O kapralu, który w futrze do walki pod Monte Cassino stanął
11 maja o godzinie 23 rozpoczęła się aliancka nawała artyleryjska mająca przełamać opór Niemców na drodze do Rzymu. Rozpoczęła się bitwa pod Monte Cassino należała do jednej z najbardziej krwawych walk, jakie stoczyły oddziały alianckie w walce z hitlerowskim wojskiem.
W walkach o masyw Monte Cassino brali udział żołnierze z II Korpusu Polskiego pod dowództwem generała Andersa. Opisując polskie nastroje panujące w II Korpusie przed bitwą Fred Majdalany zapisał: Cechowała ich zimna, powściągliwa furia. Mieli więcej niż inni żołnierze alianccy powodów do nienawiści. Przeszli długą drogę i wytrzymali wiele, by dopaść wroga, który spustoszył ich kraj we wrześniu 1939. I było jasne, że nie będą patyczkować się w ataku1.
Przeżywszy piekło sowieckiej niewoli, w walkach o Monte Cassino zapisali chwalebna kartę historii polskiego oręża. Wielu z tych żołnierzy za swój heroizm zostało odznaczonych, wielu dokonało nadludzkich czynów odwagi wielu zginęło. Lecz tylko podobizna jednego trafiła na odznakę wojskową 22 Kompanii Zaopatrzenia Artylerii – była to podobizna kaprala Wojtka, który był niedźwiedziem brunatnym, podążającym wraz z polskim żołnierzem na wojennej drodze.
KSIĄŻKA O NIEDŹWIEDZIU WOJTKU – TUTAJ
W kwietniu 1942 roku Żołnierze Armii Andersa, w czasie marszu z Iranu do Palestyny, kupili w miejscowości Hamadan w Iranie od perskiego chłopca małego brunatnego niedźwiadka, którego matka została zamordowana przez myśliwych. Młody niedźwiadek ze względu na swój wiek karmiony był przez żołnierzy rozcieńczonym skondensowanym mlekiem w butelce po wódce przy pomocy smoczka zrobionego ze szmat.
Szybko Miś, który otrzymał imię Wojtek stał się maskotką całej Armii Andersa. Wraz z żołnierzami przemierzał szlak od Iranu przez Irak, Syrię, Palestynę, Egipt do Europy. Przebywając z żołnierzami nabierał również zwyczajów żołnierskich. Jednym z nich był bez wątpienia fakt, że kapral Wojtek nie wylewał za kołnierz (bardziej w tym przypadku pasuje napisać „ nie wylewał za futro”). Jak wspominał Wiesław Lasocki alkohol wpływał na Wojtka tak jak na ludzi: Po wypiciu paru butelek piwa stawał się weselszy i bardziej ożywiony. Nie robił wprawdzie nikomu krzywdy, ale miewał pomysły, które czasami powodowały wielkie zamieszanie i kłopot 2.
W czasie podróży do Europy na statku, którym miała płynąć 22 Kompania Transportowa, a wraz z nią Miś Wojtek obowiązywał zakaz przewozu zwierząt. Zakaz ten jednak udało się w łatwy sposób obejść. Miś Wojtek był regulaminowym żołnierzem pobierającym żołd, zasłużonym m.in. pojmaniem Arabskiego szpiega. Dla sprawdzającego listę obecności Anglika gdy stanął przed nim brunatny niedźwiedź sprawa była jasna: Wojtek Miś płynie do Europy.
Wojtek wraz ze swoim oddziałem trafił na front włoski, gdzie uczestniczył w walkach o wzgórze Monte Cassino. Widząc trud swoich kolegów dźwigających ciężkie skrzynie z amunicją, jako wzorowy żołnierz, a zarazem niedźwiedź wspierał ich, samemu nosząc na stanowiska pociski3. Ten niezwykły wyczyn został utrwalony następnie na odznakach 22 Kompanii Zaopatrzenia. Miś Wojtek wraz ze swoimi przyjaciółmi brał udział również w wyzwoleniu Bolonii i Ankony.
Choć żołnierze marzyli o powrocie do Polski wraz ze swoim futrzanym przyjacielem, po zakończeniu wojny ich marzenie było niemożliwe do spełnienia. Kraj zalany był przez sowiecką armię, a walczący patrioci ginęli w katowniach UB. Dlatego Wojtek trafił wraz ze swoim oddziałem do Szkocji. Tam w wyniku demobilizacji, jego oddział został rozwiązany, a on sam trafił do Edynburskiego ZOO. Koledzy z oddziału długo odwiedzali go w nowym domu. Jednak szara rzeczywistość powojenna, zmuszająca każdego do walki o środki do życia powodowała, że odwiedziny stawały się coraz rzadsze. W grudniu 1963 roku, w wieku 22 lat Miś Wojtek zmarł w edynburskim ZOO. Informacja o jego śmierci podawana była w brytyjskich rozgłośniach radiowych.
Miś Wojtek nie był pierwszy….
W czasach PRL-owskiej propagandy starano się ściągnąć do polskich ogrodów zoologicznych symbol Armii Andersa4. Warto jednak pamiętać że Wojtek nie był pierwszym przedstawicielem swojego gatunku, maszerującym wraz z polskim żołnierzem ku wolnej Polsce. W okresie walk polskich oddziałów Murmańczyków latach 1918-1919 na północy Rosji, przeciwko bolszewikom w polskim oddziale znalazła się biała niedźwiedzica nazwana Baśka.
Niedźwiedzica trafiła wraz ze swoim oddziałem do wolnej Polski. Wzbudziła wielką sensację podczas defilady w 1919 roku, gdy na placu Saskim w odpowiednim momencie zaczęła iść na dwóch łapach salutując Naczelnikowi Państwa Józefowi Piłsudskiemu. Wraz ze swoim oddziałem trafiła do twierdzy Modlin. Niestety, w tym samym roku zginęła, gdy podczas kąpieli w Wiśle zerwała się z łańcucha i przepłynęła na drugą stronę rzeki. Zanim żołnierze zorganizowali łódź i przedostali się na sąsiedni brzeg, Baśka stała się ofiarą miejscowych chłopów, którzy zadźgali ją widłami5.
Również w II Korpusie znalazł się drugi niedźwiedź. Miał na imię Michał. Należał do 16 Batalionu Strzelców. Nie miał jednak tak spokojnego temperamentu jak Wojtek dlatego też żołnierze musieli go oddać do ZOO w Tel Awiwie
Pamięć
Choć od zwycięskiej bitwy pod Monte Cassino mija 74 rocznica dla wielu Polaków los polskich żołnierzy, znienawidzonej i oczernianej przez PRL-owską propagandę Armii Andersa, jest mało znany. Podobna sytuacja ma miejsce z futrzanym kapralem tej armii, który powinien stać się symbolem przyjaźni i braterstwa, będąc rozpoznawalnym Niedźwiadkiem dla każdego polskiego dziecka i dorosłego, z którego możemy być dumni na całym świecie.
1 O.Terlecki, Monte Cassino 1944, Warszawa 1970, s.91.
2 http://www.rp.pl/Historia/171119405-Niedzwiedz-Wojtek-zolnierz-generala-Andersa.html aktualizacja 11.05.2018r.
3 http://miswojteksopot.org/mis-wojtek/ aktualizacja 11.05.2018 r
4 A.Wasilewski, Witaj Wojtek, Przekrój, 1959, s.16-17.
5 Baśka Murmańska, „Słówko” 1935, nr 136, ss. 6-7.
Przeczytaj także:
A. i K. Żabierkowie: Katyń – milczący wyrzut amerykańskiego sumienia
No i rację mają lewaki, mówiąc o faszyzmie w Polsce, nawet niedźwiedź był brunatny… 🙂
Przydałoby się w dzisiejszych czasach tysiąc takich niedźwiadków to i Polska by zupełnie inaczej wyglądała.
W tych tragicznych czasach wojny, nawet daleko od Polski nasi żołnierze walczyli dzielnie, a także ginęli na obcych ziemiach – twardzi i nieustępliwi, gotowi na najgororsze – a jednak pozostały w nich polskie dusze. Nawet małego zwierzątka, misia – sierotę przygarnęli, wychowali i …do własnego wojska przyjęli. Ten znany od lat NIEZWYKŁY MIŚ WOJTEK odpłacił im miłością, przywiązaniem i wzorową służbą żołnierza.
Kocham zwierzęta i wiem, że te szczególne pozostają w sercu na zawsze.