E. Gromczak: Cyngle pseudoekologów i antyPiS-u w „Gazecie Polskiej”
Ośrodek prozwierzęcego antyPiS-u z „Gazety Polskiej” (dziennikarze Wojciech Mucha i Jacek Liziniewicz) zamieścił na Twitterze zdjęcie okaleczonych szynszyli z podpisem: „Tak wygląda perła polskiego rolnictwa”. Cel publikacji był jeden – atak na polski przemysł futrzarski, który jest jednym z liderów na światowym rynku. Okazało się, że okaleczone zwierzęta ze zdjęcia zostały odebrane 19-latce. Dziewczyna udając ekologa doprowadziła szynszyle do skrajnego wycieńczenia i śmierci (tak bardzo je ratowała…). Innymi słowy, ekolożka doprowadziła do męczarni szynszyli o skali nieporównywalnej do jakiejkolwiek, nawet niskich standardów ukraińskiej czy chińskiej hodowli. O tym już prozwierzęcy dziennikarz Liziniewicz (autor wpisu) nie raczył poinformować.
Ten przykład z podstawioną fotką konających szynszyli to esencja strategii dziennikarzy „Gazety Polskiej” i chwalonej pod niebiosa przez nich antyklerykalnej Fundacji Viva! Zwolennicy organizacji domagają się często śmierci dla hodowców zwierząt, a PiS uważają za partię faszyzującą (jak przystało na prozwierzęcych ekstremistów). Gdy Liziniewicz został przyłapany na kłamstwie ze zdjęciem szynszyli (które miało jasny cel – uderzyć w futrzarzy) stwierdził, że to zdjęcie… poglądowe i zamiótł całą manipulację pod dywan. Na tych samych zasadach działa promowana w „Gazecie Polskiej” Fundacja Viva! Dla przypomnienia, fundacja ta kradła naukowcom z SGGW zdjęcia dermatologicznych zwierzęcych chorób skórnych i wklejała je razem ze zdjęciami z chińskich hodowli, ilustrując nimi rzekomo polskie fermy i dobrostan zwierząt w Polsce. „Gazetopolscy” dziennikarze idą jednak o krok dalej niż wegetariańska Fundacja Viva! Z racji tego, że chcą reprezentować prawicę, zdobyli się nawet na insynuację, że przeciwnikiem hodowli zwierząt futerkowych byłby sam… Jezus Chrystus, ale do teologii antyfutrzarskiej jeszcze dojdziemy.
Duet prozwierzęcy ze stajni Sakiewicza
Jest ich dwóch w „Gazecie Polskiej”. I tych dwóch jest zdolnych by pogrozić palcem Jarosławowi Kaczyńskiemu, jeśli tylko w jego środowisku pojawi się ktoś, kto nie jest przeciwnikiem polskiego przemysłu futrzarskiego. Duet dziennikarski niemal od razu po zbesztaniu prezesa chwali antypisowskie z ducha organizacje prozwierzęce. Jacek Liziniewicz i Wojciech Mucha to śpiewający unisono z OKO.press dziennikarze, którzy obsesyjnie (Mucha zapewne z pobudek prywatnych) szukają haka na Szczepana Wójcika, który jest hodowcą norek, dziennikarzem i wydawcą kilku tytułów medialnych.
Dzisiejszy artykuł w „Gazecie Polskiej” to kolejny odcinek serialu w reżyserii Muchy i Liziniewicza pt. dołożyć Wójcikowi. Tym razem autorytetem dla podobno PiS-owskich żurnalistów stał się „Newsweek”, który plując na PiS piórem Julii Daukszy (liderki ekstremistów ekologicznych zachwalanej przez duet dziennikarzy) wspomniał, że firma zajmująca się trollingiem w sieci miała mieć zlecenia od futrzarzy w 2017 r. Nikt, a tym bardziej Mucha i Liziniewicz nie pokwapili się, by w jakikolwiek sposób tę informację zweryfikować u źródła, za to ochoczo wybrali ze śmietnika (Internetu) wpisy nic nie znaczących dla tej branży internautów i postawili tezę, że tak wygląda prawdziwy polski przemysł futrzarski. Czy istnieją troglodyci intelektualni, którzy łykną równie prymitywna manipulację? Zapewne tak. Wszak po coś Mucha z Liziniewiczem piszą swoje artykuły odmieniając przez wszystkie przypadki znienawidzonego przez nich Szczepana Wójcika. Za to jeśli już zarzucają trollowanie futrzarzom, to warto przeczytać artykuł z „Newsweeka” do końca, a wtedy okaże się, że trolle hodowane w sieci, o których pisał tygodnik, siały na prawo i lewo informacje z portalu Niezalezna.pl, czyli serwisu, w którym pracuje – UWAGA! – red. Wojciech Mucha. Voilà! Strzał w kolano Muchy wykonany perfekcyjnie!
Duda i Kaczyński pogratulowali Wójcikowi. Mucha w stanie zawałowym?
Mimo, że większość Polaków nawet nie wie kim jest hodowca Szczepan Wójcik to Liziniewicz i Mucha poświęcili mu dużą część swojego dziennikarskiego życia. Pierwszy z „GazPolowych” dziennikarzy wykazuje się schizofrenią dziennikarską; obsesyjnie atakuje branżę futrzarską i wspiera ruchy tzw. prozwierzęce jak wspomniana wyżej Fundacja Viva! Jednocześnie celnie i doskonale punktuje pseudoekologów w Puszczy Białowieskiej i organizację WWF za ślepotę przy Wiśle Trzaskowskiego. Druga cześć duetu, czyli Wojciech Mucha, w odróżnieniu od Lizniewicza, dawno nie popisał się obiektywnym materiałem, a jego obsesja na punkcie Szczepana Wójcika doprowadziła do zwymiotowania nieprzychylnymi wpisami w Internecie pod adresem o. Tadeusza Rydzyka, Łukasza Warzechy, a nawet pośrednio prezydenta RP Andrzeja Dudy i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
„O. Rydzyk daje medal. Duda i Kaczyński gratulują. Komu? Królowi futer i lobbyście, który kręci filmy o „ideologii gender””
-alarmowała Fundacja Viva!, która połowę ponad dwumilionowego przychodu z 1 proc. przejada na koszty własne (pensje etc.).
W stanie zawałowym (?), załamując ręce nad decyzją prezydenta RP i prezesa PiS post Fundacji Viva! udostępnił Wojciech Mucha (tej samej Vivy!, która widzi Kościół jako jeden z czynników odpowiedzialnych za przyzwolenie na znęcanie się nad zwierzętami, co jest stałą lewacką narracją wśród pseudoekologów). Co było powodem takiego zbulwersowania Muchy? Szczepan Wójcik doprowadził do powstania głośnego filmu, który ukazywał niewygodną dla środowisk LGBT prawdę o ideologii gender za co hodowca-filmowiec z rąk o. Rydzyka odebrał medal „Pro Ecclesia et Patria”, a prezydent Duda i prezes Kaczyński przysłali gratulacje laureatom wyróżnienia, w tym także hodowcy Wójcikowi. Mucha wykipiał i w swoją nienawistną grę spróbował włączyć kolegów po fachu. Udało mu się szczególnie z jednym dziennikarzem o imieniu Samuel.
Pereira w hejt-ekipie
Temat futrzarski był w 2017 roku tematem przewodnim w jednym odcinku „Warto rozmawiać” Janka Pospieszalskiego, gdzie Warzecha z pełnym luzem i wiedzą zmiótł z powierzchni ziemi Muchę. Ten ostatni bronił się, że jego zacięcie na polskie hodowle wynika z tego, że „jest tyle zła na świecie”, a on z chęcią walczyłby także przeciwko wielorybnikom i wszelkiemu złu. Chwycenie się hipisowskiej brzytwy z napisem ahimsa słabo pasowało do twardego kibica Cracovii, Wojciecha Muchy, ale walka z polską silną branżą hodowlaną, przynoszącą zyski do Skarbu Państwa, miała mieć rzekomo głównie podłoże empatyczne. Od czasu tego programu Mucha przy każdym artykule negującym polski przemysł futrzarski wspomina Łuksza Warzechę (obsesja?). A odkąd Warzecha prowadzi program telewizyjny na wSensie.pl (portal Szczepana Wójcika) Mucha z widoczną dziecięcą radością pisze, że Warzecha musi brać jakieś pieniądze i dlatego popiera branżę. W taką narrację jak w masło wszedł Samuel Pereira szef portalu TVP.info, który jest kolegą Muchy i Liziniewicza z czasów „Gazety Polskiej” i od dawna nie cierpi Warzechy.
Trio Mucha, Liziniewicz i Pereira milczą o PiS-ie o ludzkiej twarzy dla hodowców
Dziennikarze ci celowo nie wspominają, że „quasi-prawicowy” portal (jak wSensie.pl nazywa Liziniewicz, bo zapewne jedyny prawicowy to Niezalezna.pl) posiada pakiet propozycji telewizyjnych, gdzie na stałe występują i prowadzą programy m.in. Rafał Ziemkiewicz, Paweł Lisicki, Rafał Otoka-Frąckiewicz czy Stanisław Michalkiewicz. Wszyscy oni od lat mówią, że futrzarskie fobie, w których nota bene celuje Mucha i Liziniewicz, wzmacniają jedynie środowiska ekstremy ekologicznej, która z powodu swojego najgłębszego lewackiego DNA zawsze będzie jądrem antyPiS-u w Polsce i antyprawicy generalnie. W studio wSensie.pl przewinęła się tylko w tym roku połowa znaczących ministrów tego rządu, a pismo „Świat Rolnika BIZNES” wydawane także przez Wójcika przeglądał z zainteresowaniem premier Mateusz Morawiecki w towarzystwie dwóch pań wymienionych na okładce ostatniego numeru pisma, poseł Teresy Wargockiej z PiS (ta wielokrotnie walczyła przeciwko patologiom niektórych organizacji tzw. prozwierzecych) i wicemarszałek Senatu Marii Koc (ta polityk z kolei krytykowała projekt likwidacji branży futrzarskiej promowany przez byłego już posła PiS Krzysztofa Czabańskiego, wspominając, że jej rodzice byli hodowcami lisów). Co więcej, ojciec wspomnianego Mateusza Morawieckiego, śp. Kornel Morawiecki także wypowiadał się przeciwko likwidacji polskich hodowli zwierząt futerkowych. O tym ani Mucha ani Liniewicz nie wspomną, bo to zburzyłoby ich banalną narrację pt. „za hodowcami stoi co najwyżej Konfederacja”. Milczą także o wicepremierze Jarosławie Gowinie i wielu innych politykach Zjednoczonej Prawicy, którzy mają inne poglądy niż Mucha i jego stronnicy z antypisowskich organizacji prozwierzęcych (lub jak mówią inni: ekoterrorystycznych).
Milczeć jak Mucha
Wojciech Mucha stosuje prosty zabieg. Po stronie polskiego futrzarstwa stawia tylko nielicznych, a resztę celowo przemilcza. W kanon wchodzą niemal zawsze red. Łukasz Warzecha, Robert Winnicki z Konfederacji, ewentualnie poseł Paweł Szramka z Kukiz’15 (obecnie poseł PSL) i najbardziej chyba nielubiany przez Muchę o. Tadeusz Rydzyk (postać tradycyjnie krytykowana w „Gazecie Polskiej”, której naczelny pisał swojego czasu donosy do Watykanu na redemptorystę z Torunia). Prawda jest zdaje się zgoła inna. Fanatyków prozwierzęych, którzy likwidację branży futrzarskiej stawiali jako pierwszy krok i twierdzili, że zwierząt (także tych hodowanych na mięso) najlepiej w ogóle nie zabijać, tylko kochać (poglądy Krzysztofa Czabańskiego, lidera antyfutrzarskich zmian legislacyjnych, któremu m.in. za to podziękowali wyborcy) jest niewielu. Jednak to oni z Muchą i Liziniewiczem będą grali do końca, by wpakować Jarosława Kaczyńskiego na polityczną minę, przyczynić się do zawiązania sojuszu pomiędzy Konfederacją, Kukiz,15 i PSL i doprowadzić do protestów rolników. Te ostatnie zresztą nie pozwoliły zasnąć dziennikarzom antywójcikowym.
Futrzarz z Polski przemawia do tysięcy protestujących Holendrów! Stan przedzawałowy Muchy – odc. 2
Kiedy założyciel wSensie.pl przemawiał w październiku do protestujących rolników w Holandii Mucha w odpowiedzi szydził, że w Polsce rolnicy nie wyjdą na ulice. Owszem, wyjdą, jeśli Fundacja Viva! i inne wspierane przez Muchę i Liziniewicza organizacje doprowadzą do realizacji swoich irracjonalnych i rujnujących gospodarkę postulatów m.in. do zakazu hodowli zwierząt futerkowych czy likwidacji masowej hodowli bydła i trzody chlewnej. Kiedy na początku tego roku dziennikarz OKO.press, ideologiczny wegetarianin, działając po donosie od Fundacji Viva! (ulubieńcy dziennikarzy GazPola), w stacji TVN zaatakował polską rzeźnię (sprawa tzw. leżaków), okazało się później, że nie chodziło raczej o dobrostan krów, ale eliminację polskiej wołowiny z rynku europejskiego i światowego, gdzie podobnie jak w futrach, jesteśmy znaczącym graczem. Zauważył to na szczęście także minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski (nota bene przeciwnik likwidacji futrzarstwa polskiego). Nie widzieli tego tylko po prawej stronie Mucha z Liziniewiczem. Ten ostatni w dzisiejszym numerze „Gazety Polskiej” dalej marzy o świecie bez futer i bez leżaków… Czyli o świecie, gdzie wszystkie hodowle światowe (także mięsne) kwitną kosztem Polski, bo ta pod batutą zazwyczaj zachodnich organizacji prozwierzęcych o polskich nazwach zawinąć miałaby swoje skóry i mięso (a że rynek nie znosi próżni, Duńczycy, Niemcy, Rosjanie i Chińczycy powinni wypisać dyplomy dziennikarzom o modus operandi à la Mucha&Liziniewicz.
Jezus nie nosiłby futra?
Kuśnierstwo, futrzarstwo jest tak stare jak świat i w pełni biblijne, jednak kiedy brakuje argumentów, Mucha i Liziniewicz (krytykując akurat ks. prof. Tadeusza Guza, który zgodnie z egzegeza biblijną uważa, że zwierzęta powinny służyć ludziom (pożywienie, okrycie, polowania, obrona, tropienie itd.)) napisali coś, co chciałabym zostawić na puentę tego artykułu:
„Dziś bowiem futra to w dużej mierze fanaberia najbogatszych. Czy ma to wiele wspólnego z nauczaniem Jezusa? Wydaje się, że niekoniecznie, i instynktownie wie to każdy, kto pamięta radę Nauczyciela, który bogatemu powiedział: ‘Sprzedaj, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie’.” (Liziniewicz, Mucha, „Gazeta Polska” 2018)
Pytanie, czy Jezus wolałby niezdrowe, szkodliwe dla środowiska futro sztuczne, będące pochodnymi ropy naftowej, rozkładające się w ziemi setki lat? Trzeba by o to zapytać przedstawicieli teologii antyfutrzarskiej – Muchę i Liziniewicza.
Rzekł baca: „Co ci powiem – to ci powiem! To jest dobre! Hej!”
bardzo ciekawy artykuł, właśnie kilka dni temu czytałem gdzieś że PIS po wyborach ma znowu zamiar zlikwidować przemysł futrzarski, tym razem na amen…
Bardzo ciekawy artykuł i bardzo mądrze napisany. brawo pani Emilio. zgadzam się z Pania w 100%
Ateiści i antyklerykały mają manię pouczania chrześcijan o treści Biblii.