W.P. Chicheł: Zamilczeć sukcesy wybitnego polskiego dyplomaty
Sprawowanie funkcji ministra spraw zagranicznych przez Romana Dmowskiego nie trafiło w znacznym stopniu do wiedzy opinii publicznej. Sprawa bardzo ważnej dla istnienia państwa noty dyplomatycznej uznającej ZSRR nie należy do zasług lidera obozu narodowego, a także jego próby normalizacji stosunków z Litwą.
Wiedza powszechna na temat Romana Dmowskiego na stanowisku ministra spraw zagranicznych jest bardzo znikoma, nawet wśród środowiska narodowego. Nie spotkałem się z artykułami na ten temat, a biografowie tylko krótko wspominali o tej funkcji. W roku 99. rocznicy tego wydarzenia, pisząc drugi raz na stronę Roman Dmowski na portalu Facebook, o tym aspekcie życia Pana Romana, w końcu nie wytrzymałem i stwierdziłem, iż tak nie może być. Taka jest główna motywacja napisania tego artykułu, który jest wprowadzeniem do poważnego, obszernego opracowania tego tematu. Także jedną z form propagowania tej funkcji w życiorysie Prezesa było umieszczenie na tablicy zamocowanej na głazie pamięci w Śremie, właśnie wzmianki o stanowisku ministra w II rządzie Witosa.
Na wiosnę 1923 roku Wincenty Witos szykował się do przejęcia władzy po odwołaniu rządu Władysława Sikorskiego. Zależało mu na zbudowaniu rządu złożonego z wybitnych, znanych i doświadczonych jednostek. Z tego powodu udał się w maju 1923 roku do posiadłości Dmowskiego w Chludowie pod Poznaniem. Wiedział pewnie, iż nie będzie o prosta sprawa, gdyż nestor endecji zrezygnował wcześniej z kandydatury do Sejmu RP w 1922 roku. Lider chłopski nie ukrywał, że od dawna chciał odwiedzić męża stanu z Wersalu, to jeszcze udało się to w pełnej rozkwitu wiośnie. Dmowski także był ciekawy Pana Wincentego. Przywitanie obu polskich bohaterów było bardzo serdeczne. Przeszli się na spacer słynnym parkiem chludowskim. Podczas sympatycznej rozmowy Witos rzucił:
– Swoją drogą, widzę Panie Prezesie, że mieszka Pan tu jak hrabia…
– Gospodarstwo moje, Panie Prezesie to tylko część pańskiego w Wierzchosławicach. Jeśli ja tutaj jestem hrabią, w takim razie Pan jesteś księciem udzielnym…
Oboje zmierzyli się wesołymi spojrzeniami i w tak humorystycznym nastroju dalej spacerowali. Nagle Premier zdecydował odjeżdżać, lecz Dmowski go zatrzymał na śniadanie (zazwyczaj jadał o 12). Odjechał dopiero po uroczystym śniadaniu w „Zamku” przy miłych rozmowach. Witos tak rzucił w samochodzie do kierowcy po odjeździe:
– Muszę panu powiedzieć prawdę, co myślę. Poznałem największego w Polsce człowieka…
Jednak nie przekonał w tamtym momencie Dmowskiego do wejścia w skład swojego 2. rządu w II RP. Powrót Pana Romana do wielkiej polityki następowała stopniowo. Jednak od tamtego czasu ich przyjaźń zaczęła się zazębiać. 28 maja 1923 roku prezydent Stanisław Wojciechowski powołał gabinet „Chjeno-Piasta” z premierem Wincentym Witosem. Stało się to na skutek tzw. paktu lanckorońskiego – centroprawicowej umowy koalicyjnej zawartej 9 dni wcześniej przez partie endeckie, chadeckie oraz PSL „Piast”. Połączone siły stronnictw podpisujących porozumienie liczyły ok. 240 mandatów w 444-osobowym Sejmie. Jednym z postanowień umowy było przeprowadzenie reformy rolnej. Gabinet Witosa stosunkowo szybko skonfliktował się z Piłsudskim, który pełnił wówczas stanowisko przewodniczącego Ścisłej Rady Wojennej, ponieważ bez konsultacji z marszałkiem przekazał Sejmowi projekt ustawy o organizacji władz wojskowych. Zakończyło się to rezygnacją Piłsudskiego z przewodniczenia Radzie i wycofaniem z życia politycznego. Na pożegnanie wygłosił przemówienie w Sali Malinowej Hotelu Bristol, w którym skrytykował parlamentaryzm, a zwłaszcza endecję. Zachęciło to siły lewicowe do zajadłych ataków. Rząd zmagał się z bardzo trudną sytuacją gospodarczą, hiperinflacją, załamaniem produkcji i akcjami strajkowymi. Niezadowolenie wśród zatrudnionych w sektorze państwowym wywołały oszczędności budżetowe.
Dlatego też prośby o wejście do rządu Dmowskiego nastąpiły ponownie ze strony Witosa, ale także usilnie błagał przyjaciela Stanisław Grabski. W końcu Dmowski uległ. Żeby polepszyć reputację gabinetu, w dniu 27 października 1923 roku, doszło do rekonstrukcji rządu, do którego weszli m.in. Roman Dmowski, Stanisław Grabski (resort oświaty) i Wojciech Korfanty (minister bez teki, wicepremier). Dwóch pierwszych Stanisław Cat-Mackiewicz nazywał wodzami narodowców, a zmiany personalne, przypominał, nazywano wtedy „waloryzacją rządu Witosa”. Były to wielkie nazwiska w polskiej polityce, co mogło uspokoić nastroje w narodzie. Jednak odwrotnie zadziałało to na lewicy, gdyż odpowiedzią opozycji była zapowiedź strajku powszechnego. Rząd z tego powodu zarządził militaryzację kolei.
27 października 1923 roku Pan Roman został zaprzysiężony na Ministra Spraw Zagranicznych w II rządzie Premiera Wincentego Witosa, w ramach rekonstrukcji rządu. Urzędował w pałacu Brühla na ul. Wierzbowej 1, przy pl. Piłsudskiego, do którego została przeniesiona siedziba MSZ (pierwsza siedziba, po odzyskaniu niepodległości była w pałacu Kronenberga). Jego wiceministrem został poprzednik, a zarazem dobry, młodszy kolega, Marian Seyda, który przyjmował od niego nauki dyplomacji w Wersalu. Tak jak Wielkopolanin spotkał się z nieufnością aparatu urzędniczego w ministerstwie, co powodowało wiele problemów w efektywności działania MSZ. Jego podwładni kolportowani niepochlebne opinie o nim, lecz nie wiadomo dlaczego. Zapewne było w tym najwięcej propagandy niż prawdziwych opinii, o czym też świadczy relacja Kajetana Morawskiego, który pracował z Dmowskim:
Słuchając go, myślałem z zawstydzeniem o moich aluzjach do jego partyjnych powiązań. Mówił do mnie mąż stanu, który był zarazem przywódcą stronnictwa, bo partie uważał za nieodzowny w demokratycznym ustroju instrument działania i ogniwo ładu społeczno-politycznego, ale który swej służby sprawie całego narodu ani na chwile nie ograniczał do ram wytkniętych przez interes własnego obozu. Brak mu byto tego trochę niesamowitego czaru, którym Piłsudski jednych wiązał na całe życie, a drugich odpychał. Nie był człowiekiem legendy, ale był człowiekiem na wskroś nowoczesnym, twardo i jasno myślącym, patrzącym na rzeczywistość dnia powszedniego realnie, choć z góry. Codziennej, koniecznej kuchni politycznej nie przeoczał, nie lekceważył, ale zachowywał do niej dystans. Potrafił się nad nią wznieść wysoko. Od konfliktów, które za rządów jego poprzednika, Mariana Seydy z pokoju obok, przeciwstawiały ludzi partii ludziom służby zagranicznej, odcinał się stanowczo. Tylko jedno pojęcie nie ulegało dlań odchyleniom ani zakwestionowaniu: pojęcie narodu.
A prawda jest taka, że Pan Roman urzędnikiem państwowym był wzorcowym. Gdy zaproponowano mu mieszkanie od państwa – odmówił. Ponadto samochodu służbowego używał tylko do służby ministra spraw zagranicznych. W incydentalnych przypadkach używał go prywatnie, lecz płacił za benzynę. Mówił:
Samochód dany urzędnikowi pełniącemu służbę państwową po to, by oszczędzić czasu, a nie po to, aby jego rodzina załatwiała wizyty i sprawunki!
Na przejęcie teki ministra spraw zagranicznych przez Pana Romana pozytywnie zareagowali natomiast Słoweńcy. Wychodzące w obecnej stolicy ich kraju – Lublanie – pismo „Jutro” zamieściło w jednym ze swoich numerów obszerny artykuł o Romanie Dmowskim. Autor podał przede wszystkim życiorys, a następnie omawiał jego działalność polityczną przed wojną i w czasie wojny. Szczególnie za wielką jego zasługę poczytywał pracę w Komitecie Narodowym Polskim. Podkreślał, że jemu Polska zawdzięcza, iż uznano ją na kongresie pokojowym za sprzymierzeńca. Dalej pisał, że kiedy Dmowski pracował dla Polski na Zachodzie, w kraju tymczasem rządził Piłsudski i socjaliści. Wskutek tego dla Dmowskiego nie było miejsca. Dmowski nie starał się o godności i w ostatnich latach żył pod Poznaniem, gdzie czekał na rozwój wypadków. Zajmował także stanowisko, że należy stworzyć mocny rząd, który by przede wszystkim uporządkował sprawę finansową. Ponadto stwierdził na koniec:
Tak widzimy przeważną część polskich sukcesów w ostatnich latach jest związana z imieniem R. Dmowskiego. Można zauważyć, że jego orientacja jest słowiańska. Gdyby się nowemu polskiemu ministrowi spraw zagranicznych poszczęściło utwierdzić więzy z republiką czechosłowacką, a razem z tem pogłębić braterską przyjaźń z Jugosławią, to, do swoich wielkich zasług wplótłby jeszcze jeden liść laurowy.
Założeniem gabinetu Dmowskiego było jasne – Polityka polska jest polityką pokojową. Minister wyłożył jej podstawowe zasady na jednej z komisji spraw zagranicznych i podkreślił w sposób bardzo wymowny, że polityka ta opierać się musi na następujących zasadach:
1. Na poszanowaniu i jak najściślejszem przestrzeganiu traktatów,
2. Na nie mieszaniu się w sprawy wewnętrzne sąsiadów i innych państw,
3. Na dążeniu do jak najszerszego rozwinięcia naszych stosunków handlowych ze światem i na ułożeniu ekonomicznem współżycia z państwami.
Marian Seyda postawił w Radzie Ligi Narodów problem do rozwiązania w temacie Wolnego Miasta Gdańska, którego Dmowski uważał za „pętle na szyi” dla Polski, w czym miał stuprocentową rację, co wykazała II wojna światowa. 1 listopada Roman Dmowski uszczuplił MSZ z kilkudziesięciu urzędników, co było realizacją jego ideału – „taniego państwa”. Tego dnia także brał udział w zawężonym posiedzeniu rządu dotyczącym strajków robotniczych różnych zawodów i poparł wraz z innymi ministrami natychmiastowe wprowadzenie zarządzeń wykonawczych do uchwały o militaryzacji kolei oraz powołania do czynnej służby wojskowej rezerwistów kolejarzy. Rząd znalazł się na kursie kolizyjnym nie tylko z lewicą, ale także z Narodową Partią Robotniczą. W tej sytuacji dochodziło do poważnych rozmów wśród najważniejszych urzędników państwowych. Roman Dmowski wraz z Korfantym i Kierskim stał na czele obozu preferującego stanowcze rozwiązania, w opozycji do Marszałka Macieja Rataja, który chciał rozmawiać z PPS-em. Dmowski pokazywał, że dla niego najważniejsza jest słuszność sprawy, a nie demokracja i żądania socjalistów. Niektórzy domyślają się w tym autorytarnych zapędów zaprowadzenia prawicowej dyktatury, lecz dla mnie takie insynuacje są wysuwane na wyrost, a sam lider endecji chciał wykazać, iż rząd realizuje swój program, a ulica nie będzie mu dyktowała co i jak ma robić. 4 listopada Premier Witos dogaduje się z Prezesem, by nie wprowadzać stanu wyjątkowego, porozumiewać się ze strajkującymi i przeprowadzić reasumpcję glosowania nad wcześniejszą uchwałą rady Ministrów. 5 listopada 1923 r. PPS proklamował strajk generalny. Nazajutrz w Krakowie doszło do walk ulicznych robotników, którzy zdobyli wcześniej broń, z policją i wojskiem. Zginęło 18 cywilów, 3 oficerów i 11 szeregowców oraz zostało ok. 200 osób rannych. Podobne zajścia miały miejsce także w Tarnowie i Borysławiu. Premier Witos z wicepremierem Korfantym spotkali się z przywódcami PPS, pragnąc nie dopuścić do wymknięcia się sytuacji spod kontroli i ostatecznie niebezpieczeństwo rozlania się fali przemocy na cały kraj zostało zażegnane. Co ciekawe, w połowie listopada zaczęto tworzyć straż Narodową składająca się z Dowborczyków, Hallerczyków, członków Legii Obrony Konstytucji oraz Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Miała to być prawicowa organizacja paramilitarna, która by siłowo zwalczała elementy rewolucyjne. Niestety stosunek Dmowskiego do tego pomysłu nie jest znany. 16 listopada 1923 roku głosowano w Sejmie nad wotum zaufania dla rządu. Za przyjęciem uchwały opowiedziało się 195 posłów, a przeciw – 176. Wróćmy jednak do spraw zagranicznych.
Do jego największych zasług z okresu ministerialnego należy podpisanie Traktatu handlowego i nawigacyjnego z Wielką Brytanią 26 listopada 1923 roku. Z szeregu traktatów handlowych zawartych w tamtym okresie układ z Wielką Brytanią zajmował wybitne miejsce i różnił się od poprzednich w znamiennych punktach, otwierających perspektywy szersze, a korzystne dla obydwu państw. Zasadniczo była to zwykła umowa międzynarodowa, oparta na klauzuli większego uprzywilejowania, zarówno co do wykonywania handlu przez towarzystwa okeyino i jednostki, jak ten do tranzytu oraz traktowania towarów na granicy. Udziela ona w ten sposób tych samych przywilejów na rynku polskim produkcji angielskiej, jakich już posiada francuska na zasadzie umowy taryfowej, zawartej z Francją. Jednakże podpisany traktat rosinda kilka artykułów, które zasługują na spociaino podkreślenie. Zapewnia on przede wszystkim obywatelom obydwu państw tak zwane „traitement national”, to jest zrównanie ich w prawach odnośnie do wykonywania przemysłu i opodatkowania z obywatelami państwa, w którym działalności swoją prowadzą.
Minister Dmowski, w imieniu rządu polskiego, pod koniec listopada zwrócił się do przedstawiciela litewskiego Czerwonego Krzyża dr. Sjukasa, prosząc go, aby zawiadomił rząd kowieński, że rząd polski gotów byłby rozpocząć rokowania w sprawach granicznych. Dziennik litewski „Wairat” podawał, że obecna chwila jest pomyślna dla rokowań, bowiem rząd Polski dał do zrozumienia, iż okaże Litwie ustępliwość. Dr Sjukas natychmiast zawiadomił litewskiego premiera o zamiarach Polski. Premier litewski oświadczył, że o ile Polska chce pokazać dobrą wolę w powyższych rokowaniach wówczas przede wszystkim powinna ewakuować Wilno, mówiąc po chamsku: „Wynoście się z Wilna! Potem pogadamy!”.
Ponadto opowiadał się za pokojowym współistnieniem z Rosją bolszewicką, a od 1923 roku ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR). Dlatego też był uważany za orędownika pojednania z Rosją, a był to pogląd dość mało popularny, co spotykało się z negatywnymi komentarzami, nawet w prawicowym Dzienniku Poznańskim. Trzeba zaznaczyć, iż Dmowski nie robił tego z miłości do Rosji czy komunizmu, lecz wiedząc o egzystencji Polski pomiędzy dwoma odwiecznymi wrogami, to tak samo jak przed Wielką Wojną – uważał Niemcy za największe zagrożenie. Dlatego też z radością patrzył na okupację przez Francję Alzacji. Sprawa stosunków z ZSRR była niewątpliwie ważna, ponieważ wcześniejsze wrogie nastawienie oraz nie uznawanie tego państwa powodowało, że Lejba Bronstein (Lew Trocki) wygłaszał mowy zachęcające do parcia z rewolucją ponownie na Zachód, a do kraju dochodziły informacje o wojskach Armii Czerwonej na wschodnich granicach II RP. Było to więc ważne dla istnienia II Rzeczpospolitej, ponieważ groził państwu atak czerwonej Rosji, poprzez brak unormowanych stosunków. Spotykał się z sowieckimi dygnitarzami i dzięki temu komuniści przychylnie patrzyli na polityków opcji narodowej, mimo że wiedzieli o ich antykomunistycznym nastawieniu. Właśnie jego ostatnim dokumentem jaki podpisał, jako urzędujący szef MSZ, była nota z 13 grudnia 1923 roku o uznaniu przez Polskę de iure Związku Radzieckiego. Pokazuje to, że to wcale nie sanacja i minister Beck doprowadził w 1932 roku do pokojowych stosunków ze ZSRR, tylko MSZ pod przewodnictwem lidera obozu narodowego.
Niedługo przedtem w PSL „Piast” nastąpił rozłam i partię opuściło 15 posłów. W tym samym czasie grupa secesjonistów, którzy wyszli z ugrupowania wcześniej (grupa PSL Jedność Ludowa Jana Dąbskiego), połączyła się z PSL „Wyzwolenie”. W sumie partia Witosa utraciła 1/3 członków, co ostatecznie skłoniło premiera do złożenia dymisji 14 grudnia 1923 r. Dmowski zakończył swój urząd i upadł prawicowy rząd Chjeno-Piasta. Stanisław Cat-Mackiewicz uważał, iż sojusz Narodowej Demokracji z ludowcami musiał być przykry, gdyż w poprzednich latach to właśnie ten obóz atakowała najbardziej, oskarżając o afery korupcyjne. Natomiast sam rząd upadł poprzez gry parlamentarne, a nie różnice ideologiczne. Niestety kolejna szansa na tak samo perspektywiczny III gabinet Witosa zakończy się zamachem majowym przeprowadzonym zbrodniczo przez Piłsudskiego i jego świtę.
Roman Dmowski był dokładnie 49 dni na stanowisku ministra spraw zagranicznych. To czego zaznał przez ten czas spowodowało, iż do wielkiej polityki już nie miał ochoty powracać, zraził się ponownie na polskiej, młodej demokracji, jak w lipcu 1920 roku podczas obrad Rządu Obrony Narodowej, co jest pomijane przez wrogów obozu narodowego, którzy zarzucają, iż nie robił zupełnie nic w trakcie wojny z bolszewikami. Wtedy wolał skupić się na publicystyce oraz na własnym obozie, czego efektem będą częste udziały w zjazdach Związku Ludowo-Narodowego, stworzenie Obozu Wielkiej Polski i w końcu przeobrażenie ZL-N w Stronnictwo Narodowe.
Co ciekawe, znajomość Witosa z Dmowskim przetrwała dłużej, a ten drugi bardzo cenił pierwszego, według wspomnień Wolikowskiej. Dlatego w Nowy Rok 1924, Pan Roman zaprosił Pana Wincentego, do rodziny Niklewiczów, na Marszałkowską 21 w Warszawie. Doszło wtedy do komicznej sytuacji. Premier nie wiedział, że do mieszkania prowadzą inne drzwi, te boczne, mniej majestatyczne i wszedł do kuchni. Kucharka nie znała tego męża stanu i myślała, że jakiś zwykły chłop przyszedł do Pana Romana (Przywódca ludowy ubierał się bez krawata, w wysokich butach, jak na chłopa przystało). Usadziła go na jakimś małym krzesełku i kazała poczekać. Poszła po Dmowskiego na górę i oznajmiła mu, iż jakiś chłop do Prezesa przyszedł. Gdy ten się domyślił kto przybył, momentalnie zerwał z fotela i pobiegł przywitać Witosa, tłumacząc się co właśnie zaszło.
Dwóm wielkim, polskim mężom stanu nie będzie w późniejszym okresie dane sprawować rządów w Polsce. Dmowski będzie podsłuchiwany przez zajęte, przez sanacyjną klikę, MSW, a Witos najpierw w procesie brzeskim, a następnie wyjedzie na emigrację. Tak piłsudczycy dziękowali polskim patriotom… Jak Dmowski kiedyś napisał: „Wolę być zwykłym członkiem wielkiego ruchu ideowo-politycznego, niż wodzem na kupie śmieci”. Twierdzę, że nie muszę wskazywać, którego polskiego polityka miał na myśli.
Bibliografia:
*Prasa międzywojenna*
Gazeta Warszawska. R. 143, 1923, nr 323
Gazeta Warszawska. R. 143, 1923, nr 324
Gazeta Warszawska. R. 143, 1923, nr 334
Gazeta Warszawska. R. 143, 1923, nr 335
Gazeta Warszawska. R. 143, 1923, nr 339
Gazeta Warszawska. R. 143, 1923, nr 341
Goniec Wielkopolski: najstarsze i najtańsze pismo codzienne dla wszystkich stanów 1923.11.21 R.46 Nr 266
Goniec Wielkopolski: najstarsze i najtańsze pismo codzienne dla wszystkich stanów 1923.11.20 R.46 Nr 265
Kurier Poznański 1923.11.13 R.18 nr 259
Kurier Poznański 1923.11.18 R.18 nr 264
Kurier Poznański 1923.11.20 R.18 nr 265
Kurier Poznański 1923.11.21 R.18 nr 266
Kurier Poznański 1923.12.01 R.18 nr 275
Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1923.11.20 R.25 Nr 264
Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1923.11.27 R.25 Nr 270
Mucha. 1923 R.55 nr 45
Myśl Niepodległa 1923 nr 684
Nowy Przyjaciel Ludu 1923.11.22 R.10 Nr 134
Przegląd Poranny: pismo niezależne i bezpartyjne 1923.11.20 R.3 Nr 320,
Przegląd Poranny: pismo niezależne i bezpartyjne 1923.11.21 R.3 Nr 321
Przegląd Poranny: pismo niezależne i bezpartyjne 1923.10.26 R.3 Nr 295
Przegląd Poranny: pismo niezależne i bezpartyjne 1923.12.14 R.3 Nr 343
Przegląd Wieczorny. 1923, № 268
Przegląd Wieczorny. 1923, № 269
Przegląd Wieczorny. 1923, № 270
Przegląd Wieczorny. 1923, № 271
Przegląd Wieczorny. 1923, № 272
Przegląd Wieczorny. 1923, № 285
*Publikacje książkowe*
Cat-Mackiewicz Stanisław, „Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939”, Kraków 2012
Dmowski Roman, „Pisma. Tom X. Od Obozu Wielkiej Polski do Stronnictwa Narodowego, Częstochowa 1939
Kawalec Krzysztof, „Roman Dmowski”, wyd. II Wrocław 2002, wyd. III Poznań 2016
Kułakowski Mariusz, „Roman Dmowski. W świetle listów i wspomnień”, Dębogóra 2018
Micewski Andrzej, „Roman Dmowski”, Warszawa 1971
Muszyński Wojciech Jerzy, Mysiakowska-Muszyńska Jolanta, „Architekt Wielkiej Polski. Roman Dmowski. 1864-1939”, Warszawa 2018
Niklewiczowa Marja, „Pan Roman. Wspomnienia o Romanie Dmowskim”, Warszawa 2001
Wapiński Roman, Narodowa Demokracja 1893-1939. Ze studiów nad dziejami myśli nacjonalistycznej”, Wrocław 1980
Wapiński Roman, „Roman Dmowski”, Lublin 1989
Wapiński Roman, „Roman Dmowski. Współczesne życiorysy Polaków”, Warszawa 1979
Wolikowska Izabella, „Roman Dmowski. Człowiek, Polak, przyjaciel”, Wrocław 2007
*Strony internetowe*
https://pl.wikipedia.org
i stąd wzięły się brednie o „sześciu ojcach niepodległości”…
Nawiązanie stosunków z ludobójczym państwem jakim była Rosja Sowiecka które nieustannie mordowało swoich wrogów , tylko z różnym natężeniem , było wielką hanbą . Jeszcze większą było uznanie mordercy i lata rodziny Romanowów Piotra Wołkowa za wpolrzednego partnera i ambasadora …
Po tym jak Dmowski razem z kolesiami sprzedali pod but sowiecki 2,5 mln Polaków zostawiając ich w Rydze za kordonem , nietrudno było iść na dalszą współpracę z Sowietami – a czym to się skończyło widzieliśmy 17 września – tak zawsze kończy się próba ” unormowania ” stosunków z ludożercami !
Panie Piotrze 17 września to efekt nieodpowiedzialnej polityki sanacyjnej. Zacytujmy słowa ministra Józefa Becka „w wypadku wojny z Niemcami Polska oprze się na Związku Radzieckim”. Roman Dmowski prowadził realpolityk, którego sanacja nigdy nie potrafiła. Oskarżanie go za kleskę podczas II wojny światowej, uważam za niegodne!
Piotrze, a czy Józef Piłsudski przypadkiem nie romansował z nazistami? Przypomnijmy słynne zdjęcie z Goebbelsem na prośbę marszałka. Jak naziści zdobywali Polskę, to pod grobem Piłsudsiego oddawali strzały honorowe. Goebbels nazwał w dziennikach Piłsudskiego „naszym pionkiem w grze”. Trwa dyskusja nad tym, czy Pisłsudski nie planował zawrzeć sojuszu wojskowego z III Rzeszą. Dmowskiemu nawet by to na myśl nie przyszło.
Piotr ty antypolski trolu, do pięt nie dorastasz Wielkiemu Polakowi R.Dowskiemu, wszystkie szczury nigdy nie umiały dostrzec wielkości Polskiego Patrioty, jesteś zwykłym miernotom, dlatego Polska jest na dnie, przez takich oportunistów. Hańba, że w Polsce zalęgło się tyle miernot i ułomnych nieznających historii Polski i Jej wielkich Bohaterów zgniłych miernot. Nie pisz więcej, bo krew mnie zalewa , aby ci …………………………….
Świetny felieton, super fajny wycinek historii, publikacja zachęciła mnie do poznania bliżej Wielkiego Polaka R.Dmowskiego, zakupię jego dzieła, dziękuję autorowi za wyczerpujące informacje, dziękuje za tak rzetelny materiał, który wymagał dużego zaangażowania i wiedzy . Zastanawia, jak wielu nie rozumie tego Welkiego Ojca Niepodległości, to musi być pewnego rodzaju ułomność sfery psychicznej i rozumu.
Po prostu jest bardzie wiele osób, które jak napisał Pan Roman, „bardziej nienawidzą Rosji, niż kochają Polskę”. Żeby dokopać Rosji, polscy politycy aranżują najbardziej idiotyczny w naszej historii sojusz z Ukrainą, który nas po prostu zrujnuje. Opamietania tych ludzi nie należy się spodziewać, doprowadzą ten kraj na skraj upadku. Już nie mamy Dmowskiego…
Polecam wszystkim biografię „Krzysztof Kawalec, Roman Dmowski, Poznań 2016 r.”. Autor komplewsowo wyjaśnia politykę Dmowskiego. Oskarżanie Pana Romana o partactwo i nieudolność spowodowaną sanacyjnym urojeniem o mocarstwowości, uznaję po prostu za przejaw typowo pisowskiej mentalności, machania szabelką i bredzeniem o pokonaniu Rosji. Wojna Polski z Rosją będzie katastrofą porównywalną do zaborów i 1 września. Im szybciej ludzie to pojmą, tym lepiej dla ich zdrowia.