Szok! Puste łóżka na Stadionie Narodowym droższe niż leczenie w szpitalach
W normalnych szpitalach stawka za pobyt pacjenta z COVID -19 wynosi od 330 do 630 zł za dobę w zależności od poziomu saturacji pacjenta. Za pacjenta pod respiratorem NFZ płaci 1,1 tys. zł. Stawki w szpitalach tymczasowych są o wiele wyższe. Już sama gotowość do udzielania świadczeń to 822 zł za dobową dostępność jednego łóżka. Puste łóżka na Stadionie Narodowym są droższe niż leczenie w normalnym szpitalu. A stawka za użycie respiratora jest czterokrotnie wyższa!
4 listopada Narodowy Fundusz Zdrowia opublikował zarządzenie, w którym przedstawiono stawki obowiązujące dla szpitali tymczasowych. Opłata ryczałtowa za gotowość do udzielania świadczeń będzie kosztować 822,42 zł (za dobową dostępność jednego łóżka); hospitalizacja związana z leczeniem COVID -19 to 1 026,40 zł (za osobodzień); opłata ryczałtowa za gotowość do udzielania świadczeń pacjentom wymagającym wentylacji – 3 773,70 (za dobową dostępność jednego stanowiska umożliwiającego prowadzenie wentylacji mechanicznej pacjenta); hospitalizacja związana z leczeniem COVID -19 pacjenta wymagającego wentylacji mechanicznej – 4 321,14 (za osobodzień). Fundusz zapłaci też ryczałtem za gotowość punktu przyjęć w szpitalu tymczasowym – 18 299 zł (za dobową gotowość do udzielania świadczeń).
Kryteria przyjmowania do szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym zostały skonstruowane w taki sposób, żeby trafiały tam wyłącznie osoby w stanie lekkim. Nie przyjmuje się pacjentów z ciężkim zapaleniem płuc, z niewydolnością oddechową i z chorobami współistniejącymi. Tacy pacjenci trafiają do normalnych szpitali, które otrzymują niższa stawkę za ich leczenie niż szpitale tymczasowe za gotowość do udzielania świadczeń dla przypadków lekkich.
Dr Tadeusz Jędrzejczyk, specjalista w dziedzinie zdrowia publicznego, były prezes NFZ, obecnie dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego ocenia, że rząd chce pokryć przynajmniej część kosztów stworzenia szpitali tymczasowych pieniędzmi z budżetu NFZ. Zwraca też uwagę, że decyzja o budowie szpitali tymczasowych została podjęta bez zabezpieczenia koniecznej kadry medycznej.
W sieci pojawił się film pokazujący, jak wygląda szpital tymczasowy na Stadionie Narodowym. Oto najdroższy szpital w Polsce.
Nagranie z wczorajszego dnia z Sanatorium Narodowego. Dla osoby, która pierwsza znajdzie na filmie pacjenta nagroda w postaci szczepionki C-19 w ilości 0,7 l. Łóżka z epoki wczesnego Gierka. pic.twitter.com/hwjSWwySHA
— Ryszek M.D. (@RyszekMD) November 11, 2020
Źródło informacji: mp.pl
Zobacz też:
Szpital na Stadionie Narodowym tylko dla lekkich przypadków. To izolatorium, a nie szpital!
Dodrukuje się … ile będzie trzeba .
Dokładnie, tak zawsze rozwiązują problemy socjaliści z PiSraela 😉
Szok! Znowu nie zakumaliście, o co chodzi i wciskacie bzdury. Choć, w sumie nie szok, zupełnie mnie to nie dziwi.
Rozliczenie zwykłego szpitala składa się z kilkudziesięciu pozycji, rozliczenie szpitali tymczasowych z kilku. W kwocie wskazanej w Szpitalu Narodowym są elementy, które rozlicza NFZ ze szpitalami w innych pozycjach – wynagrodzenia, dodatki covidowe. To mniej więcej tak, jakbyście porównywali cenę bułki z ceną hamburgera albo cenę zupy z ceną obiadu. Brawo, a można było choć próbować to sprawdzić, „dziennikarze”…
P.S. Fajny ten filmik z pustymi łóżkami jednego lewaka z Twittera, który promujecie. Szkoda, że dłużej nie zatrzymał kamerki w miejscu, gdzie leżą pacjenci. Nie ma ich jeszcze dużo, łącznie było 60. Wiem, że bardzo usilnie staracie się, publikując covidowe bzdury, by było ich dużo więcej. Zobaczymy, czy wam się powiedzie, bo ostatnie ograniczenia zdają się spowalniać rozwój zakażeń, ale kto wie.
Rozwój zkażen spowalnia mniejsza ilość przeprowadzonych testów, Covidianko.
Patrz, Egil, jaki ty mało świadomy rzeczywistości jesteś… No to cię uświadomię – zobaczmy sobie, jakie były ilości testów w ostatnim miesiącu, co tydzień i w ostatnich dniach oraz czy widzimy zależność z ilością zakażonych. Jedziemy:
15.X – 64 tys. testów, 8000 przypadków
22 X – 50 tys. testów (a więc o 20% MNIEJ niż tydzień wcześniej) – 12 tys. przypadków (przypadków WIĘCEJ o 50% niż tydzień wcześniej)
29 X – 67 tys. testów (ZBLIŻONA liczba do 15 X), 20 tys. przypadków (150% WIĘCEJ niż 15 X)
5 XI – 65 tys. testów (ZBLIŻONA liczba do 15X), 27 tys. przypadków (prawie 250% WIĘCEJ niż 15 X)
obecnie – 41 tys. testów (a więc o 30% MNIEJ niż 15 X) i 19 tys. przypadków (WIĘCEJ o prawie 150%)
Zatkało?
Nie, gamoniu, to nie ilość testów warunkuje ilość przypadków. Wręcz odwrotnie, to ilość przypadków bardziej wpływa na ilość testów – bo mniejsza ilość zarażonych styka się, co do zasady, z mniejszą ilością ludzi, stąd mniejsza liczba osób która kierowana jest na testy.
Jednak okazuje się, że obostrzenia działają. Surprise, covidioci.
Test RT-qPCr daje wyniki pozytywne w reakcji na wiele innych zakażeń dróg oddechowych, włącznie z popularną para-grypą i jeszcze mało popularną w tym roku grypą. Obie choroby dają również podobne objawy do koronawirusa. Mamy sezon jesienny, wiec ilość zachorowań wzrosła. Jak co roku.
Nie masz, głuptasie, pojęcia o czym piszesz.
Po pierwsze, nie ma takiej nazwy testu. Ale przyjmijmy, że to tylko literówka.
Po drugie, wyniki fałszywie dodatnie testu RT-PCR to według brytyjskich badań 0,8 – 4 procent.
Po trzecie, na Covid w tym roku zmarło już więcej osób, niż rocznie umiera na grypę (według szacunków uwzględniających powikłania grypowe, bo statystyki są zaniżone). A zaraziło się Covid, oficjalnie przynajmniej (ale zgony też liczymy oficjalne) 20 procent mniej niż się średnio zaraza grypą.
Po czwarte, w październiku mamy tygodniowo ponad 50 procent zgonów ogółem więcej niż w najgorszych tygodniach całego dziesięciolecia. Covid zatem nie zamienił się rolami z sezonową grupką, tylko pandemia jest i zabija.
Tak więc, misiu, przestań p…..ć i lepiej dowiedz się czegoś w materii, w jakiej próbujesz zabierać głos.
@Matka Polka
Nawiedzona płaskoziemianko, tu masz podsumowanie badań nad poziomem błędów dostępnych testów: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7457918/ i https://www.scielo.br/scielo.php?pid=S0104-42302020000700880&script=sci_arttext
Już na pierwszy rzut oka widać, że ilość osób uczestniczących w testach jest niezwykle niska, a ocena wyniku testu opierała się na bardzo niepewnej diagnozie klinicznej, a nie na potwierdzonej obecności wirusa w organizmie.
Pozostałe zarzuty są sformułowane w artykułach.
Tak czy owak, jest to test o kompletnie nieznanej stopie błędów, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych.
Na dodatek wiadomo, ze test wykazuje spore „niespecyficznosci”, w związku z tym ta stopa błędów zmienia się w zależności od zanieczyszczenia próbki innymi wirusami (większego w „okresie grypowym”).
„Spore”, ale również nieznane.
A przecież mamy również wielu producentów testów, wiele też odmian. Byłoby czymś nadzwyczajnym, gdyby poziom błędów testów pochodzących od rożnych producentów był ten sam.
Co więcej ten sam producent może poprawiać lub pogarszać swój produkt, zwłaszcza tak słabo przetestowany i na prędce wdrożony do produkcji.
W drugim z powyższych artykułów poprawność wyników przy 5 procentowej chorobowości jest oszacowana na 55%. 5% chorobowość oznacza, że w Polsce chorych na SARS-Covid-19 jest 2 miliony ludzi.
Z tego wszystkiego wynika zupełna nieprzydatność testów do oceny statystycznej, a nawet do celów diagnostycznych.
Oczywiście, zawsze można uznać, że jeżeli chory wg testu jest zdrowy, to znaczy, że jest „chory bezobjawowo”.
Istnieje również możliwość przypisania SARS-Covid-19 również w przypadkach, gdy test nie dał wyniku pozytywnego. Takie przykłady znam z bliskiego otoczenia, również w przypadku urazu.
Sprawdzałem ilość deklarowanych ofiar koronawirusa versus wzrost liczby zgonów i w najlepszych przypadkach liczba ofiar koronawirusa była wyraźnie niższa od wzrostu liczby zgonów. W najgorszych przypadkach śmiertelność na koronawirusa nie znalazła żadnego odzwierciedlenia we wzroście umieralności. Nawet wyjątkowo łagodny okres grypowy 2019/2020 wywołał podobną liczbę przypadków śmierci. Skąd zatem to specjalne traktowanie koronawirusa?
A teraz o aktualnej sytuacji w Polsce.
Poziom medycyny jest jednym z głównych powodów wydłużenia czasu życia.
Pozbawienie ludzi, zwłaszcza starych, dostępu do lecznictwa, czas życia skróciło.
Również fatalna sytuacja w szpitalach, gdzie rodziny nie mają dostępu, a ciężko chorzy nie mają żadnego kontaktu ze światem, co na pewno nie wpływa pozytywnie ani na ich kondycję psychiczną, ani na poziom opieki.
Jeżeli, jak zdajesz się twierdzić, ten wzrost umieralności jest skutkiem koronawirusa, to po co te wszystkie testy, skoro 4/5 wszystkich przypadków śmierci pozostaje niewykryte?
Ile w takim razie przypadków zachorowani pozostaje niewykrytych? Czy warto wydawać tak olbrzymie pieniądze na odizolowanie 1/5 nosicieli? To przecież absurd i marnotrawstwo.
Oczywiście rząd będzie próbował przypisać spowodowaną przez siebie śmierć ludzi „koronawirusowi” – na pewno nie przyznają się do niczego, to nie ten typ człowieka.
Można by jeszcze tak długo o widocznej gołym okiem zupełnie ignorującej fakty propagandzie, nieustannym zacieraniu pojęć, wyolbrzymianiu liczby ofiar przez manipulowanie danymi itd.
To wszystko, jak masz pytanie to pytaj, ale nie wymądrzaj się, bo mam wrażenie, jakbym dyskutował z prawnikiem mechanicznie powtarzającym zasłyszane gdzieś frazy.
@Rebih
Oj Rebih, dobrze, że próbujesz bronić się podrzucając linki do artykułów naukowych. Gdybyś ty jednak jeszcze rozumiał, co tam jest napisane… Wśród covidowych płaskoziemców to jednak ewenement, więc z racji, że mi zaimponowałeś, wytłumaczę ci dłużej i bardziej kompleksowo, gdzie się pogubiłeś.
Zacznijmy od rzeczy najistotniejszej – mądrzysz się na końcu, że powtarzam po innych niczym prawnik i jak coś mam cię pytać. Tyle że, widzisz Rebih, dobry prawnik (czy ogólnie, rozsądny człowiek) do spraw, w których ekspertem nie jest, powołuje biegłych, słucha opinii autorytetów, a nie sam wyciąga wnioski. Pozwolisz więc, że nie spytam ciebie, jakiegoś internetowego anonima, który próbuje recenzować publikacje naukowe, tylko zapytam ekspertów, jak interpretują wyniki. Przykładowo (opinii więcej ci chętnie znajdę), biostatystyk (a więc ktoś najbardziej merytorycznie ku temu właściwy), dr Paul Birrell z Uniwersytetu Cambridge (zacna uczelnia) rzecze: „To, jak rozumieć odsetek fałszywie dodatnich wyników jest mylnie zrozumiane i kwestia ta może się różnić w zależności od miejsca i powodów wykonywania testu. Najczęściej przyjmuje się, że jest to liczba bliska 0,5%”. Inni podają zbliżone liczby, przywołani przeze mnie brytyjscy naukowcy pisali o 0,8-4%.
W przywołanych przez ciebie artykułach nie ma stwierdzeń, które tu powołujesz. Przykładowo, nie ma stwierdzenia, że nie da się oszacować skuteczności testów, są uwagi do kilkudziesięciu artykułów, że nie ma spójnej metodyki badań i nie da się czegoś przyjąć jednoznacznie. Nie znaczy to, że nie można ustalić przedziału albo go oszacować. Nie ma np. stwierdzenia, że liczba testowanych do badań była mała, to jest zarzut do niektórych artykułów bazujących na testach na 10 osobach, ale jest tam wiele artykułów, gdzie testowanych było ponad 1000 ludzi. I tym podobne manipulowanie lub niezrozumienie treści.
Bzdurą jest też to, co piszesz o owych 55% – po prostu nie rozumiesz znaczenia tego sformułowania i odniesienia go do 5% osób, które zachorowało, a przy okazji, brzydko manipulujesz, pomijając, iż przy innych założeniach skuteczność testu autorzy oceniają na 96%. O tym jeszcze niżej.
Rozwińmy, czego w temacie testów fałszywie pozytywnych nie rozumiesz przede wszystkim, czytając owe artykuły? Otóż, jak rzekł przytoczony dr Birell, istotne jest, kto jest testowany. Miesza ci się tu zupełnie zagadnienie losowych, powszechnych testów społeczeństwa (gdzie faktycznie autorzy 2-go artykułu podają, że wtedy skuteczność może jest 55%) z testami ukierunkowanymi na badanie przypadków podejrzanych lub z objawami (gdzie autorzy tekstu podają przykład choćby personelu medycznego i 96% skuteczności). My nie testujemy całego społeczeństwa, zdajesz sobie więc może już sprawę, że przykład był, że tak powiem, z d….y.
Jeśli na przykład przetestowałeś losowo 1000 osób pod kątem Covid-19 na początku września, dane z badania infekcji w Wlk. Brytanii sugerują, że powinieneś się spodziewać, że jedna z nich faktycznie ma wirusa. Przy współczynniku fałszywie dodatnich 0,8%, masz 7 fałszywych trafień. Wydaje ci się to dużo, aż 80%, prawda? No tyle, misiu, że to tak nie działa.
Ludzie testowani nie są przypadkową próbą publiczną. Są to ludzie, którzy mają objawy, przebywają w domach opieki, szpitalach, mieli kontakt itp. lub przebywają w gorących miejscach.
Weźmy znowu na przykładzie danych z UK z września – w przypadku testowania konkretnej, podejrzanej grupy, 7% testów było pozytywnych. Oznacza to, że na każde 1000 przebadanych osób 70 było pozytywnych. Nawet przy współczynniku wyników fałszywie dodatnich wynoszącym 0,8% siedem z nich byłoby fałszywie dodatnich, ale 63 byłoby to prawdziwie pozytywne. Czyli blisko 85%.
Jak zatem widzisz, porypało ci się totalnie znaczenie tego, czym jest odsetek fałszywie pozytywnych wyników i jaki ma to wpływ dla weryfikacji ilości zarażonych Covid-19. I tego nie zrozumiałeś choćby w kontekście drugiego artykułu, przywołując te 55%, podczas, gdy już bardziej powinieneś przywołać padające tam 96% lub 84%
Mam nadzieję, że kumasz już, dlaczego wyniki fałszywie pozytywne nie mają żadnego istotnego wpływu na podawane wartości zakażonych i głupotą, wynikającą z niezrozumienia materii, jest gadanie, że większość zakażonych to może fałszywie rozpoznani.
P.S. Ale, jak nie zrozumiałeś, to pytaj:)
BLA BLA BLA BLA
TAK?
Po szczepieniach się zapełnią.
A wiesz, możliwe. Miejmy nadzieję, że szczepienia opanują wirusa, natomiast przy okazji uaktywnią się pewnie wybitne świry antyszczepionkowe, będzie gdzie ich położyć i leczyć psychiatrycznie.
Dobrze, że wygasiliśmy gospodarkę dla wirusa, który cechuje 99,97% przeżywalności.
Zacznijmy od tego, że nie wygasiliśmy – zamknięte zostały jedynie niektóre branże.
I skąd taką z d…y liczbę wytrzasnąłeś? Śmiertelność na Covid szacuje się średnio m.in. dziesięciokrotnie wyżej. Oczywiście, to wciąż nie liczba piorunująca, ale:
– w grupie powyżej 70 jest to już odsetek na tyle niebezpieczny, że chyba tylko ostatni baran lekkomyślnie narażałby np. swoich starszych rodziców
– w przypadku zupełnego paraliżu służby zdrowia, którego byliśmy już blisko, śmiertelność skoczy bardzo mocno, wśród cięższych przypadków
– paraliż służby zdrowia, jaki mamy teraz (nie zupełny jeszcze) to też mocno zwiększone zgony ludzi z innych powodów. W październiku co tydzień mieliśmy aż o 50% więcej zgonów w Polsce niż w najgorszych tygodniach całego 10-lecia.
To powinno wystarczyć, do uświadomienia sobie, że to nie są żarty, więc mam nadzieję, że zrozumiałeś.
@Matka Polka Skąd ta nadzieja? Pandemia sama się już opanowała, szumnie zapowiadana „druga fala” pojawiła się tylko w kilku krajach. Może nastąpi jeszcze jakieś „echo”, ale, generalnie, populacja jest już w dużej mierze odporna, a zanim te szczepionki dojadą, nie będą potrzebne. Co do samych szczepionek: czołowe laboratoria pracują nad szczepionkami na koronawirusy od lat, jak na razie nieskutecznie, mimo, że na pierwszego, kto opracuje tę szczepionkę, czeka fortuna. I teraz, nagle coś ich oświeciło i odnieśli sukces tylko dlatego, że już ją sprzedali i zbliża się termin dostawy. Jeśli będą postępować etycznie, napełnia ampułki wodą destylowaną.
Oj, kłamczuszek i to jaki. Albo po prostu wyjątkowo nie ogarniasz rzeczywistości. W całej Europie czy Stanach masz II falę, że hej. Wyjątkiem są niektóre kraje Azji – być może rozsadek tamtego społeczeństwa (noszenie masek, mało covidiotów), nowoczesna technologia i sprawna służba zdrowia zrobiły swoje).
Po drugie, stadnej odporności przez przechorowanie żadne społeczeństwo jeszcze nie nabrało. Dowodzi tego przykład Szwecji, mającej podobne statystyki zachorowań i większe zgonów (na mieszkańca) niż inne kraje – tam miało to zadziałać, nie wyszło. Podobnie, UK, gdzie wyszła z tego katastrofa i od tego odstąpiono.
A skąd wiara, że będzie lepiej? Szczepionka już jest, wg wstępnych badań na 90 procent skuteczna (a kolejne w drodze) Oczywiście, do jej wprowadzenia jeszcze długie miesiące, oczywiście, to badania wstępne, oczywiście może trzeba będzie ją powtarzać co pewien czas, oczywiście nie każdy się zaszczepi, ale generalnie miej misiu, wiarę w naukę i medycynę – gdyby nie medycyna, w tym szczepienia, to byś miał teraz misiu średnią długość życia 30 lat.
Zapełnią się rannymi, po wojnie z Białorusią!
A za wszystko w rezultacie końcowym zapłacą, jak zawsze podatnicy. Tak, jak było w przypadku 70 mln zł. wyrzuconych w błoto przez durnia Sasina z PiSraela
Tak w praktyce rządzą socjaliści z PiS-u, czyli marnotrawstwo pieniędzy podatników i wysokie podatki!
Ale przecież premierem jest doradca Tuska, czyli Pinokio Morawiecki, więc nawet etatowy pisowski troll „Matka żydówka” nie powinna być zdziwiona. 🤣
Ło Matko
Przecież to szpital PRowy, a funkcja antycovidowa jest tu najmniej istotna. Tak jak 100 tys.mieszkań plus czy milion aut na baterie. Covid covidem, a chorzy z różnymi symptomami nie są diagnozowani, tylko sugeruje im się testy na covid. W rezultacie wróciliśmy do czasów Gomułki, kiedy pozbawieni ubezpieczeń zdrowotnych rolnicy trafiali do szpitali gdy już często było za późno. Teraz ludzie z zapaleniem wyrostka, zawałem, zapaleniem płuc itp. trafiają do szpitala czy nawet tylko pod szpital w stanie częstobeznadziejnym. Ale władza chwali się szpitalem na narodowym. Przypomina mi to „Kogel mogel” i zamkniętą, nieużywaną „łazienkę w domu Zenona Solskiego oraz używaną, roztelepaną sławojkę na jego podwórzu
Czy ktoś wie kto jest właścicielem w/w szpitala, kto wysysa bajońskie kwoty ze skarbu państwa, na jakie konta wypływają dzisiątki milionów PLN?????????
Ten cały mycko-świrus to nic innego jak zaplanowany przez żydostwo talmudyczne mord rytualny na Ludziach.
Sam jesteś, Heniu, mycko-świrus. Zrób społeczeństwu przysługę i p….j się czymś w mocno w głowę. Albo chociaż nie pisz w Internecie, bo głupota tego typu jest również mocno zaraźliwa.