Wspomnienia ze stanu wojennego
Stan wojenny to niezbyt pochlebny fragment historii najnowszej naszego kraju. Wiadomo gen. Jaruzelski w TVP ogłaszający wprowadzenie był strasznym widokiem. Kojarzą ten widok nawet ludzie urodzeni tak jak ja w latach 90-tych. Niecodziennie widzi się mężczyzn w mundurach, mówiących do nas ze szklanego ekranu.
W ten sposób zapamiętali ten dzień ludzie, którzy zgodzili się ze mną porozmawiać. Osobom, które udzielały mi wywiadów obiecałam, że użyję tylko ich imiona oraz wskażę kim byli i gdzie mieszkali w chwili wybuchu stanu wojennego.
Pierwszą osobą, z którą rozmawiałam był Andrzej ówcześnie uczeń 1 klasy, mieszkaniec Warszawy:
- Ja byłem za mały i nie wiedziałem co i jak, ale w domu pamiętam wybuchła panika, bo mama z babcią przeżyły wojnę i widok Wojska oraz tanków wzbudzał złe wspomnienia– po chwili dodaje- Zaczęło się w nocy z soboty na niedzielę. A dokładnie nad ranem, na całej ulicy al. Wyzwolenia były ówczesne pojazdy milicji, WSW, Wojska. Stary (budy), nyski (suki), gaziki oraz skot na pl. Na Rozdrożu. W telewizji od rana komunikat Jaruzela, brak innych wiadomości, w radio to samo tylko przemowa i apel o nie przemieszczanie się. Tego dnia w niedzielę, idąc do kościoła widziałem, jak ZOMO pałowało ludzi, zaraz cofnęliśmy się do domu. Nasza sąsiadka stojąca w oknie i patrząca dostała petardą z gazem łzawiącym w okno. Mnóstwo ludzi uciekających kilkukrotnie z Mokotowskiej, gdzie była siedziba Solidarności w szkole podstawowej nr. 21. Tam też, zrobiono kipisz. Jako dzieciaki biegaliśmy potem zbierając gilzy po tych petardach, nawet po jakimś czasie czuć było jeszcze gaz, potem chwaliliśmy się kto i ile zebrał. – Wspomnienia zebrane 13.12.2023 roku.
Kolejną osobą była mieszkanka małej podwarszawskiej miejscowości Danuta ówcześnie maturzystka.
- Pamiętam wybuch stanu wojennego bardzo dobrze, bo w sobotę 12.12 odrabialiśmy w szkole zajęcia i mieliśmy 8 godzin i z ostatniej uciekliśmy. Baliśmy się, że będą jakieś konsekwencje, a tu w niedzielę rano gen. Jaruzelski ogłosił stan wojenny. Przyznam, że kamień spadł mi z serca. Jednak najbardziej w pamięci utkwiła mi moja studniówka, która odbywała się w styczniu 1982 roku. Czekałam na partnera do ostatniej chwili, bo on był w wojsku i nie bardzo wtedy chcieli puszczać na przepustki. Studniówka zaczynała się o 16.00, a on wpadł jak już staliśmy ustawieni do poloneza. Impreza trwała do 21.00, potem przenieśliśmy się w kilka par do nas do mieszkania i tam balowaliśmy do rana. – Wspomnienia zebrałam 12.12.2023 roku.
Roman ówczesny student 1 roku SGGW, mieszkający w Warszawskim akademiku tamten okres wspomina w ten sposób:
- Stan wojenny zastał mnie w Płońsku, gdzie byłem u rodziców. Tego dnia po południu wracałem do Warszawy na studia. W Płońsku nie było, żadnych czołgów ani żołnierzy, kiedy wysiadłem w Warszawie z autobusu to zobaczyłem co Stan Wojenny znaczy w praktyce. Widok mundurowych i pojazdów opancerzonych wywarł na mnie ogromne wrażenie. Dotarłem do akademika, gdzie razem z pozostałymi studentami czekaliśmy na informację czy zajęcia odbędą się normalnie dopiero o 21.30 dostaliśmy informację, że studia są zawieszone i mamy udać się do domów. Następnego dnia rano wstaliśmy i chcieliśmy udać się na dworzec, żeby jakoś wrócić do siebie. Razem z kolegą, z którym wracaliśmy w to samo miejsce czekaliśmy na autobus, kiedy wreszcie przyjechał, wepchaliśmy się do niego. Ja stanąłem na ostatnim schodku, nie mogąc się złapać, bo w rękach trzymałem walizki ze swoim dobytkiem i tak ze strachem, że wypadnę z autobusu, zaczęliśmy swoją podróż do domu. Okazało się, że trzeba się przesiadać, autobus po przejechaniu dworca centralnego skręcił, trzeba było wysiąść i iść na dworzec zachodni na piechotę. Po dotarciu kupiliśmy bilety na pierwszy autobus jadący do Płońska. W akademiku żegnaliśmy się, bo nie wiedzieliśmy czy będziemy dalej studiować czy co się stanie. Po trzech miesiącach odwiesili studia i mogliśmy na nie wrócić. – Wspomnienia zebrałam 13.12.2023 roku.
Bogusław ówczesny bard oraz działacz antykomunistyczny, mieszkaniec Sulejówka Stan Wojenny wspomina w ten sposób:
- O wybuchu Stanu Wojennego dowiedziałem się dopiero na kazaniu mszy o 13.00, bo wtedy byłem w podwarszawskiej Magdalence na rekolekcjach i nikt, ani my ani księża prowadzący nie oglądaliśmy telewizji, dopiero ksiądz z zewnątrz mówiący do nas kazanie poinformował nas o ogłoszeniu Stanu Wojennego. Wróciłem do Sulejówka o 23.00 i mama poinformowała mnie, że byli po mnie z milicji. Więc niewiele myśląc, już po godzinie policyjnej poszedłem na komisariat. Wchodząc powiedziałem “Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, a wszyscy milicjanci chórem od powiedzieli “na wieki wieków” i w tym czasie wyszedł komendant i wszystkim tym chłopakom się oberwało. Jako działacz antyrządowy (chodziłem do kościoła i udzielałem się w ruchu katolickim) musiałem się meldować co dziennie. Za każdym razem jak szedłem na komendę łamałem godzinę policyjną, nosiłem też policjantom antyrządowe ulotki. – Wspomnienia zebrałam 18.12.2023 roku.
Piotr ówcześnie pięciolatek, mieszkaniec podwarszawskiego Legionowa tak wspomina tamte wydarzenia:
- Niewiele z tego rozumiałem, ale przemówienie pana w ciemnych okularach ubranego w mundur zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Zafascynowało mnie, że w telewizji pokazują wojsko. Chociaż smuciło mnie, że w niedzielny poranek (o 9.00) nie było teleranka. Kilka dni później pamiętam wojsko na ulicach. Jako pięciolatek lubiłem bawić się żołnierzykami, więc kiedy zobaczyłem wojsko przed blokiem to bardzo chciałem do nich wyjść popatrzeć, ale ponieważ nikt z moich kolegów nie wychodził to mama mi zabroniła. Po kilku dniach zobaczyłem przez okno, że chłopcy z innych mieszkań wyszli popatrzeć, więc zapytałem ponownie czy mogę wyjść i mama z ciężkim sercem odpowiedziała “możesz, tylko jak zawołam to masz wrócić do domu”. Po chwili byłem na dole i z garstką dzieci przyglądaliśmy się obsłudze czołgu i patrolom. Po jakimś czasie niepewnie zaczęliśmy podchodzić bliżej, ale rodzice pilnujący nas przez okna przywoływali nas do porządku. Kiedy wieczorem wróciłem do domu, byłem tak podekscytowany, że od razy wszystko opowiedziałem młodszemu bratu i mamie, taty nie było, też dostał przydział do jednostki. Dla mnie jako małego chłopca ciekawe były również ogniska w metalowych koszach, przy których było ciepło, a wojskowi pozwalali nam dokładać do ognia. Wspomnienia zebrałam 21.12.2023 roku.
Krystyna, ówcześnie na urlopie macierzyńskim 27 lat, mieszkanka Chodakowa (obecnie dzielnica Sochaczewa) tak wspomina tamte wydarzenia:
- Dochodziły nas słuchy, że na granicy PRL z ZSRR stoją radzieckie wojska, i że gen. Jaruzelski został zobligowany do uspokojenia nastrojów w Polsce, bo jeśli nie to oni wkroczą. On ogłosił Stan Wojenny, żeby tego uniknąć, w co większość Polaków nie wierzyła, ponieważ rodacy wiedzieli, że jeśli Moskwa coś postanowi to nikogo o nic nie pyta. 13 grudnia 1981 nagle z wizji został zdjęty Teleranek, po nim wszystkie programy, na ekranie śnieżyło, do momentu wygłoszenia przemówienia przez Jaruzelskiego. W poniedziałek na ulicach pojawiły się czołgi, pojazdy opancerzone i żołnierze w polowych mundurach. Byli bez jedzenia, bez picia i grzali się przy koksownikach. Okoliczni mieszkańcy dawali jedzenie, gorące napoje i koce, albo ciepłą odzież, żeby żołnierze nie zmarzli. Przerażenie było okropne, bo nikt nie wiedział co się dzieje. Do miejsca pracy z miejsca zamieszkania trzeba było mieć przepustkę, kolejki były w sklepach, żeby dostać podstawowe produkty. Dziennikarze ubrani w wojskowe mundury przekazywali Polakom radziecką propagandę, wychwalając posunięcia Jaruzelskiego.- Wspomnienia zebrałam 26.12.2023 roku.
Danuta, ówcześnie pracownica Zakładów Mechaniczno-precyzyjnych MERA Błonie 25 lat, mieszkanka Chodakowa pamięta te czasy tak:
- Niespokojnie było już wcześniej, przez pogłoski tych którym nie podobał się ówczesny rząd i jak byli traktowani pracownicy. W listopadzie ja, moja mama i młodsza siostra Renata przeprowadziłyśmy się do bloku pracowniczego przy zakładach Chemitex. W noc poprzedzającą było słychać przejeżdżający ciężki sprzęt, jak się później okazało były to pojazdy wojskowe. Rankiem 13 grudnia zaskoczył nas śnieżący ekran telewizora, po jakimś czasie zaczęto nadawać komunikat Jaruzelskiego o wprowadzeniu Stanu Wojennego. Zostały wyłączone telefony. Wszyscy byli bardzo zdziwieni i zastanawiali się, co musiało się stać w większych miastach, skoro nawet w Chodakowie aresztowano działaczy solidarności. Na ulicach pojawiło się wojsko i ZOMO. W poniedziałek musiałam jechać do pracy do Błonia, a godzina policyjna, była od 20.00 do 6.00. Z mieszkania wychodziłam ok. 5.20 i musiałam uzyskać zaświadczenie z zakładu pracy, w jakich godzinach jestem zatrudniona i gdzie pracuję. W pracy wszyscy byli bardzo zbulwersowani zaistniałą sytuacją i organizowaliśmy wiece. Przyjechałam do domu i z mamą poszliśmy do rodziców koleżanki, żeby poinformować ich o tym, że Grażynka została na terenie zakładu. Przy szkole podstawowej zmarzniętym żołnierzom pani Lucynka przynosiła gorącą herbatę i mleko. Moja siostra Ala mieszkająca wtedy z mężem i córką Anią w Gdańsku, ponieważ tam było bardzo niebezpiecznie będąc w ciąży, bez żadnego pozwolenia wyruszyła w drogę do domu rodzinnego. Wojskowi którzy w pociągu sprawdzali przepustki widząc, że siostra jest w ciąży i z małym dzieckiem przymknęli oko na brak dokumentu i pozwolili jechać dalej. Ze względu na to, że mięso na sklepowych półkach się nie pojawiało, to zaopatrywaliśmy się w nie nielegalnie. W tym celu jeździliśmy do cioci Marysi mieszkającej koło Żelazowej Woli i z bagażem kilkunastu kilogramów mięsa wracałyśmy do domu autobusem, wtedy weszła milicyjna kontrola, bardzo się bałyśmy, ale milicjantów nie obchodziły bagaże. – Wspomnienia zebrałam 26.12.2023 roku.
Z wspomnień wynika jasno, że moi rozmówcy byli życzliwie nastawieni do wojska, inaczej się to miało z policją. Wszyscy mieli natomiast przeświadczenie, że oni tylko wykonują rozkazy. Czy my powinniśmy rozliczać stan wojenny? Oczywiście, tylko że nie powinniśmy oceniać szeregowych, a generałów, a ci niestety w większości pochowani z honorami leżą na kwaterach dla zasłużonych.
Przeczytaj także: