„Wrocławska uczelnia z tablicą kolaboranta III Rzeszy!” Wywiad z prof. Włodzimierzem Osadczym

2

O tablicy upamiętniającej abp. Andreja Szeptyckiego na Uniwersytecie Wrocławskim oraz wpływach ambasady USA na politykę Rzeczypospolitej, z prof. Włodzimierzem Osadczym rozmawiają Agata i Krzysztof Żabierkowie.

W ostatnim czasie było głośno o decyzji odsłonięcia tablicy poświęconej arcybiskupowi Szeptyckiemu na Uniwersytecie Wrocławskim. Jak do tej kwestii odnosi się Pan Profesor jako historyk?

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Informacja, że na wrocławskiej uczelni, w obecności ustępującego prezydenta Wrocławia Dutkiewicza, rektora uczelni i biskupa Kościoła greckokatolickiego1, odsłonięto tablicę poświęconą arcybiskupowi Szeptyckiemu została odebrana z pewnym wstrząsem. Pytanie dlaczego to wydarzenie nie odbiło się głośnym echem w mediach, nie zaproszono środowisk naukowych, społecznych itd.? Można odnieść wrażenie, że przemyciło się pewną sprawę po kryjomu, ale też pozostawiono znaczący terytorium ślad, który sprawia satysfakcję pewnym środowiskom, natomiast w innych środowiskach wywołuje jeżeli nie rozgoryczenie, to przynajmniej konsternację i niezrozumienie2.

Jaka więc była rola arcybiskupa Szeptyckiego i dlaczego jego osoba spotyka się z tak negatywnym odbiorem w Polsce przy jednoczesnym odbieraniu jej jako bohatera narodowego w banderowskiej Ukrainie?

Kościół greckokatolicki znalazł się w szczególnie trudnej sytuacji w okresie zaborów. Został instrumentalnie wykorzystany przez władze austriackie jako narzędzie knuć politycznych i zwalczania Polaków. Spora część duchowieństwa poszła na lep austriacki i w tym duchu został wykształcony Kościół, jako główny nurt propaństwowy. Kiedy zabrakło państwa austriackiego, ideologie nacjonalistyczne stały się myślą przewodnią, którą realizowali działacze tego Kościoła. Ks. Arcybiskup Szeptycki wyłamywał się ze standardów, które przyświecały działaczom greckokatolickim w Galicji, później w Małopolsce Wschodniej. Z jednej strony był to arystokrata polski, wnuk Aleksandra Fredry, wychowany m.in. na uczelni we Wrocławiu, Krakowie itd. Z drugiej strony to osoba o szerokich horyzontach religijnych, natomiast poprzez oderwanie się od tradycji i poddanie się pewnym niezweryfikowanym, utopijnym mrzonkom zbłądziła. Od pewnego momentu działalności zaczęła mu towarzyszyć myśl o nawróceniu Rosji. Wydawało się to realistyczne dla osoby nie znającej rzeczywistości rosyjskiej w przededniu i po rewolucji bolszewickiej. Metropolita Szeptycki gotów był uczynić wszystko, żeby dopiąć celu. W jakiś sposób wyjaśnia to jego dziwne zachowanie, nie licujące z postacią pasterza i męża stanu chociażby z perspektywy narodu ukraińskiego. Mamy na uwadze wkroczenie wojsk rosyjskich w 1914 roku na tereny Galicji Wschodniej i złożenie listu hołdowniczego przez arcybiskupa do cara Mikołaja II. W tym liście nazywa okupanta rosyjskiego (cara) swoim właściwym panem, dziękuje za wkroczenie wojsk rosyjskich, co uważa za dziejowe wydarzenie, które przypieczętowuje pewną logikę zbierania wszystkich ziem ruskich pod berłem carskim, deklaruje bardzo uległe wobec cara uczucia, pisze, że całe życie się modlił, żeby nastąpiła ta chwila, której właśnie doczekał. Przypomnijmy, że w tym samym czasie na terenie Lwowa pozostawał św. ks. arcybiskup Bilczewski. W czasie wymuszonego spotkania z rosyjskim gubernatorem, który zwołał wszystkich zwierzchników Kościoła i zadeklarował, że od czasu okupacji rosyjskiej będzie wprowadzone rosyjskie prawo, język i duch, Bilczewski zaprotestował i powiedział, że to ziemie polskie, które od przynajmniej 600 lat tworzą tradycję polską. Szeptycki poszedł inną drogą, nie stać go było na taki gest. Był pasterzem narodu ukraińskiego, w znacznej mierze uległego ideologii nacjonalizmu wojującego, antychrześcijańskiego, który z całą siłą potępił bł. bp Chomyszyn i miał za złe Szeptyckiemu, że na to się nie zdobył. Mówił że pośrednio odpowiedzialność za to, że wśród narodu ukraińskiego szerzy się herezja nacjonalizmu ponosi Szeptycki. Milczał, nie chciał się narażać ukraińskim liderom, co było równoznaczne ze zdradą i współodpowiedzialnością za ludobójstwo. Kolejne wydarzenie świadczące o pogubieniu się Szeptyckiego to wkroczenie wojsk niemieckich na tereny Małopolski Wschodniej w czerwcu 1941 roku. Zarządził wtedy uroczyste modły w intencji wkraczającej armii niemieckiej, żeby we wszystkich parafiach posiadano flagi nazistowskie, a w cerkwiach było śpiewane uroczyste Te Deum. Po zajęciu przez Hitlera Kijowa, po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej arcybiskup wysyła list hołdowniczy do Hitlera, pisze do JE kanclerza III Rzeszy i deklaruje współpracę narodu ukraińskiego z III Rzeszą. Zabrnął tak daleko w sprawie kolaboracji z Niemcami, że wziął czynny udział w tworzeniu dywizji SS Galizien, czyli oddziału w ramach wojsk niemieckich. Wyraził swoje błogosławieństwo i zalecił, żeby księża greckokatoliccy udawali się do SS-mańskich formacji jako kapelani. Po wkroczeniu wojsk rosyjskich, w trzy tygodnie przed swoją śmiercią arcybiskup pisze list do Stalina, również wiernopoddańczy, jak i te poprzednie, składa hołd niezwyciężonemu marszałkowi Józefowi Stalinowi, gratuluje oswobodzenia ziem ukraińskich od Sanu do Donu i znów deklaruje lojalność i współpracę. Jednakże w czasie wojny zdobył się też na odruchy ludzkie, chociażby w dziele ratowania Żydów. Jeżeli nie bezpośrednio, to przy jego wsparciu w klasztorach przetrwało ok. 150 Żydów. Żydzi przyjaźnie wspominają ten gest, ale podkreślają, że był to wyjątek w stosunku do ogółu hierarchów Kościoła greckokatolickiego, którego postawa nacechowana była całkowitą kolaboracją i uległością wobec Niemców i nieprzyjaźnią wobec Polaków, Żydów itd. Musimy powiedzieć też, że zabrakło stanowczego słowa Szeptyckiego wobec niespotykanej akcji ludobójczej, która dotknęła najpierw Wołyń, a później przeniosła się na bliskie jemu tereny Małopolski Wschodniej.

Był to jedyny biskup na terenach polskich, który kolaborował z III Rzeszą. Nie był zwolennikiem ideologii nazizmu ani komunizmu czy caratu, aczkolwiek pisał list do cara Mikołaja II czy Hitlera. Był to ktoś kto uprawiał bardzo nieudolną politykę kościelną, polegającą na tym, że cel uświęca środki, że można było porozumieć się z najgorszym zbrodniarzem, żeby dopiąć swego. Wszystkim tym poczynaniom arcybiskupa przyświecała jedna myśl- nawrócenie Rosji. Jego wizja była tak obsesyjna, że zatracił podstawowe rozpoznanie i złą drogą zmierzał do szlachetnego celu, co oczywiście nie jest możliwe. Ks. bp Chomyszyn powiedział, że chcąc służyć bożym celom, postępował zgodnie z zasadami tego świata. Mówiąc językiem św. Augustyna, który rozróżniał państwo boże i państwo ziemskie umieścił arcybiskupa Szeptyckiego w tym państwie ziemskim, które jest zaprzeczeniem państwa bożego i którego panem nie jest Bóg tylko jego oponent.

Jak więc w tej sprawie odnaleźć się może ustępujący obecny prezydent polskiego miasta Wrocławia?

Dutkiewicz stał się uczestnikiem nieprzyzwoitych gierek w obszarze relacji polsko-ukraińskich. Strona ukraińska ze wszech miar próbuje w sposób nachalny narzucać swoją narrację historyczną, jednocześnie zabraniając na jakiekolwiek wzmianki o tym, co jest dla Polaków ważne. Wydarzenie odsłonięcia tej tablicy we Wrocławiu prawie że pokryło się w czasie, gdy na cmentarzu Łyczakowskim po raz kolejny lwy polskie zostały ujęte w pudła. Arcybiskup Szeptycki doczekał się licznych obiektów upamiętniających tą postać na terenie Polski, chociażby potężnej tablicy w starej części historycznej Krakowa. Z innej strony jest stanowcza i wroga postawa władz wobec upamiętnienia na przestrzeni historycznej miasta Lwowa chociażby św. Józefa Bilczewskiego. Wiemy, że niejednokrotnie ks. Arcybiskup Mokrzycki wznawiał prośbę do władz lokalnych Lwowa o to, żeby nadać imię arcybiskupa Bilczewskiego ulicy przy Kurii Metropolitalnej. Chodziło o zamianę tyko trzech tablic na budynkach. Kuria gotowa była pokryć z własnych kosztów te wydatki, na co nie było zgody. Arcybiskup Bilczewski był rektorem Uniwersytetu Lwowskiego. Oczywiście w żaden sposób ten fakt nie jest upamiętniony na jego terenie. Dutkiewicz uprawia politykę różnoraką, ale na pewno nie polską. Panowie spotykają się na szczeblach samorządu, jakoś ze sobą współpracują, jakieś korzyści z tego mają. Można tylko domniemywać jakie motywacje były, żeby w ten sposób postępować, natomiast pan Dutkiewicz, gdy chodzi o współpracę polsko-ukraińską pozostanie na zawsze w niesławnej pamięci, chociażby z racji na to, że w czasie otwarcia pomnika pomordowanym profesorom lwowskim na wzgórzach Wuleckich powiedział, że tu się upamiętnia profesorów, którzy w przeważającej części mówili po polsku. Nie stać go było na to, żeby powiedzieć, że to byli polscy profesorowie. Jest to zakłamanie3. Trudno byłoby oczekiwać od takiej osoby jak pan Dutkiewicz postawy szlachetnej i godnej prezydenta miasta, które w jakiś sposób dziedziczy tradycję dawnego Lwowa.

Sytuacja we Wrocławiu jest tylko przykładem relacji jakie toczą się obecnie na linii Warszawa-Kijów. Jak jednak te relacje odnoszą się do relacji światowych. Czy ich obecny widok jest skutkiem światowej polityki?

Mamy do czynienia z kuriozalną sytuacją. Zarówno Polska i Ukraina to kraje, które pozbawione są suwerenności i są zarządzane w znacznej mierze przez ambasadę USA. Interesy USA polegają na tym, żeby utrzymywać jak najtrwalszą atmosferę napięcia między Rosją a Zachodem. Takim narzędziem, które miałoby zapewnić to napięcie jest Ukraina. Rola Polski w tych układach ma się sprowadzać do tego, że ma być przysłowiowym adwokatem, wsparciem dla Ukrainy, jakąkolwiek ideologię by wyznawała. Wychodząc z tych założeń mamy do czynienie z banderowską Ukrainą. Ideologia ta dostała całkowite przyzwolenie ze strony USA. Polska strona nie ma tu nic do powiedzenia. Pod presją prasy czy opiniotwórczych nacisków lekko się ugina, natomiast zaraz następują przysłowiowe przeprosiny i widać, że jest raczej ośmieszanie jakiejkolwiek postawy suwerennej aniżeli realizacja suwerennej polityki państwa. Z całą pewnością można powiedzieć, że za czasów PRL upodlenie państwa polskiego nie osiągnęło takiego dna jak to możemy obserwować obecnie. PiS, który opanował wszystkie media państwowe głównego nurtu, nie dopuszcza do głosu informacji, która jest nader rażąca, do której docieramy dzięki funkcjonowaniu portali niezawisłych, narodowych, kresowych. Dopiero interwencja ks. Isakowicza sprawiła4, że narodowi polskiemu została jak zwykle rzucona przysłowiowa kość ze stołu pańskiego w postaci uchwały sejmowej, upamiętniającej 100 rocznicę oswobodzenia Lwowa, natomiast żadne uroczystości temu nie towarzyszyły5. W tej chwili mamy do czynienia z polityką haniebną. Imiona autorów tej polityki zostaną wpisane na listę niesławnej pamięci działaczy historycznych Polski takich jak targowiczanie, Braniccy, Potoccy i inni zdrajcy narodu polskiego, którzy dla doczesnych korzyści wysługiwali się przed obcymi mocarstwami i którzy w końcu doprowadzili Rzeczpospolitą do rozbioru i upadku. Obawiam się, żeby te rządy ambasadorów obcych państw6, których w tej chwili się znalazło państwo polskie nie doprowadziły do podobnej sytuacji, którą mieliśmy pod koniec XVIII w.

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. michu mówi

    Zawsze tak było, że zwycięzcy upamiętniali SWOICH bohaterów 😉

  2. ROZMUS mówi

    To hańba dla narodu Polskiego. Wstyd i poniżenie jak można szeptyckiego co nie potępiał za wyżynanie polskich dzieci z łona matek wznosić na ikonę polskiej uczelni. Nie wiedział ,że Polacy są zażynani ? Sądzę, że wiedział. AMEN

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.