichą nadzieję, że jednak w ciszy jest prowadzone rzetelne śledztwo, które ustali winowajcę. Ale patrząc na PISowską propagandę boję się, że przy niewygodnych faktach, za jakiś czas TVPIS Info wskaże jako winnego D. Tuska, który po spotkaniu z wyborcami wysikał się do Odry. A jego mocz jest wyjątkowo groźną i zjadliwą trucizną jak on sam,
Error 404, Treść twojego komentarza wskazywałaby, że jesteś mieszkańcem Gliwic lub okolic. Niemcy mówią o b. dużym zasoleniu Odry (gwałtownie wzrosło przewodnictwo elektryczne. W Gliwicach była czy jest kopalnia węgla kamiennego. Mamy braki węgla, więc spółki górnicze na gwałt chcą zwiększać wydobycie. Mógł być w związku z tym intensywny wyrzut wód kopalnianych i milczące przyzwolenie na to, bez przewidywania skutków dla środowiska (co tam trochę wody z solą). To taka hipotezka bazująca na ostatnich poszlakach. Jeśli jednak tak faktycznie było, to rząd i PIS muszą gorączkowo szukać kozła ofiarnego bo mają poważny problem.
Jeżeli do katastrofy, a zwłaszcza w odcinku granicznym Odry miałoby się okazać nadmierne zasolenie, to w pierwszej kolejności przyjrzałbym się innemu punktowi, czyli należącemu do KGHM składowisku odpadów poflotacyjnych Żelazny Most niedaleko Głogowa. Jest to miejsce, dokąd trafiają przetłaczane silnie zasoloną wodą kopalnianą odpady poflotacyjne. Część zasolonej wody jest w ciągłym obiegu technologicznym kombinatu, niemniej nadmiar jest zrzucany do Odry tak zwanym rurociągiem zrzutowym z rozprowadzeniem u dna rzeki. Ze względów ekologicznych proces zrzutu zasolonej wody odbywa się (w każdym razie ma się odbywać) pod ścisłą kontrolą przepływu, ponieważ stężenie chlorków w tej wodzie to od kilkunastu do nawet ok. 30 g/l (!). Nie wyklucza to jednak możliwości tragicznej w skutkach kumulacji kilku przyczyn, za które odpowiadają różne źródła zrzutu, bowiem miejsce zrzutu z KGHM leży dużo poniżej górnośląskiej strefy dorzecza Odry, także poniżej Oławy i Wrocławia. Osobiście taka wersja wydaje mi się najbardziej prawdopodobna, co więcej – sprawców szukałbym w pierwszej kolejności wśród spółek Skarbu Państwa, za czym przemawia absolutnie skandaliczne podejście do sprawy państwowych instytucji odpowiedzialnych za stan wód, tj. Wód Polskich oraz PIOŚ.
Tytułem uzupełnienia – na tragiczną kumulację czynników powodujących katastrofę w Odrze (a bardziej prawidłowym byłoby powiedzieć: w znacznej części dorzecza Odry) wskazuje chociażby sprawa odłowienia ok. 8 ton śniętych ryb w Oławie pod koniec lipca. Co do kopalni górnośląskich: tak, na pewno zrzut wód zasolonych ma miejsce, odkąd istnieje górnictwo węgla kamiennego, niemniej przy obecnych możliwościach wydobywczych niewielu pozostałych kopalń węgla kamiennego położonych w dorzeczu Odry nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby tu upatrywać głównej przyczyny.
Jak zauważyłeś, woda poflotacyjna mogła się przyczynić do wykrycia przez Niemców nie tylko wyższego stężenia soli, także wielu różnych kationów. Nie mogła jednak zatruć rzeki wiele km pod prąd. Tu jednak sprawcy należałoby szukać na odcinku Wrocław – Śląsk. SSP są najbardziej podejrzane biorąc pod uwagę bezczynność (może strach) instytucji odpowiedzialnych za monitorowanie środowiska. Taki gorący kartofel jak swego czasu Amber Gold nie widziany przez prokuraturę i służby bo syn Tuska tam pracował. 7 lat przy władzy, a PIS kompletnie nie zreformował organizacji i działania państwa. Poprzestał na obsadzeniu wszystkich stołków swoimi towarzyszami.
Nie pod prąd, a z prądem. Proszę spojrzeć na mapę. Rurociąg zrzutowy jest zlokalizowany w pobliżu Głogowa, tymczasem graniczny odcinek Odry rozpoczyna się dopiero koło miejscowości Kosarzyn, ok. 15 km na północ od Gubina. Od zrzutu wód zasolonych z Żelaznego Mostu do Kosarzyna odległość mierzona z biegiem Odry to ok. 150 km. Przy bardzo niskim poziomie wody i nadmiernym zrzucie o katastrofę nietrudno. Uważam jednak, że mamy do czynienia ze skutkiem kumulacji trwającego od dłuższego czasu zatruwania dorzecza Odry z wielu źródeł, co miało miejsce wobec totalnej niekompetencji i zaniedbań organów państwa powołanych do zarządzania wodami oraz wobec całkowitej fikcji monitoringu stanu środowiska. Niestety, jesteśmy skazani na domysły, ponieważ na żadną rzetelność organów państwowych nie można absolutnie liczyć, jedynie na matactwo i blokadę informacyjną. Na razie możemy udzielić absolutnie pewnej odpowiedzi na tylko jedno pytanie: kto za tę ekologiczną hekatombę zapłaci ? Odpowiedź brzmi: oczywiście polski podatnik. Państwo czeka lawina pozwów, na czele z wytoczonym przez Niemcy procesem przed TSUE, przy którym sprawa Turowa to będzie przysłowiowy pikuś.
Jeszcze jeden aspekt sprawy: to czego skutki obserwujemy w Odrze obrazuje, że w razie ewentualnego celowego działania (np. terrorystycznego), neosanacyjne kolesiowskie państwo będzie absolutnie bezradne.
Depopulacja cd
Tak na koniec tego gdybania moja ostatnia refleksja. O ile pamięć mi nie przekłamuje, to mechanizm dezynfekcji oraz wybielania chlorem bazuje na uwalnianiu wolnego tlenu, który jest właściwym czynnikiem tak odkażającym jak wybielającym. Substancją masowo stosowaną do odkażania wody i ścieków oraz jako wybielacz w zakładach celulozowo-papierniczych i włókienniczych oraz dezynfekcji na małą i dużą skalę jest podchloryn sodu NaOCl. Warto sobie uświadomić ile ton tego środka trafiło tego gorącego lata dodatkowo do miejskich i ogrodowych basenów, a potem via kanalizacja do rzek. To mogło spowodować podwyższone natlenienie wody. Dużym producentem podchlorynu sodu są zakłady w Brzegu Dolnym (dawna „Rokita”). Tamtejszy wydział elektrolizy wykorzystuje jako elektrodę tony rtęci,, która tworzy z sodem amalgamat. Reasumując mogło być i tak, że nie ma 1 winowajcy tylko cały łańcuszek, wzmocniony niskim stanem wody i panującymi wysokimi temperaturami.
Kto zna angielski to proponuję pójść tym tropem: żydowscy terroryści planowali zatruć wodociągi w kilku największych miastach. Planowali zamordować co najmniej 6 milionów osób. Zbrodnię udaremnił wywiad brytyjski: https://en.wikipedia.org/wiki/Nakam