Jak Unia Europejska komunałkę budowała, a ksiądz Kamiński nie został suspendowany
Od półtora roku po polskich ulicach maszerują KODziarze wykrzykujący hasło „wolność, równość, demokracja!”. Trąbią na wuwuzelach i machają unijnymi flagami. Urządzili nawet wspólne śpiewanie „Ody do radości”, która ewidentnie bardziej im się podoba niż „Mazurek Dąbrowskiego”. Idolem tego towarzystwa jest facet twierdzący, że „polskość to nienormalność”, a ich marzeniem jest sprowadzenie do Polski setek tysięcy islamskich imigrantów. Szczytem artystycznego smaku jest dla nich obscena i profanacja symboli katolickich. I do tego mają nieustające pretensje, że większość Polaków patrzy na nich jak na ludzi niespełna rozumu.
Dlaczego to KOD-wariactwo nadal trwa? O co w tym wszystkich chodzi? Czy tylko o gigantyczne pieniądze, których już nie można ukraść? Czy tylko o przywileje funkcjonariuszy komunistycznych służb, które dziś są im odbierane? Czy tylko o zerwanie paktu okrągłostołowego, który miał gwarantować, żeby było tak jak było? Otóż nie tylko. Moim zdaniem jest jeszcze coś, co nam umyka, a co jest niezwykle istotne i bez czego nie da się pojąć tego potwornego, antypolskiego kwiku tzw. Europejczyków. Tym czymś jest polskie veto wobec projektu, który pozwolę sobie określić mianem europejska komunałka.
Zapewne zapytacie, co autorka ma na myśli. Już tłumaczę. Unia Europejska powstała jako projekt gospodarczy, ale dziś jest głównie projektem ideologicznym, który ma na celu stworzenie nowego człowieka. Ma to być człowiek o mentalności multi-kulti, czyli coś na kształt bałwana bez właściwości. Każdy bałwan ma być taki sam i dumnie prezentować wsadzone mu na głowę multi-kulturalne wiadro, w którym wszystko miesza się ze wszystkim i cudownie zlasowane zastępuje bałwanowi mózg. A żeby ta multi-kulturalna papa dobrze się przyjęła, serwuje się bałwanowi pięknie brzmiące hasełka, które bałwan ma powtarzać jak zaklęcia. Im dłużej powtarza, tym bardziej głupieje i papa w wiadrze wydaje mu się ambrozją. Nic zatem dziwnego, że tak spreparowany bałwan jest gotów bez wytchnienia trąbić na wuwuzeli i krzyczeć „wolność, równość, demokracja”. I to właśnie czyni.
Wbrew pozorom przerobienie człowieka na takiego bałwana nie jest rzeczą trudną. Metod jest wiele, a jedną z nich jest zmuszenie ludzi do mieszkania w komunałkach. Taki eksperyment przeprowadzili bolszewicy. Na czym polegał? Komunałka to mieszkanie wielorodzinne, w którym poszczególne rodziny dostawały po jednym pokoju, a kuchnia, ubikacja i łazienka były wspólne. Oczywiście cały numer polegał na tym, żeby w jednej komunałce zamknąć burżuja i robotnika, inteligenta i żula, wierzącego w Boga i wierzącego w leninizm-stalinizm. Wspólne życie miało ich przerobić na sowieckich obywateli, czyli jednakowe bałwany pozbawione właściwości, ale za to karnie powtarzające suflowane im hasła o wolności i równości wszystkich ludzi. Ot, takie sowieckie multi-kulti, w którym wszyscy w jednej łazience nogi myli i każdy każdemu do garnka zaglądał, przy czym uprzywilejowane były wszelkiej maści szumowiny, które komuniści uznali za element socjalnie bliski i na nich oparli swoje rządy.
Wbrew pozorom przerobienie człowieka na takiego bałwana nie jest rzeczą trudną. Metod jest wiele, a jedną z nich jest zmuszenie ludzi do mieszkania w komunałkach. Taki eksperyment przeprowadzili bolszewicy.
Dziś komunałkę buduje Unia Europejska. Setki tysięcy islamskich imigrantów wdarło się do Europy, a kolejni cały czas dobijają do brzegów na przemytniczych tratwach. Ludzie wychowani w zupełnie innym systemie wartości i o odmiennym kodzie kulturowym zostali wpuszczeni pod – jak to się poetycko określa – wspólny europejski dach i żądają najlepszych pokoi w tej komunałce. Ma to rzekomo ubogacić dotychczasowych lokatorów, a żeby ubogacenie przebiegało szybko i sprawnie, Kanclerz Merkel i biurokraci unijni próbują upychać islamskich imigrantów wszędzie. Jeśli bowiem jakiś kraj obroni się przed eksperymentem z komunałką w stylu multi-kulti, to cały projekt stworzenia nowego człowieka szlag trafi. Gdy nie da się przerobić wszystkich na jedno ubogacone kopyto, to z czasem i ci ogłupieni mogą pójść po rozum do głowy widząc, że nie muszą godzić się na Sylwestra w Kolonii.
Na razie jednak budowa europejskiej komunałki trwa, a każdy kto próbuje powstrzymać to szaleństwo, jest atakowany bez pardonu. Taka też jest przyczyna potwornego hejtu wymierzonego w Rząd RP, który odmówił uczestniczenia w tym wariactwie i na żadne obowiązkowe kwoty islamistów godzić się nie zamierza. Jesteśmy straszeni odebraniem unijnych dotacji, a narracja o polskich ksenofobach i rasistach ma nas zmusić do poddania się temu bolszewickiemu eksperymentowi. Gdyby u władzy nadal była Platforma Obywatelska, eksperyment zostałby wdrożony. Na szczęście PO nie ma dziś nic do gadania, ale gdyby – co nie daj Boże! – udało im się znowu objąć władzę, rzeka islamskich imigrantów popłynie do nas szeroką strugą.
…budowa europejskiej komunałki trwa, a każdy kto próbuje powstrzymać to szaleństwo, jest atakowany bez pardonu.
Warto zastanowić się dlaczego w Europie Zachodniej eksperyment przerabiania człowieka na bałwana multi-kulti odbywa się właściwie bez zakłóceń i dlaczego w Polsce jest duża grupa osób, która chce aby tak samo stało się u nas. Dlaczego tak nienawidzą każdego, kto powie „nie tędy droga”? Moim zdaniem dzieje się tak dlatego, ponieważ multi-kulti jest czymś więcej niż tylko projektem społecznym. To jest wiara, której wyznawcy wolą zginąć niż uznać, że popełnili błąd. Dlatego nie ma mowy o jakiejkolwiek racjonalnej dyskusji z ludźmi, którzy wręczają kwiaty muzułmanom po zamachu przeprowadzonym przez islamskich terrorystów. Nie ma szans na wywołanie refleksji u ludzi, którzy wierzą w zbawczą moc malowania kredkami po chodnikach. Nie ma co liczyć na opamiętanie wśród tych, którzy katedry przerobili na dyskoteki, żeby tam wielbić bożka multi-kulti. Dlatego gdy czytam internetowe wpisy KOD-sekty zakochanej w idei multi-kulti wiem, że mam do czynienia z ludźmi, którzy walczą o to, żeby nie odebrano im ich wiary. Jeśli rzeczywistość pokazuje, że dali się oszukać, to tym gorzej dla rzeczywistości. A to, że jako swojego największego wroga wskazują Kościół katolicki, nie powinno nikogo dziwić. W końcu to jest walka o rząd dusz.
Szkoda, że Kościół katolicki tak łatwo daje się w tym starciu okładać kijem politycznej poprawności, z której wyznawcy multi-kulti uczynili oręż paraliżujący wszelkie myślenie i racjonalne działanie. Szkoda, że pod wpływem tej polit-poprawnej młócki Kościół katolicki wycofuje się ze swojej misji ewangelizacyjnej i wręcz przeprasza za to, że w ogóle jest. Szkoda, że Episkopat ogłasza deklarację, którą „Newsweek” wykorzystuje do uderzenia w księdza Kneblewskiego przestrzegającego przez islamską falą płynąca do Europy. Szkoda.
I taka gorzka refleksja na koniec. Obawiam się, że dziś suspendowany zostałby ksiądz Kamiński. A za co? A za to: „Kościoły, o Panie, zmienią na meczety i Koran śpiewać będą tam, gdzieśmy dotychczas Ewangelię śpiewali. Pogrążyłeś nas, Panie, odwróciłeś od nas oblicze Twoje i w moc sprośnemu Turczynowi nas podałeś. Niezbadane Twoje wyroki, lecz kto, o Panie, opór mu stawi? Ojcze dobrotliwy! Nie opuszczaj nas! Okaż miłosierdzie! Ześlij nam obrońcę, ześlij sprośnego Mahometa pogromcę, niech tu przyjdzie, niech stanie między nami, niech podniesie upadłe serca nasze, ześlij go Panie!”
Tym, którzy zastanawiają się skąd pochodzi cytowany fragment, podpowiadam. Jest to fragment mowy pogrzebowej, która zaczyna się tak: „Dla Boga, panie Wołodyjowski! Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! A ty się nie zrywasz? Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu?”
Ano właśnie, co się stało?