P. Szymański: Czyszczenie przedpola – plan doktora Hansa Ehlicha wciąż aktualny

Zamek Królewski w ukraińskich barwach/ fot. screen
5

Obszar dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego został na trwałe oderwany od Rzeczypospolitej 24 października 1795 kiedy to monarchowie Rosji, Prus i Austrii uzgodnili wzajemnie traktat, zgodnie z którym przeprowadzili ostatni, pełny, III rozbiór Rzeczypospolitej. Traktat rozbiorowy został podpisany w Petersburgu przez Fryderyka hrabiego Augusta Emanuela von Tauenzien, hrabiego Iwana Ostermanna, hrabiego Aleksandra Bezborodko i hrabiego Arkadija Morkowa. Większość ziem dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego została wcielona do imperium rosyjskiego. II Rzeczpospolita odzyskała tylko część utraconych ziem, aby je ponownie utracić we wrześniu 1939 na mocy Traktatu Ribbentrop-Mołotow podpisanego w Moskwie 23 sierpnia 1939 roku. Linia Curzona stała się demarkacyjna między Rosja Sowiecką a Niemcami. W wyniku konferencji w Teheranie (28 października do 1 grudnia) 1943 r., a następnie w Jałcie (od 4 do 11 lutego 1945 r.) i Poczdamie (17 lipca do 2 sierpnia 1945 r.), Linia demarkacyjna Paktu Ribbentrop-Mołotow została oficjalnie uznana za wschodnia granice Polski. Owszem, Alianci dokonali nieznacznych zmian na tej linii na korzyść Polski, jednak Polska bezpowrotnie utraciła ziemie, które nazywamy Kresami.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Z ziem dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego wyodrębniły się trzy niepodległe państwa Litwa, Białoruś i Ukraina. Wszystkie trzy państwa swoje obecne granice zawdzięczają Józefowi Stalinowi.

23 grudnia 1791 na mocy ukazu Caryca Katarzyna II utworzyła Strefę Osiedlenia, w której nakazała zamieszkiwać Żydom. W ten sposób Katarzyna II próbowała powstrzymać migrację polskich Żydów na ziemie rdzennie rosyjskie. W skład tej strefy wchodziły zachodnie gubernie rosyjskie, utworzone po rozbiorach Polski, także gubernie południowo-zachodnie nadczarnomorskie.

Mapa pokazująca procent ludności żydowskiej w strefie osiedlenia ok. 1905 roku
Mapa pokazująca procent ludności żydowskiej w strefie osiedlenia ok. 1905 roku

Ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego stały się de facto kolebką obecnego Izraela. Na tym terenie kształtowała się państwowość i tożsamość narodowa Żydów. Stąd wywodzi się cały ruch syjonistyczny, który zapoczątkowała Haskala, czyli Żydowskie Oświecenie. Na tych terenach narodził się Chasydyzm, oraz jego odłam Chabad-Lubawicz. Tu powstał Chowewej Syjon, żydowski Bund (Powszechny Żydowski Związek Robotniczy na Litwie, w Polsce i Rosji), Mizrachi, oraz światowy ruch ORT (Общество Ремесленного Труда). Część z tych organizacji działa po dziś dzień jak na przyklad ORT (https://ort.org/en/ ) i Mizrachi (https://mizrachi.org/ ). Theodor Herzl i Władimir Ze’ew Żabotyński budowali zręby obecnego Izraela na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Nic więc dziwnego, że twórcą Linii Curzona był nie kto inny jak syjonista Lewis Bernstein Namier aka Ludwik Bernstein Niemirowski.

Wzdłuż Linii Curzona przebiega także Wielka Schizma czyli podział między katolicyzmem a kościołem wschodnim. Profesor Henryk Paszkiewicz w monumentalnej trylogii o korzeniach narodu Ruskiego doskonale opisał wpływ prawosławia na kształtowanie się tożsamości narodowej Rusi, czyli Białorusinów, Rosjan i dzisiejszych Ukraińców. Schizma trwa, ma wpływ na obecne stosunki międzyludzkie, politykę, jest podziałem stałym i niezmiennym. Niestety ten podział jest pomijany i przemilczany.  Trzeba pamiętać, że Hetman Konstanty Iwanowicz Ostrogski, który pokonal Rosjan pod Orsza w 1514 roku, wyznawał prawosławie, był Rusinem i został pochowany w Ławrze Peczerskiej w Kijowie. Wielkie Księstwo Litewskie było też terenem starcia się katolicyzmu z protestantyzmem. Symbolicznymi postaciami kontrreformacji są Jezuici Piotr Skarga założyciel Uniwersytetu Wileńskiego i Święty Męczennik za wiarę Andrzej Bobola, autor Ślubów Lwowskich Króla Jana Kazimierza.

W tym tyglu powstała Unia Brzeska w 1596 roku, połączenie kościoła prawosławnego z katolickim. Ten jakże wybuchowy mariaż, leży u podstaw ludobójstwa Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Tak zwana Doktryna Giedroycia i polski prometeizm również wywodzą się z obszaru Wielkiego Księstwa Litewskiego. Od wieków cały ten obszar jest niesłychanie niestabilny czego jesteśmy naocznymi świadkami.

Największa czystka etniczna XXI w.

Litwę zamieszkuje około 2.8 milionów ludzi, Białoruś 9.34 milionów, obecnie zaś szacuje się, że w wyniku wojny populacja Ukrainy spadła do 21 milionów. Całkowity obszar tych trzech państw wynosi 876,450 km2, mniej więcej tyle co Francja i Niemcy razem wzięte. Wszystkie państwa które wyrosły z Wielkiego Księstwa Litewskiego mają problemy z demografia i pratycznie wymieraja. Ten olbrzymi obszar Europy staje się pustkowiem. Tocząca się wojna na Ukrainie tylko przyspieszyła proces depopulacji całego pasa od Bałtyku po Morze Czarne. Należy zatem postawić pytanie w czyim interesie jest pozbycie się ludności etnicznej tych obszarów? Natura nie lubi próżni, a naturalnym procesem będzie ponowne zasiedlenie tych terenów tylko przez kogo i w jakim czasie to nastąpi?

Polska po II Wojnie Światowej stała się monolitem etnicznym, jednak od 1989 roku można zaobserwować proces wymiany ludności. Traktat Lizboński podpisany przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego umożliwia niekontrolowane osadnictwo.

„ROZDZIAŁ 1

POSTANOWIENIA OGÓLNE

Artykuł 61

  1.   Unia stanowi przestrzeń wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości w poszanowaniu praw podstawowych oraz różnych systemów i tradycji prawnych Państw Członkowskich.
  2.   Unia zapewnia brak kontroli osób na granicach wewnętrznych i rozwija wspólną politykę w dziedzinie azylu, imigracji i kontroli granic zewnętrznych, opartą na solidarności między Państwami Członkowskimi i sprawiedliwą wobec obywateli państw trzecich. Do celów niniejszego tytułu, bezpaństwowcy są traktowani jak obywatele państw trzecich.
  3.   Unia dokłada starań, aby zapewnić wysoki poziom bezpieczeństwa za pomocą środków zapobiegających przestępczości, rasizmowi i ksenofobii oraz zwalczających te zjawiska, a także za pomocą środków służących koordynacji i współpracy organów policyjnych i sądowych oraz innych właściwych organów, a także za pomocą wzajemnego uznawania orzeczeń sądowych w sprawach karnych i, w miarę potrzeby, przez zbliżanie przepisów karnych.
  4.   Unia ułatwia dostęp do wymiaru sprawiedliwości, w szczególności przez zasadę wzajemnego uznawania orzeczeń sądowych i pozasądowych w sprawach cywilnych.

Cały tekst traktatu: https://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/?uri=uriserv%3AOJ.C_.2007.306.01.0001.01.POL&toc=OJ%3AC%3A2007%3A306%3ATOC#a-001

Prezydent Lech Kaczyński podpisał Traktat Lizboński bez debaty publicznej. Polakom nie wyjaśniono, że jest to traktat, który tworzy państwo federacyjne na wzór Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.  Unia Europejska podobnie jak rząd federalny USA, gwarantuje sobie prawa federalne do ktorych zaicza się tworzenie i prowadzenie polityki zagranicznej, handlowej a także ingerencji w prawo cywilne jaki i karne państw członkowskich.

Artykuł 61a

Rada Europejska określa strategiczne wytyczne planowania prawodawczego i operacyjnego w przestrzeni wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości.

Artykuł 61b

Parlamenty narodowe zapewniają zgodność wniosków i inicjatyw prawodawczych przedkładanych w ramach rozdziałów 4 i 5 z zasadą pomocniczości, zgodnie z Protokołem w sprawie stosowania zasad pomocniczości i proporcjonalności.

Artykuł 62

  1.   Unia rozwija politykę mającą na celu:
a) zapewnienie braku jakiejkolwiek kontroli osób, niezależnie od ich przynależności państwowej, przy przekraczaniu przez nie granic wewnętrznych;

 

b) zapewnienie kontroli osób i skutecznego nadzoru przy przekraczaniu granic zewnętrznych;

 

c) stopniowe wprowadzanie zintegrowanego systemu zarządzania granicami zewnętrznymi.

„ROZDZIAŁ 3

WSPÓŁPRACA SĄDOWA W SPRAWACH CYWILNYCH

Artykuł 65

1.   Unia rozwija współpracę sądową w sprawach cywilnych mających skutki transgraniczne, w oparciu o zasadę wzajemnego uznawania orzeczeń sądowych i pozasądowych. Współpraca ta może obejmować przyjmowanie środków w celu zbliżenia przepisów ustawowych i wykonawczych Państw Członkowskich.

Artykuł 69a

1.   Współpraca sądowa w sprawach karnych w Unii opiera się na zasadzie wzajemnego uznawania wyroków i orzeczeń sądowych oraz obejmuje zbliżanie przepisów ustawowych i wykonawczych Państw Członkowskich w dziedzinach, o których mowa w ustępie 2 i w artykule 69b.

 

Prezydent Lech Kaczyński de facto zrzekł się suwerenności Polski na rzecz Unii Europejskiej.

35% mieszkańców Rzeszowa stanowią Ukraińcy, podobnie jest we Wrocławiu, Krakowie, Warszawie, i Gdańsku. Polacy są wypierani i tego procesu nie da się ani ukryć, ani zatrzymać. Dane GUS są dramatyczne, coraz więcej Polaków decyduje się na emigrację, dzietność maleje a w ich miejsce napływają imigranci z Azji i Ukrainy.

Żaden inny kraj Unii nie sprowadza do pracy tylu obcokrajowców, co Polska pod rządami PiS. Na początku 2016 roku w Polsce przebywało ponad 200 tys. cudzoziemców posiadających ważne dokumenty potwierdzające prawo pobytu. W roku 2020 było ich już ponad 450 tys. W przeciągu 5 lat rządów PiS do Polski przybyło o 106% więcej legalnych imigrantów niż w latach 2011-2015.

Relokacje migrantów trzeba rozpatrywać w kontekście zapisów Traktatu Lizbońskiego, który podpisał Prezydent Lech Kaczyński. Unia Europejska traktuje migracje uchodźców z Afryki i Azji jako sprawę humanitarna i aspekt praw człowieka, a więc relokacja jest przesadzona a samo referendum to populistyczny wybieg, po którym obóz rządzący winą za relokację uchodźców obarczy biurokratów z Unii Europejskiej. Przekaz będzie prosty: Próbowaliśmy, ale nic nie dało się zrobić. Podobnie było z nowelą do ustawy o IPN. Pani wicemarszałek Beata Mazurek twittowała 28 stycznia 2018r: “Nie będziemy zmieniać żadnych przepisów w ustawie o IPN. Mamy dosyć oskarżania Polski i Polaków o niemieckie zbrodnie!”

Zapewniano Polaków, że nie oddamy nawet guzika. Skończyło się tym, że wycofano się z zapisów noweli pod presja USA i Izraela. Podobny finał będzie z relokacją uchodźców. Tu nie można mieć żadnych złudzeń.  Polacy są systematycznie i perfidnie okłamywani przez władze Rzeczpospolitej. Głównym celem polityki migracyjnej decydentów Unii Europejskiej jest likwidacja państw narodowych, jest to fakt, którego nie sposób zaprzeczyć. Relokacji uchodźców nie się zatrzymać. Polska podzieli los Szwecji, Francji, Włoch, Niemiec i innych państw członkowskich Unii Europejskiej to wynika z zapisów Traktatu Lizbońskiego. Otwartym pytaniem pozostaje kto zasiedli ziemie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego? Odpowiedz na to pytanie przyniesie zakończenie konfliktu zbrojnego na Ukrainie.

Generalplan Ost

Innym ważnym pytaniem jest, czy owa relokacja uchodźców jest ulepszoną wersją Generalplan Ost autorstwa doktora medycyny Hansa Ehlich-a? Aby uświadomić czym był plan Doktora Hansa Ehlich-a wobec Polaków przypomnę w skrócie tylko podstawowe założenia:

Eksterminacja Polaków w 85%. Polska w 1939 roku była 35-milionowym państwem, którego przyrost naturalny na 1000 mieszkańców wynosił 10.6 osób. W tym 35 milionowym państwie Polaków żyło około 24 milionów, czyli około 69% całej populacji. Doktor Ehlich zakładał wymordowanie 85% Polaków czyli 20.5 miliona ludzi. Przy życiu pozostałoby 3.5 milionów Polaków, których planowano przesiedlić za Ural. Przyłóżmy te same założenia do dzisiejszej populacji Polski. Dziś w świetle spisu z  2013 roku, Polskę zamieszkuje około 38.5 milionów ludzi, a przyrost naturalny na 1000 osób wynosi 1.29 osoby. Narodowość polską deklarowało około 37 milionów ludzi. Jeżeli dziś wprowadzono by w życie plan Doktora Ehlich-a to wymordowano by około 31.5 miliona Polaków, przy życiu pozostałoby około 5.5 miliona. Uważam, że wielu Polaków nie ma najmniejszego pojęcia o tym co planowali Niemcy wobec naszego narodu! Chyba tylko nieliczni policzyli sobie jak plan Doktora Ehlich-a wygląda w liczbach. A jeszcze mniej osób zdaje sobie sprawę, że Niemcy skrupulatnie wprowadzili  Generalplan Ost w życie i dlatego po II Wojnie Światowej populacja Polski spadła do 24.5 milionów ludzi. Jeżeli odejmiemy od 35 milionów 24.5 miliona to Polsce ubyło 10.5 milionów mieszkańców. Jeżeli się tą liczbę podzielić przez 5 lat okupacji, to co roku ubywało 2.1 miliona obywateli Polski. Tu chcę zaznaczyć, że 10.5 milionów ubytku w ludności Polski nie oznacza, że 10.5 milionów Polaków zostało wymordowanych. Nie zapominajmy, że po 1944 roku granice Polski się zmieniły. Cześć Polaków pozostała na ojcowiźnie, cześć była w 1940 roku deportowana przez Rosjan na Sybir, inni zaś zostali siła przesiedleni na tak zwane Ziemie Odzyskane. Wedle relacji Władysława Bartoszewskiego, liczbę 6 milionów zamordowanych Polaków w czasie II Wojny Światowej wymyślił Jakub Berman. Trzeba mieć też świadomość, że gdyby  Polacy nie stawiali oporu i nie walczyli z bronią w ręku o swoje życie, tempo z jakim Niemcy i Rosjanie by nas mordowali byłoby znacznie szybsze. Dzięki temu, że Polski Żołnierz walczył praktycznie na każdym froncie II Wojny Światowej, nasi „sojusznicy” zmuszeni byli przynajmniej w części zrekompensować utratę Kresów. Jako Naród musimy sobie uświadomić jaki mamy dług wdzięczności wobec naszych Babć i Dziadków, którzy potrafili obronić naszą państwowość. Ale mamy jeszcze większy dług wobec rodaków, którzy pozostali na Kresach i pomimo okrutnych szykan ze strony Rosjan, przetrwali w Polskości i przekazali nasze dziedzictwo następnym pokoleniom! Niestety, dziś, nasi rodacy, tam na wschodzie, są znowu osamotnieni!

Generalplan Ost zakładał także kompletna fizyczna eksterminacje polskich elit intelektualnych, profesorów, lekarzy, nauczycieli, sędziów, każdego społecznika i każdą osobę o jakimkolwiek potencjale intelektualnym. Wykonanie tej części planu Doktora Ehlich-a było koordynowane z Rosjanami i ramy współpracy zostały ustalone podczas konferencji rosyjsko-niemieckiej w Zakopanem w 1940 roku.

Trzecim głównym założeniem była kolonizacja najbogatszych ziem Polski i gospodarka rabunkowa pozostałych ziem naszego państwa. Ta część planu była realizowana przez wysiedlenia Polaków z Zamojszczyzny, deportacje Polaków w głąb Rosji, porywanie i germanizację 150 tysięcy polskich dzieci, oraz zwykła grabież dzieł sztuki i kosztowności, jakie znajdowały się na terytorium podbitej przez Rosjan i Niemców Polski.

Czwartym założeniem było ograniczenie edukacji Polaków do niezbędnego minimum, czyli do 4 klas szkoły podstawowej oraz pozbawieniem nas jakiejkolwiek opieki medycznej.

Twórca tych założeń, Doktor Hans Ehlich, po wojnie, dostał jedynie rok więzienia i po odsiadce wrócił do zawodu lekarza. Doktor Hans Ehlich zmarł 30 marca 1991 w Braunschweig jako szanowany i lubiany lekarz.

Jeszcze raz podkreślę, że plan eksterminacji naszego narodu urodził się w głowie człowieka wykształconego, światłego, lekarza!  Plan wymordowania Polaków opracowany przez Doktora  Hansa Ehlich-a został wprowadzony w życie, a jego autor po wojnie żył sobie nie niepokojony w Niemczech. Trzeba pamiętać, że jeżeli taki plan powstał i został wprowadzony w życie to jest duże prawdopodobieństwo, że może być zastosowany ponownie. Owszem w zmienionej formie. Bez komór gazowych, Oświęcimia, masowych mordów w Ponarach, Palmirach i Piaśnicy. Metody można zmienić. Plan może być dalej realizowany, zwłaszcza, że jego twórca nie poniósł kary i w Niemczech mało kto wie kim był Doktor Hans Ehlich!

Dziś nikt nie będzie przesiedlał Polaków za Ural, dziś przesiedli się ich do Irlandii i Anglii. Po prostu pozbawi się Polaków możliwości rozwoju we własnym kraju i otworzy granice. Dziś nie trzeba bezczelnie grabić Polaków wywożąc meble, futra, kosztowności, bydło, fabryki, a nawet żyzną ziemię z Zamojszczyzny. Dziś wpędzi się 700 tysięcy Polaków w kredyty we frankach szwajcarskich, przejmie banki i firmy finansowe i będzie można ich spokojnie drenować i to bez krzyku. Michał Faltzman, który dokładnie opisał metody drenowania Polski z pieniędzy, zmarł w kwiecie wieku. Zamrożenie kursu Złotego przez Balcerowicza pozwoliło na wyprowadzenie z Polski miliardów dolarów. Profesorowie Jerzy Przystawa i Marek Wolf w swoim artykule pt: „Violation of interest-rate parity: a Polish example” dokładnie opisali jak można ograbić każdy kraj z pieniędzy zamrażając kurs lokalnej waluty. Skróconą wersję można przeczytać na blogu Świętej Pamięci Prof. Przystawy: http://jerzyprzystawa.salon24.pl/8099,fozz-dobra-ciocia-polskich-afer,2 . Ostatnio Ukraina zamroziła kurs swojej waluty, a Pan Balcerowicz pojechał doradzać Ukraińcom! Niestety Profesor Jerzy Przystawa już nie żyje, a w Polsce mało kto o nim słyszał. Publikacja  Profesorów Przystawy i Wolfa jest praktycznie nieznana! Niemcy już nie muszą wywozić ziemi z Zamojszczyzny w wagonach tylko ja  kupią od zadłużonego rolnika za bezcen. Będą mieli ziemię i parobka, chłopa pańszczyźnianego, przypisanego do ziemi długami, których nie jest wstanie spłacić. Dziś system opieki medycznej w Polsce wypełnia wszystkie założenia Doktora Hansa Ehlich-a. Tak samo jest z edukacja, której poziom spada z roku na rok. System edukacyjny tworzy całe zastępy ludzi niezdolnych do samodzielnego twórczego myślenia i rozwoju. Skutecznie ruguje się ze szkół naukę historii Polski, matematykę, lektury naszych pisarzy i zastępuje się kompletnie bezużyteczną sieczką dla jełopów.  Przedsiębiorcy pokroju Romana Kluski są tępieni jak chwasty, Śmiem twierdzić, że plan Doktora Hansa Ehlich-a, po drobnych modyfikacjach ma się dobrze i co prawda powoli, ale jest realizowany. Ktoś powie, że przesadzam. Czyżby?!

Proszę mi wybaczyć tak długą dygresję, ale zrozumienie istoty Generalplan Ost jest kluczem w zrozumieniu naszej pozycji w Europie, a zwłaszcza losu Polaków, którzy mieszkają w krajach ościennych. Pan Profesor Nowak twierdzi, że Polacy na Białorusi i Ukrainie są zakładnikami panujących tam reżimów. Owszem jest to prawda. Tu się z Panem Profesorem zgadzam, ale popatrzmy szerzej.  Przecież Polacy mieszkają także w Niemczech, Czechach, na Litwie i na Słowacji. Największe skupiska etnicznej ludności polskiej poza granicami naszego Państwa znajdują się na Litwie, Czechach i Białorusi. Na Ukrainie z obawy przed prześladowaniami, Polacy ukrywają swoja narodowość. W Niemczech na stale zamieszkuje około 320 tysięcy Polaków. Prawdopodobnie drugie tyle zamieszkuje czasowo, pracując dorywczo. Jednak rząd Niemiec, nie przywrócił Polakom statusu mniejszości narodowej, który Polakom został zabrany na podstawie tzw. Dekretu Hermana Goeringa. Przypomnę, że Związek Polaków w Niemczech „Rodło”, był potężną organizacją posiadającą 32 tysięcy członków i liczne nieruchomości. Cały majątek Związku został zagrabiony przez państwo niemieckie i do dziś państwo niemieckie utrzymuje w mocy dekret zbrodniarza wojennego Hermana Goeringa.

Przed wojną, w Czechach, na tzw. Zaolziu mieszkało 250 tysięcy etnicznych Polaków. Zaolzie zostało przyznane Czechom arbitralnie przez Aliantów. Dziś na Zaolziu do Polskości przyznaje się jedynie 20 tysięcy mieszkańców! Polacy którzy tam mieszkali od wieków, od zarania Państwa Polskiego, po prostu wymierają. Każdy odwiedzający Cieszyn powinien wybrać się na Wzgórze Zamkowe. Tu dynastia Piastów tworzyła fundamenty naszego Państwa, naszej kultury i naszego narodu.

Sytuacja Polaków na Litwie zaczyna przypominać sytuację Polaków na Zaolziu. Po dekadach prześladowań rosyjskich, teraz są prześladowani przez państwo w którym żyją i starają się być lojalnymi obywatelami Litwy. Polacy na Litwie są zmuszani do asymilacji, a polska kultura i język są rugowane. Polacy obok Rosjan są uważani przez Litwinów jako element wrogi, zagrażający państwu litewskiemu. Ilość osób przyznających się do Polskości spada z roku na rok. W 1989 roku na Litwie do polskości przyznawało się 258 tysięcy osób, zaś dziś już tylko 200 tysięcy. 58 tysięcy Polaków po prostu wyparowało!

O dyskryminacji Polaków na Białorusi chyba nie muszę się rozpisywać? O tym chyba każdy wie?

Powinniśmy sobie uświadomić, że Polacy żyjący w krajach sąsiedzkich nie są zakładnikami jak Pan Profesor Andrzej Nowak twierdzi, ale są po prostu niepożądaną grupą etniczną, którą nasi sąsiedzi chcą się pozbyć i to w obojętnie jaki sposób. Owszem dziś nikt nie przeprowadzi masakry w Ponarach czy w Piaśnicy, ale jutro? Jak się zmieni sytuacja polityczna? Pamiętajmy co się stało na Bałkanach w latach dziewięćdziesiątych, ot chociażby w Srebrnicy! Zresztą, wcale nie trzeba mordować niepożądanych grup etnicznych, wystarczy zmodyfikować pewne elementy planu Doktora Hansa Ehlich-a i w przeciągu dekady można taką niepożądaną populacje zredukować o połowę.

Żadne z państw sąsiadujących z Polską nie chce mieć na swoim terytorium zwartych grup Polaków. Takie są fakty. Polacy zawsze wygenerują w swoim środowisku osobę pokroju Romana Dmowskiego. My zawsze i wszędzie będziemy mówić Nic o Nas bez Nas! Zawsze będziemy się domagać własnych praw i zawsze będziemy mówić NIE złu i nieprawości. Ksiądz Jerzy Popiełuszko został zamordowany za głoszenie kazań! Żadne z tych kazań nie zawierało nawet najmniejszych treści politycznych. One wszystkie mówiły o godności człowieka i o jego podmiotowości! Polacy nie są zakładnikami Łukaszenki i Ukraińców. Polacy są śmiertelnym zagrożeniem dla neo-feudalnych systemów politycznych.

Książka na https://sklep-wprawo.pl
Książka na https://sklep-wprawo.pl

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. Piotrx mówi

    Sfałszowana linia Curzona
    Andrzej Leszek Szcześniak „Judeopolonia” – 2001 r
    /fragmenty/

    „….Inny znamienny przykład ingerencji żydowskiej w sprawy polskie miał miejsce w lipcu 1920 r. Otóż 10 lipca premier Polski, Władysław Grabski, został zmuszony na konferencji alianckiej, odbywającej się w belgijskim mieście Spa, do podpisania wielu upokarzających warunków w zamian za pośrednictwo Wielkiej Brytanii w polsko-sowieckich rokowaniach pokojowych. Jednym z tych warunków było przyjęcie przez Polskę tzw. Linii Curzona, jako przyszłej granicy Polski na Wschodzie. Punkt 3. tej umowy przewidywał:

    „ (…)w Małopolsce Wschodniej pas neutralny będzie wynosić 20 km i w tym celu obie strony walczące cofną się o 10 km od linii frontu w chwili rozejmu „.

    Trzeba wyraźnie tu zaznaczyć, że wówczas Lwów znajdował się po stronie polskiej i bolszewicy go nie zdobyli w tej wojnie. 11 VII 1920 r. Brytyjczycy wysłali do Moskwy telegram „w sprawie „Linii Curzona” i propozycję pośredniczenia w rokowaniach polsko-sowieckich. Depesza nie przedstawiała jednak ustalonej linii zgodnej z przebiegiem frontu, ale podawała, że Lwów znajduje się po stronie sowieckiej, o czym nie było mowy w dokumencie podpisanym przez Grabskiego.

    Przez wiele lat uważano to za „błąd”, ale Brytyjczycy nigdy nie prostowali tego „błędu”, co pozwala sądzić, że dyplomacja brytyjska świadomie oddawała Sowietom Galicję Wschodnią, która nigdy nie należała do państwa rosyjskiego. Telegram brytyjski sprawił w Moskwie wrażenie, że mocarstwa zachodnie są przeciwne polskim roszczeniom terytorialnym i że nie podejmą interwencji w obronie Polski. Dopiero po latach, gdy po śmierci Lloyda George a ujawniono jego archiwum, została wyjaśniona cała sprawa.

    W dokumentach odnaleziono memorandum jego doradcy sir Lewisa Namiera Bernsteina, galicyjskiego Żyda, w którym rzekomy „błąd” odzwierciedlał dokładnie „oczywisty podział etnograficzny między Galicją Wschodnią a Zachodnią „.

    Depesza brytyjska do Sowietów nie zawierała linii demarkacyjnej ustalonej w Spa i podpisanej przez Grabskiego, lecz dywersyjną propozycję Żyda Bernsteina. Ta sfałszowana Linia Curzona stała się podstawą polskiej granicy narzuconej przez Stalina po 17 IX 1939 r. i – nieco zmodyfikowana – została naszą granicą po 1944 r. (A. L. Szcześniak, „Linia Curzona”, w: „Encyklopedia Białych Plam”).

    Wiele szkód, jakie wyrządziła Polsce akcja żydostwa w czasie Kongresu Pokojowego, nie zostanie prawdopodobnie nigdy ujawnionych w całości. O niektórych dowiemy się zapewne w czasie dalszych badań, których wyniki uda się ochronić przed zafałszowaniem. Spośród tych szkód na uwagę zasługuje jeszcze jedna, dokładnie zbadana, warta przedstawienia….”

  2. Piotrx mówi

    Terytorium Ukrainy w świetle kartografii
    https://przemyslhistoria.pl/przemysl/dzieje/rus/Kartografia/kartografia.html

    Przedstawiony wyżej dość pobieżny przegląd map od chwili pojawienia się nazwy „Ukraina” na mapach aż do czasów nam współczesnych pozwala na sformułowanie kilku stwierdzeń w przedmiocie jej stosowania. W pierwszym okresie, trwającym niemal do połowy XVI stulecia, kartografia nie zna zupełnie nazwy „Ukraina”; kraj oznaczony później tą nazwą stanowi na mapach białą plamę, co pozostaje w związku z tym, że w omawianym okresie przedstawiał on niezaludnione niemal i niezagospodarowane stepy.

    W miarę zaludniania się południowo – wschodnich rubieży ówczesnego państwa polskiego zjawia się nazwa „Ukraina”, nie oznaczająca bynajmniej jakiejkolwiek odrębności narodowościowej lub politycznej tych ziem, ale jako określenie świeżo zaludnionej i zagospodarowanej dzielnicy, nie posiadającej dotąd innej nazwy, jak tylko „Dzikie Pola”. W dalszym rozwoju ustala się nazwa „Ukraina” na oznaczenie obszarów nad Bohem i Dnieprem. Dlatego też w kartografii, począwszy od mapy le Vasseur’a de Beauplan nazwa „Ukraina” stosowana jest stale dla oznaczenia tych właśnie ziem. Nigdy natomiast nazwa „Ukraina” nie była używana dla oznaczenia np. Ziemi Czerwieńskiej.

    W wieku XVIII znika z map napis „Ukraina”, co pozostaje w związku z tendencjami imperialistycznymi państwa rosyjskiego. Na mapach rosyjskich, a następnie również i na mapach wydawanych na zachodzie Europy, zaczęto włączać ziemie ukraińskie do ziem rosyjskich. Dopiero w najnowszej kartografii znowu stosowana jest nazwa „Ukraina”. Jednakowoż i tu momenty polityczne spowodowały nowe odchylenie od nomenklatury historycznej. Nazwę „Ukraina” rozciągnięto również na obszary Ziemi Czerwieńskiej, która — jak wspomniano — nigdy w skład Ukrainy nie wchodziła.

    W konkluzji stwierdzić trzeba, iż stosowanie nazwy „Ukraina” jest właściwe i zgodne z prawdą historyczną jedynie dla oznaczenia obszarów nad Bohem i Dnieprem. Położona na zachód od Ukrainy Ziemia Czerwieńska posiada odrębną historię; stanowiła ona od czasów piastowskich istotną i nieodłączną część terytorium polskiego, gdy tymczasem Ukraina do XVI wieku przedstawiała pustynię, położoną na pograniczu między Polską, Moskwą a Siedmiogrodem.

    Ograniczenie nazwy „Ukraina” do obszarów nad Bohem i Dnieprem znajduje uzasadnienie nie tylko w momentach historycznych, ale także językowych. Granica językowa między obszarami ukraińskimi a obszarami położonymi na zachód od Ukrainy (Ziemia Czerwieńska, Wołyń) uznawana jest nawet przez naukę ukraińską. Mapa językowa opracowana przez I. Ziłyńskiego wykazuje, że granica zasięgu języka „ukraińskiego” pokrywa się mniej więcej z historyczną granicą Ukrainy, położonej na wschód od górnego Bohu i dolnego Dniestru. Swoiste ujęcie daje natomiast dr Ziłyńskyj — jako nacjonalista ukraiński — w odniesieniu do dialektów na zachód od tej granicy. Jakkolwiek uznaje cechy przejściowe tych dialektów i nazywa je „północno-poleskimi”, „południowo-wołyńskimi”, „przejściowymi na północnym wschodzie” i t. p., usiłuje włączyć te dialekty przejściowe do dialektów ukraińskich.

    W świetle przedstawionych wyżej rozważań spotykana w wydawnictwach kartograficznych współczesnych , zwłaszcza propagandowych, nazwa „Ukrainy” na oznaczenie Ziemi Czerwieńskiej jest bezzasadna i sprzeczna z historyczną nomenklaturą tej ziemi

  3. Piotrx mówi

    Terytorium Ukrainy w świetle kartografii

    Przedstawiony nawet dość pobieżny przegląd map od chwili pojawienia się nazwy “Ukraina” na mapach aż do czasów nam współczesnych pozwala na sformułowanie kilku stwierdzeń w przedmiocie jej stosowania. W pierwszym okresie, trwającym niemal do połowy XVI stulecia, kartografia nie zna zupełnie nazwy „Ukraina”; kraj oznaczony później tą nazwą stanowi na mapach białą plamę, co pozostaje w związku z tym, że w omawianym okresie przedstawiał on niezaludnione niemal i niezagospodarowane stepy.

    W miarę zaludniania się południowo – wschodnich rubieży ówczesnego państwa polskiego zjawia się nazwa „Ukraina”, nie oznaczająca bynajmniej jakiejkolwiek odrębności narodowościowej lub politycznej tych ziem, ale jako określenie świeżo zaludnionej i zagospodarowanej dzielnicy, nie posiadającej dotąd innej nazwy, jak tylko „Dzikie Pola”. W dalszym rozwoju ustala się nazwa „Ukraina” na oznaczenie obszarów nad Bohem i Dnieprem. Dlatego też w kartografii, począwszy od mapy le Vasseur’a de Beauplan nazwa „Ukraina” stosowana jest stale dla oznaczenia tych właśnie ziem. Nigdy natomiast nazwa „Ukraina” nie była używana dla oznaczenia np. Ziemi Czerwieńskiej.

    W wieku XVIII znika z map napis „Ukraina”, co pozostaje w związku z tendencjami imperialistycznymi państwa rosyjskiego. Na mapach rosyjskich, a następnie również i na mapach wydawanych na zachodzie Europy, zaczęto włączać ziemie ukraińskie do ziem rosyjskich. Dopiero w najnowszej kartografii znowu stosowana jest nazwa „Ukraina”. Jednakowoż i tu momenty polityczne spowodowały nowe odchylenie od nomenklatury historycznej. Nazwę „Ukraina” rozciągnięto również na obszary Ziemi Czerwieńskiej, która — jak wspomniano — nigdy w skład Ukrainy nie wchodziła.

    W konkluzji stwierdzić trzeba, iż stosowanie nazwy „Ukraina” jest właściwe i zgodne z prawdą historyczną jedynie dla oznaczenia obszarów nad Bohem i Dnieprem. Położona na zachód od Ukrainy Ziemia Czerwieńska posiada odrębną historię; stanowiła ona od czasów piastowskich istotną i nieodłączną część terytorium polskiego, gdy tymczasem Ukraina do XVI wieku przedstawiała pustynię, położoną na pograniczu między Polską, Moskwą a Siedmiogrodem.

  4. Piotrx mówi

    Via Bank i FOZZ – o rabunku finansów Polski
    Mirosław Dakowski, Jerzy Przystawa
    /fragmenty/

    Szczególna rola FOZZ

    To właśnie ten przerażająco prosty mechanizm stanowił podstawę rabunku poprzez FOZZ i pod osłony FOZZ. FOZZ skupywał od związanych z nim firm (Universal, Impexmetal, etc) dewizy, które transferował za granicę. Płacił za nie w złotówkach. Firmy te lokowały uzyskane w ten sposób złotówki na wysokooprocentowanych kontach, skupowały za nie dolary i … transferowały za granicę. Wszystko działo się najzupełniej legalnie, pod osłona prawa i Ministerstwa Finansów. Jaki był w tych operacjach udział wspomnianego kapitału spekulacyjnego z Zachodu? Odpowiedzi zapewne nigdy nie poznamy. Prawie wszystkie te firmy posiadały za granicą spółki powiązane z nimi personalnie, częstokroć po prostu utworzone przez te firmy. Mogły one w sposób banalny pośredniczyć w transferowaniu do Polski kapitału spekulacyjnego. Przy operacji odwrotnej, służyły najczęściej jako „lejek”, przez który pieniądze były rozdzielane na różne adresy i konta bankowe.

    Geniusz czy pilny uczeń?

    Być może jednak Leszek Balcerowicz nie był aż tak genialny i nie odkrył niczego nowego. Może po prostu był pilnym uczniem i zastosował sposoby już gdzie indziej sprawdzone? Oto fragmenty artykułu Dariusza Witolda Kulczyńskiego, inżyniera kanadyjskiego. Opublikowano go w piśmie Nowy Kurier w Kanadzie, na przełomie maja i czerwca 1991, pt.

    Nie szukaj mnie w Argentynie, czyli nasza apokalipsa

    W latach siedemdziesiątych w Argentynie rządziła junta militar. Rządy pułkowników były gorąco wspierane przez Stany Zjednoczone, rzekomo z powodów politycznych tj. aby nie powtórzył się tam jakiś nowy Allende – marksista. Poza kilkudziesięcioma lub kilkuset tysiącami „disaparecidos” (tych, którzy zniknęli tj. osób zamordowanych w więzieniach politycznych) z Argentyny zniknęło 25 miliardów dolarów USA – tyle właśnie wynosił dług Argentyny po zakończeniu „rządów pułkowników”. Mimo wysiłków Alfonsina, a potem Menema, dług Argentyny wzrósł do 40 miliardów na skutek hiperinflacji i niemożności spłacenia odsetek. Dlaczego Argentyna, w latach pięćdziesiątych jeden z zamożniejszych krajów świata, nie była w stanie spłacić długu? Przede wszystkim dlatego, że w latach siedemdziesiątych stanęło mnóstwo fabryk i produkcja rodzima została zastąpiona importem. Zbankrutowała fabryka argentyńskiego fiata 125, bo taniej było sprzedawać fordy i mercedesy. Na wolnym rynku wymiany walut w Argentynie, na skutek ogromnej podaży, dolar amerykański osiągnął bardzo niska cenę. Było to wynikiem bardzo wysokiego procentu bankowego (rzędu 30-40% w skali rocznej) na argentyńskie PESO w bankach argentyńskich. Tak wysoki procent uniemożliwiał firmom argentyńskim zaciąganie kredytu inwestycyjnego. Wysoki procent bankowy, który miał ograniczyć szalejąca inflację zamiast normalnej działalności inwestycyjnej i produkcyjnej pobudził zupełnie inny rodzaj aktywności gospodarczej. Całymi wagonami (w przenośni, oczywiście) przywożono do Argentyny dolary, wymieniano na PESO, wpłacano do banku, po pewnym czasie podejmowano wkład i zarobione odsetki, kupowano dolary i wywożono z Argentyny. Był to „wspaniały okres”. Rynek argentyński był otwarty dla „inwestorów” zza granicy. W warunkach silnej recesji każdy, kto chciał założyć firmę w Argentynie, był witany jak przysłowiowy król. Powstało więc szereg firm, których jedyna działalnością była spekulacja i jej legalizacja. Legalizacja polegała na zwolnieniu zysku bankowego od podatku, który i tak był niski, oraz załatwieniu transferu zysku za granicę. Często zysk dolarowy był za granica wymieniany na towary, których cena wskutek wysokiej inflacji połączonej ze stałą wartością dolara, była w Argentynie kilkakrotnie wyższa. Zysk dolarowy również „inwestowano” w Argentynie, kupując za dolary nieruchomości od tych, którzy wiedzieli, że jak najbardziej wolnorynkowa cena dolara jest sytuacją sztuczną, spowodowaną przejściowo wysokim oprocentowaniem Peso. Ludzie ci wiedzieli, że kiedy zacznie się obniżać procent bankowy, aby umożliwić zaciąganie normalnych kredytów na cele inwestycyjne przez przedsiębiorstwa, to spadnie podaż dolara i jego cena gwałtownie wzrośnie, i wszystko się sprawdziło. Kiedy obniżono procent bankowy, Argentyna była całkowicie „odciągnięta” z dewiz, nastąpił ogromny skok wartości dolara, co w gospodarce tak bardzo uzależnionej od importu spowodowało z kolei hiperinflację. 40 miliardów dolarów długu przypomina Argentynie do dziś o latach siedemdziesiątych. Peso zastąpiono nową walutą Australem (Austral-południowy), lecz inflacja postępuje nadal. Warto zauważyć, że powyższy „przypadek Argentyny” wydarzył się w normalnej, niegdyś kwitnącej gospodarce kapitalistycznej.

    A w Polsce …?

    Według Planu Balcerowicza cena dolara wynosi od stycznia 1990 około 10 000 zł. Procent bankowy wahał się od 40% do 80% rocznie w różnych okresach. Pytania, które chcielibyśmy postawić ministrowi finansów;

    l. Ile złotych wypłaciły polskie banki jako procent od stycznia 1990 do chwili obecnej? (Suma ta podzielona przez 10 000 wyznaczy górna granicę ilości dolarów, które Polska straciła w tym okresie i która odzwierciedli się w postaci wzrostu zadłużenia, wzrostu ceny dolara i wzrostu stopy inflacji po zakończeniu utrzymywania wysokiego procentu bankowego).

    2. Jaka będzie stopa opodatkowania zysku bankowego? (Wysoka stopa podatkowa na dochód bankowy z procentu mogłaby zapobiec „scenariuszowi argentyńskiemu”).

    3. Jaka była kontrola graniczna (Która mogłaby ograniczyć wywóz dolarów „wprost” przez prymitywnych „drobnych inwestorów” lub „turystów” z Zachodu)? Co miało zapobiec potencjalnemu wywozowi pieniędzy? Kto mógł zarobić na wysokim procencie bankowym i niskim kursie dolara?

    Odpowiedź brzmi: absolutnie każdy, w praktyce ten, kto miał pieniądze. Najbardziej zaś zarobić mogli ci, którzy wiedzieli, że procent w bankach polskich w danym okresie pozostanie wysoki. Gdyby na przykład taki pan Jeffrey Sachs nie miał skrupułów, to przyjeżdżając do Polski i inwestując na wysoki procent w złotówce, a potem realizując zysk w dolarach mógłby stać się milionerem. Ja nie mam podstaw, żeby twierdzić, że ktoś o znanym nazwisku zarobił w Polsce na spekulacji walutowej, ale pytania do ministra finansów, które podałem powyżej pozwolą ustalić rozmiar ewentualnej straty oraz mechanizmy, które takiej stracie miały zapobiec.

    Scenariusz argentyński udoskonalony

    Oczywiście, nie możemy podejrzewać, żeby dr Leszek Balcerowicz, uczony z Harvardu, i jego jeszcze bardziej uczony kolega, prof. Jeffrey Sachs nie wiedzieli o „scenariuszu argentyńskim”! Oni go tylko nieco udoskonalili, aby rabunek Polski był szybszy i bardziej efektywny. Jak pisze p. Kulczyński, w Argentynie procent bankowy wahał się od 30 – 40%. W znowelizowanej metodzie Balcerowicz – Sachs procent ten podniesiono do 80%, a nawet więcej. Nie wiemy też niczego o tym, żeby istniała w Argentynie równie „poręczna” instytucja jak FOZZ. Dlatego dopóki nie odkryjemy jakiegoś zagranicznego pierwowzoru FOZZ, to będziemy uważali, że jest to oryginalny „polski” wkład do znanych gdzie indziej technik zorganizowanego ograbiania bezbronnych społeczeństw i krajów. W wolnym polskim parlamencie, przy trzecim już naszym niekomunistycznym rządzie, nie toczy się debata nad katastrofalnymi skutkami zastosowania Scenariusza argentyńskiego w warunkach polskich. Sprawy, które dla zwykłego przechodnia na ulicy są widoczne gołym okiem, jakoś umykają uwadze naszych posłów i senatorów. Zadajemy sobie pytanie: Wiedza? Zdają sobie sprawę? Czy też zajęci walką o e t o s nie maja o niczym pojęcia? Jako prawdziwi humaniści nie maja głowy do rachunków?

    Niech nam nie mówią, że nie wiedzieli

  5. Piotrx mówi

    „Z ziem dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego wyodrębniły się trzy niepodległe państwa Litwa, Białoruś i Ukraina”

    Przy czym należy zauważyć , że wspomniane wyodrębnienie Ukrainy nie było procesem naturalnym lecz sztucznym. „Ukraina” imieniem własnym staje się dopiero na przełomie XVI—XVII stulecia; oznaczać będzie wtedy jedynie województwa kijowskie, bracławskie, czernihowskie, które to ziemie w XVII wieku stanowiły kresy państwa polsko-litewskiego. Jednak nawet wtedy nazwa „Ukraina” nie stała się urzędową a jedynie nazwą o charakterze topograficzno-geograficznym i nie oznaczała nic więcej jak tylko część ziem ówczesnej Rzeczypospolitej jak Mazowsze czy Pokucie. Tak więc wbrew temu co nieraz twierdzi ukraińska propaganda, historycznie ani Podole, ani Wołyń, ani ziemia halicko-lwowska, ani tym bardziej przemyska nigdy mianem Ukrainy nie były objęte. Analizując żródła historyczne można stwierdzić, że aż do przełomu XVI-XVII stulecia nie istniała Ukraina jako imię własne czy pojęcie geograficzne i nie istniał naród ukraiński. Naród ten uformował się w czasach daleko późniejszych. Ponadto faktem jest, że żadna część ludności obrządku wschodniego zamieszkała na omawianych terenach nigdy, przez cały ciąg dziejów (aż do XX w.) nie nazywała siebie, ani nie była określana przez sąsiadów mianem ukraińskiej. Źródła uważają ją stale za Ruś, albo określają nazwami grodów (Haliczanie, Włodzimiercy itp.). Określenie „naród ukraiński” zostało po raz pierwszy wprowadzone do historiografii dopiero na przełomie XIX i XX wieku przez ukraińskiego historyka, wolnomularza, polityka i „wychowańca rosyjskiej szkoły antypolskiej” Mychajła Hruszewskiego. Wbrew prawdzie historycznej a wyłącznie ze względów politycznych ujął on w jedną całość historyczną rozproszone i różnorodne dzieje tej grupy ludów słowiańskich, które zostały podbite przez Rurykowiczów i nazwał obszary środkowego Podnieprza, Wołynia, Podola i halickiego Podkarpacia „Ukrainą”, zaś różnorodne ludy je zamieszkujące — „narodem ukraińskim” .

    Jak pisze F.R.Gawroński – „W najnowszych czasach, zaledwie od kilkunastu lat, poczęła się popularyzować dla obszarów Rusi nazwa „Ukraina”, a dla ludności, zamieszkującej je — „naród ukraiński”. I jedna i druga nomenklatura są szowinistycznym wybrykiem historyka lwowskiego uniwersytetu Michajła Hruszewskiego, który, ująwszy w całość historyczną rozproszone i różnorodne dzieje tej grupy narodów słowiańskich, które, podbite przez Rurykowiczów, nadały obszarom zdobytym nazwę Ruś, a ludności – Rusinów, nazwał obszary środkowego Podnieprza, Wołynia, Podola i halickiego Podkarpacia „Ukrainą”, a różnorodne gałęzie pnia słowiańskiego zamieszkujące je — „narodem ukraińskim”. Była to z jego strony pewnego rodzaju licentia poetica wbrew historji, prawdzie i logice, która nie miała za sobą innego poparcia— oprócz względów politycznych. (…) Pominiemy to, że w tern samem znaczeniu były ukrainy litewskie, moskiewskie i inne. Nonsensem jest zatem przenoszenie pojęcia cząstki na całość kraju. Nazwa Ukrainy, I odnośnie do ziem Ruskich wyjaśniła się i ustaliła, a następnie modyfikowała się już za czasów Rzptej polskiej, do której większość Ziem Ruskich — z wyjątkiem W. X. Moskiewskiego—należała. Za Aleksandra — powiada Czacki— większą część późniejszej Kijowszczyzny, Bracławszczyzny i Podola nazywano „pustą krainą”. Przed panowaniem Zygmunta I nie znajdował on wzmianki o Ukrainie. Nazwa ta pojawiła się dopiero w ścisłem określeniu za Stefana Batorego. W konstytucji 1580 roku użyto po raz pierwszy tej nomenklatury, odnosząc ją do pogranicza czyli „Ukrainy ruskiej, Kijowskiej, Wołyńskiej i Podolskiej”, które zamieszkiwał nie jakiś „naród ukraiński”, ale gdzie włóczyli się „ludzie swawolni” (…) Objęcie katedry historji Wschodu przez Hruszewskiego we Lwowie stało się okresem przełomowym w życiu, polityce i historji ruskiej w tzw. Galicji Wschodniej. Z rozrzuconych cząstek narodu ruskiego między trzy państwa, Rosję, Polskę i Austro-Węgry stworzył on historyczną całość książkową, opowiedziawszy po kolei historję trzech państw powyższych. Co do Austrji—uczynił to tylko w popularnem wydaniu. Wychowaniec rosyjskiej polityki antypolskiej, zrozumiałej ze stanowiska podboju, a szkodliwej ze stanowiska historycznego, politycznego i narodowego narodu ruskiego, ogarnięty słuszną zresztą myślą i nadzieją wysunięcia swego narodu na arenę niezależnego państwowego życia politycznego, nie śmiał jawnie i wrogo wystąpić przeciwko Rosji, która najwięcej krzywd wyrządziła narodowi ruskiemu, ale wszystką żółć swoją przelał na Polaków i polsko-ruskie dzieje przedstawił nie tylko w fałszywem oświetleniu, lecz pogłębił, zaszczepione przez Rosję w społeczeństwie ruskiem, ideały nieetyczne Kozaczyzny i hajdamaczyzny, gloryfikując je jako bohaterstwo narodowe. Ażeby jednak narodowi ruskiemu nadać więcej cech odrębności, historję swoją nazwał „Historją Ukrainy—Rusi”, a naród „ukraińskim”. W krótkim bardzo czasie Ruś za naśladowców i uczniów Hruszewskiego odpadła, pozostała tylko „Ukraina” i „naród ukraiński”. Nikt by się tem nowatorstwem nie interesował, gdyby Austro-Węgry, pod wpływem polityki berlińskiej, nie zamarzyły o wojnie z Rosją i o możliwości posunięcia swojej granicy do Dniepru lub nawet przyłączenia do państwa Habsburgów całej południowej Rusi. Była to woda na młyn nowych prowodyrów ruskiego społeczeństwa w Galicji Wschodniej. (…) Znikła już z prasy prastara Ruś, a zjawiła się hałaśliwa i niespokojna, jakaś neokozacka „Ukraina”, jako nomenklatura agitacyjna.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.