Tęczowe feministki uprzedmiotowują kobiety
Feministki można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to zwyczajne kobiety o silnym charakterze i zdrowym światopoglądzie, które stawiają sobie za punkt honoru reagować w sytuacjach gdy godność kobiety jest naruszana tylko ze względu na to, że jest kobietą, kiedy takie traktowanie nie ma uzasadnienia. Druga grupa to te wściekle owładnięte ideologią walki z męskim szowinizmem, dopatrujące się dyskryminacji nawet w tak prostych gestach jak uśmiech, przepuszczanie przodem czy komplement. I paradoksalnie właśnie one, w swojej zaciekłej i ślepej walce o „emancypację” i „wyzwolenie” własnej płci przyczyniają się do przedmiotowego traktowania kobiet przez biznes w trzech obszarach :surogacji, prostytucji i aborcji.
SUROGACJA to urodzenie dziecka (dzieci) przez kobietę i oddanie go za pieniądze komuś, kto wcześniej je zamówił, a więc po prostu sprzedaż dziecka. Wszystko rozbija się jedynie o to, by transakcja była legalna w świetle prawa. Moralność jest w tym kontekście silnie relatywizowana, żeby znieczulić nie tylko surogatkę i przyszłych rodziców, ale i opinię publiczną, wytwarzając społeczne przyzwolenie. Kobiety są traktowana jako inkubatory, mające spełnić swoje zadanie reprodukcyjne, w oderwaniu od własnych instynktów macierzyńskich, które się w nich rodzą, a także zmian biologicznych, szykujących je do roli przyszłych matek. Wiele z nich dopiero po wszystkim zdaje sobie sprawę ze swojego dramatu, ale wtedy jest już za późno. Ponadto bardzo często do surogacji wykorzystywane są kobiety zdesperowane, w rozpaczliwej sytuacji materialnej.
Jest to tym bardziej perfidne postępowanie, że przedmiotem w tej grze staje się nie tylko kobieta, ale również dziecko! Dziecko, które nie jest w stanie wyrazić swojego sprzeciwu i które również dotyka stres w związku z całym przedsięwzięciem. Wszystko w imię kaprysu bogatych lub niemogących się pogodzić z prawami biologii.
Gorzej tym bardziej, że takie praktyki są promowane nie tylko przez propagandę, ale i rozrywkę, np. Phoebe Buffay grana przez Lisę Kudrow w znanym i lubianym serialu „Przyjaciele”. W jednym z wątków rodzi trojaczki swojemu bratu i jego partnerce, a potem wszyscy zostają szczęśliwą rodziną. Zresztą Kudrow, skądinąd bardzo dobra, sympatyczna i charyzmatyczna aktorka, w innych scenach promowała też ruch LGBT czy wspaniałość korporacji, ukazując ich krytyków jako zwykłych hipokrytów. Cóż więc się dziwić?
PROSTYTUCJA jest zagadnieniem jeszcze ciekawszym, ponieważ z pozoru sytuacja wydaje się dość oczywista: kobiece ciała są wykorzystywane do zaspokajania żądzy przedstawicieli opresyjnego patriarchatu. Wydawałoby się, że dla tęczowych feministek to idealny impuls do działania. Okazuje się, że niekoniecznie, bowiem to kobieta sama ma decydować czy chce się puszczać. Wystarczy jedynie zalegalizować cały proceder, zapewnić kobietom godziwe zarobki i warunki i zamiast prostytutkami czy dziwkami nazywać je pracownicami seksualnymi. Oczywiście w obronie ich godności i upodmiotowienia!
Temat ABORCJI znamy z kolei aż za dobrze. Prawo do decydowania o własnym ciele, itp., itd. Na legalizacji korzystają jednak głównie korporacje. Kobieta znów się staje maszyną na taśmie produkcyjnej, a dziecko odpadkiem, ale czasem i towarem – w zależności od potrzeb. Odpadkiem kiedy trzeba się go prostu pozbyć – wtedy wzbogaca się jedynie przemysł aborcyjny, a w drugim kiedy komórki abortowanych płodów są wykorzystywane ponadto w farmaceutyce czy kosmetologii.
By opisane procedery odbywały się z błogosławieństwem tłumu lub przynajmniej z jego milczącym przyzwoleniem, wprowadzana jest cała paleta słownictwa zastępczego. W przypadku surogacji mamy do czynienia z „macierzyństwem zastępczym” „autonomią reprodukcyjną”, „matką zastępczą”, ale i określeniami ocierającymi się o skrajny debilizm, jak „osoba z penisem” (dawca nasienia, przyszły ojciec) czy „właścicielka macicy”(surogatka). Była też mowa o dumnie brzmiącej „pracownicy seksualnej” w przypadku prostytucji, w przypadku aborcji dziecko staje się jedynie „płodem”. A biznes się kręci. Wspaniały dar macierzyństwa i tacierzyństwa staje się zwykłą transakcją handlową, a kobiety i dzieci towarem na półce. W imię wyzwolenia mamy więc moralny nihilizm.
Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że zamiast rzetelnej debaty nad przyczynami niepłodności w dzisiejszych czasach i środkami zaradczymi proponuje się poszerzenie rynku adopcyjnego oraz surogacji. Nawet przepisy zakazujące „macierzyństwa zastępczego” w danym kraju bywają dziurawe, gdyż pozostawiają furtki by np. dokonywać i legalizować takie transakcje zagranicą. Czy to jest więc ten wspaniały fundament pod idealne społeczeństwo przyszłości?
W oparciu o „Żywy towar” – Birgit Kelle
Przeczytaj także: