Tony Chin: Nigdy więcej ratowania żydów
7280. Słownie: siedem tysięcy dwieście osiemdziesiąt. To oficjalna liczba „Polaków Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” – czyli Polaków, którzy zostali odznaczeni przez Instytut Jad Waszem w Jerozolimie za ratowanie żydów podczas II wojny światowej. Dla wielu Polaków to powód do dumy. Odznaczenie otrzymało ponad 28 tysięcy osób, a sami Polacy otrzymali ich najwięcej spośród wszystkich nacji. Nic dziwnego – w końcu to na ziemiach polskich mieszkało najwięcej żydów, a Polacy nie zasłynęli z masowej kolaboracji z nazistami – wbrew temu, co obecnie twierdzą środowiska żydowskie czy indywidualni żydzi legitymizujący się polskim paszportem.
Co ciekawe, Instytut Jad Waszem to samo odznaczenie przyznaje również antysemitom, określanym jako „ratujący antysemici” – których w ujęciu procentowym było aż 0,17%. To też oddaje rangę tego odznaczenia, o którym mało kto na świecie wie, mało kogo to obchodzi, wiedzą natomiast wszyscy w Polsce, będąc w ciągłym przekonaniu, że kogokolwiek na świecie to obchodzi. Inna nazwa (używana głównie przeze mnie) to „Nagroda Pocieszenia dla Dobrych Gojów”. Kuriozum, bo – jak widać – według samych żydów można być też posłusznym i dobrym antysemitą. Takich absurdów w powojennej polityce historycznej jest całkiem sporo, zwłaszcza w Polsce i w Izraelu, szczególnie dotyczących tzw. „Holokaustu”.
W Polsce obchodzimy natomiast Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących żydów, mimo że właściwym miejscem do obchodzenia takiego święta jest Izrael. Pomysł ustanowienia tego święta państwowego wyszedł od skrajnie prożydowskiego, byłego już prezydenta, którego żona jest żydówką – Andrzeja Dudy. Święto zostało uchwalone w 2018 r., a od tamtej pory coroczne centralne uroczystości upamiętniające Polaków ratujących żydów odbywają się przy Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej.
Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących żydów to święto całkowicie antypolskie, reprezentujące forsowany nam od lat „Kult Narodowych Samobójców”. Kultem Narodowych Samobójców można określić święta, upamiętnienia, postawy, narracje historyczne i cały zbiór zachowań sprzecznych z długoterminowym interesem Narodu. Np. wszyscy zgadzamy się co do tego, że Powstańcy Warszawscy zrobili, co zrobili – w dobrych intencjach. Przynajmniej szeregowi ludzie, a nie dowództwo. Natomiast efekty tego, co zrobili, były bardzo szkodliwe dla Narodu. Choć po dziś dzień znajdą się „Polacy”, którzy powiedzą, że Powstanie było koniecznością (SIC!). Warszawa została całkowicie zniszczona, zginęły setki tysięcy ludzi – w tym wielu niewinnych cywilów, dzieci, które nie miały nic wspólnego z bezsensowną walką, która nie miała szans odnieść żadnego powodzenia. To właśnie gloryfikowanie takich postaw jest sprzeczne z długoterminowym interesem Narodu. Owszem, pamięć Powstańcom się należy – ale nie podnoszenie ich do rangi wybitnych bohaterów, którzy ocalili Naród Polski. Tak, odnieśliśmy „zwycięstwo moralne”. Podobnie jak ze „sprawiedliwością społeczną” – która nie istnieje, bowiem albo coś jest sprawiedliwe, albo nie. Tak samo „zwycięstwo moralne” – jest zwykłą przegraną, którą pocieszamy się, nazywając ją inaczej, i oznacza w dużym skrócie posłanie na pewną śmierć własnych ludzi, otaczając to sloganami o bohaterstwie i heroizmie.
Czas, w którym uchwalono Święto Polaków ratujących żydów, jest bardzo interesującym momentem w relacjach polsko-izraelskich. Na początku 2018 roku podjęto próbę nowelizacji ustawy o IPN, wprowadzającej art. 55a, który miał penalizować przypisywanie zbrodni popełnionych np. przez III Rzeszę Narodowi Polskiemu. Według tej nowelizacji nie można było np. przypisywać Polakom pomocnictwa w tzw. „Holokauście”. Wrzask podniósł się już następnego dnia, gdy ambasador Izraela w Polsce złożył protest odnośnie tej ustawy, konkretnie właśnie art. 55a. Następnego dnia grzmiał żydowski ludobójca Binjamin Netanyahu. Izraelskie MSZ, Kneset, nawet Departament Stanu USA – wszyscy byli wielce oburzeni treścią tej znowelizowanej ustawy. „Polski” rząd w reakcji zrobił natomiast to, co „polski” rząd potrafi najlepiej – czyli ugiął się pod żądaniami Izraela i zrobił to, czego Izrael chciał. Ludzie Morawieckiego zostali wysłani do siedziby Mossadu w Wiedniu, by odebrać instrukcje co do ponownej zmiany tej ustawy. Tak zrobiono – kilka miesięcy później ustawę tę ponownie znowelizowano, usuwając art. 55a. Według tej nowej-nowej nowelizacji, obowiązującej po dziś dzień, przykładowy żyd może przykładowego Polaka nazwać w Polsce mordercą żydów, zaś przykładowy Polak nie może podważyć oficjalnej wersji historycznej tzw. „Holokaustu” – bo za to grozi mu kara więzienia do lat trzech. Stąd, jeśli święto Polaków ratujących żydów miało spełniać jakąś pozytywną dla Narodu funkcję – szybko byśmy się dowiedzieli, gdyby Izrael zaprotestował, a tak się nie stało. A powtarzam: Sprawiedliwi wśród Narodów Świata, Polacy ratujący żydów – nikogo na świecie to nie obchodzi. Obchodziłoby natomiast, gdyby w Polsce można było przeprowadzić rzetelne badania i naukowo udowodnić, że pewne elementy oficjalnej narracji tzw. Holokaustu są nieprawdziwe. „Polski” rząd został więc wtedy dosłownie przekopany przez Izrael. Ale hej, przynajmniej pozwolono nam świętować dzień Polaków, którzy dali sobie wymordować całe rodziny w imię ratowania żydów! Jak np. rodzina Ulmów.
Muzeum im. Rodziny Ulmów w Markowej to dość spory – jak na jego znaczenie – obiekt, architektonicznie bardzo intrygujący: pokryty zielonym dachem i w części blachą, która imituje proces korozji, co ma podkreślać dramaturgię opowiadanej w tym miejscu historii. Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi – o dramaturgię, emocje, granie na uczuciach osób odwiedzających to miejsce. Religia Holokaustu to w dużej mierze właśnie emocje. Historia to natomiast fakty, logika i dyskusje, a nie emocjonalne opowieści i cenzura.
Przed głównym wejściem do budynku muzeum w betonie wmontowanych jest 150 szklanych, podświetlonych szybek z nazwiskami osób zamordowanych za świadczoną żydom pomoc. Na pewien sposób symboliczne jest to, że po nazwiskach tych osób „się depcze”.
Muzeum mieści się w Markowej, skąd pochodzi rodzina Ulmów, która obrosła w Polsce jednym wielkim, niebezpiecznym dla narodu polskiego kultem. Ponieważ Polacy ratujący żydów podczas II wojny światowej NIGDY nie powinni być dla nas wzorem do naśladowania. Oddać w imię ratowania innych ludzi można bowiem własne życie, a nie życie własnej rodziny. Obowiązkiem ojca jest obrona własnej rodziny ponad wszystko, a nie szafowanie życiem własnych dzieci.
Ulmowie, czyli Józef i Wiktoria wraz z siedmiorgiem swoich dzieci, próbowali ratować żydowskie rodziny, pomagając im w ukrywaniu się, zaopatrując je w żywność, a nawet ukrywając żydów we własnym domu. Wiosną 1944 roku Ulmowie zostali wydani przez Lesia – Ukraińca, który wcześniej pomagał ukrywać się rodzinie Szallów, by następnie zawinąć ich majątek i pozbyć się świadków. 24 marca Niemcy rozstrzelali głowę rodziny, Józefa, następnie jego żonę, będącą w zaawansowanej ciąży, oraz szóstkę dzieci: 8-letnią Stanisławę, 6-letnią Barbarę, 5-letniego Władysława, 4-letniego Franciszka, 3-letniego Antoniego i półtoraroczną Marię. Wiktoria prawdopodobnie zaczęła rodzić w trakcie egzekucji – tak zeznał świadek ekshumacji, który po wykopaniu zwłok miał dostrzec główkę noworodka wystającą z narządów rodnych Wiktorii. Inna wersja mówi, że był to poród pośmiertny. Tragiczne zdarzenie. Poza tym wraz z rodziną Ulmów zginęli również wszyscy żydzi, których ukrywali. Ulmowie doskonale wiedzieli, że za ukrywanie żydów grozi kara śmierci – takie obowiązywało wtedy prawo. Brutalnie można by powiedzieć: „chcącemu nie dzieje się krzywda” – jednak nie w sytuacji, gdy cierpią całkowicie niewinni ludzie. Głowa rodziny Ulmów, czyli Józef – jest osobiście odpowiedzialny za morderstwo własnej żony i dzieci. To on był głową rodziny, to on podjął decyzję o zaryzykowaniu życiem własnej żony i dzieci dla ratowania żydów, to on jest w 100% odpowiedzialny za straszny los, który spotkał jego rodzinę. Emocjonalnie można by powiedzieć – zrobili coś wspaniałego, byli bohaterami, heroizm, są wzorem do naśladowania itp. I co im z tego zostało? W sytuacji, gdy za ukrywanie żydów groziła kara śmierci dla całej rodziny ukrywającego, przedstawianie takiej postawy jako „wzór” jest równoznaczne z komunikatem, że warto i należy ryzykować biologiczne trwanie własnego narodu w imię ratowania z beznadziejnej sytuacji innego narodu.
Najbardziej przerażającą bzdurą, na którą niestety wiele osób się nabiera w tym forsowanym kulcie rodziny Ulmów, jest przede wszystkim tzw. „postawa chrześcijańska”. Innowiercy lub zwykli idioci chcą nam bowiem wmówić, że ratowanie żydów, ryzykując przy tym życiem własnym i własnej rodziny, było postawą godną przykładnego katolika. Tymczasem ordo caritatis mówi wprost przeciwnie. Ordo caritatis, czyli porządek miłości w nauczaniu św. Tomasza z Akwinu, porządkuje zobowiązania wobec osób i społeczności. Najpierw jest miłość do Boga, potem do samego siebie (bowiem bez miłości do samego siebie osoba nie jest w stanie prawdziwie pokochać bliźniego), następnie jest właśnie miłość do bliźniego. Wśród miłości do bliźniego na samej górze jest miłość do własnej rodziny, następnie do własnej społeczności – czy to lokalnej, czy wspólnoty religijnej – a obcy są na samym końcu. Takimi obcymi byli przecież żydzi. A papier urzędowy, tj. paszport – nic nie zmienia. Zresztą teraz widzimy doskonale, jak pięknie się nam odwdzięczają. Owszem, zostali błogosławieni. Nie każdemu przysługuje taki „zaszczyt”. Każdy kto podnosi ten argument usprawiedliwiając ryzykowanie życiem własnej rodziny powinien po prostu się spakować, wziąć własne dzieci i wyjechać do Gazy, umierając sprawiedliwie, zwyciężając moralnie i licząc na bycie ,,błogosławionym”.
Gdyby każdy postępował w taki sposób, ryzykując przy każdej pierwszej-lepszej okazji życiem własnej rodziny dla obcych – to nasz naród dawno temu by po prostu wyginął. Tzw. ,,heroizm” na wzór rodziny Ulmów nie jest czymś godnym do naśladowania na masową skalę, a zwykłym wyjątkiem. Nie „chlubnym wyjątkiem”, lecz wyjątkiem po prostu. Za ratowaniem żydów stały bowiem motywacje, których powszechne praktykowanie doprowadziłoby do zagłady nie tylko narodu żydowskiego, ale też narodu polskiego. Motywacje, które mają przede wszystkim wymiar indywidualny, polegające na utożsamianiu się z mordowanymi sąsiadami – w tym wypadku żydowskiego pochodzenia. Nie powinno być jednak tak, że w imię wyższych wartości poświęca się własny naród.
Nie bądźmy więc Sprawiedliwi wśród Narodów Świata, a Sprawiedliwi we Własnym Narodzie.
Przeczytaj także: