A. i K. Żabierkowie: Zwierzęta w życiu polskiego żołnierza
Nie od dziś wiadomo, że zwierzęta są najlepszymi przyjaciółmi ludzi. Dużo w tej tematyce mogliby opowiedzieć nasi żołnierze, walczący w obronie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Pierwszy ułan II Rzeczypospolitej Bolesław Wieniawa Długoszowski, oceniając serce ułana rzekł, że jeśli położy się je na dłoni na pierwszym miejscu panna, przed nią tylko koń. Przykład ten pokazuje jak wielkie przywiązanie do towarzyszów niedoli wojskowej posiadali ułani, lecz nie byli oni wyjątkowi pod tym względem, gdyż polski żołnierz zawsze miał miękkie serce dla zwierząt.
W maju, w związku z rocznicą bitwy pod Monte Cassino, zaprezentowaliśmy dla Państwa historię najsłynniejszego niedźwiedzia w polskim wojsku, tj. Kaprala Wojtka. Nie był on pierwszym niedźwiedziem w armii polskiej, gdyż pierwszeństwo przypadło niedźwiedzicy Baśce, która towarzyszyła polskim oddziałom Murmańczyków w latach walk z bolszewikami na północy Polski i wraz z oddziałem dotarła do Polski. Niestety podczas ucieczki w czasie kąpieli w Wiśle padła ofiarą miejscowych chłopów w pobliżu Modlina1.
W czasie drugiej wojny światowej wiele zwierząt towarzyszyło naszym żołnierzom, w tym w wielu przypadkach odgrywały bojowe znaczenie dla podniesienia morale wojska. Znany jest przypadek z 1 września 1939 roku z Konina (województwo wielkopolskie), kiedy to „obronę przeciwlotniczą” stacji i miasta będącej na linii komunikacyjnej Poznań-Warszawa spełniło stado dzikich kaczek.
Rejon obecnego powiatu konińskiego od pierwszych chwil wojny stał się areną ataków lotnictwa niemieckiego, ze względu na ważne połączenia łączące Poznań z Warszawą. Pierwszego dnia wojny zniszczenia odnotowano na stacjach w Barłogach, w Kole i Kłodawie2. W godzinach popołudniowych lotnictwo niemieckie wzięło na cel miasto i stację dworca PKP. Nadlatująca wyprawa spłoszyła żerujące na podmokłych terenach wokół miasta stada dzikich kaczek, które poderwały się do ucieczki. Popołudniowe blaski słońca odbijające się w lśniącym opierzeniu kaczek niemieccy lotnicy odebrali jako wystrzały z baterii przeciwlotniczych skierowanych w stronę samolotów, w wyniku czego 16 bomb przeznaczonych przede wszystkim na koniński dworzec zostało rzuconych na bagna błoni miejskich. Niemiecka wyprawa wróciła do swoich baz bez wypełnienia zadania. Konin został uratowany przez dzikie kaczki3.
W pamiętnikach polskich żołnierzy najczęściej występującym zwierzęciem towarzyszącym był pies. Podchorąży Jan Szemraj, biorący udział w walkach toczonych przez Samodzielną Brygadę Strzelców Karpackich, w swoich zapiskach wojskowych przytoczył historię psa, którego właścicielem był Karol Czechowski. Jak zapisał: Jest to malutki kundelek, bardzo miły i towarzyski. (…) Nie ma w kompanii człowieka, który by się z nim nie liczył. Stwierdziliśmy bowiem, że psina ma jakąś niezwykłą wrażliwość. Zawsze i nieodmiennie na długi czas przed ogłoszeniem alarmu poprzedzającego nalot zaczyna najpierw pilnie słuchać, potem chowa ogon pod siebie i mknie co tchu do schronu, gdzie się chowa pod łóżkiem Czechowskiego. Jest nieomylny. Często wyprzedza sygnały alarmowe o dobre 15 lub 20 minut4.
Dochodziło również do ciekawych wydarzeń, w których zwierzęta odgrywały główną rolę. Do jednego z takich momentów doszło, jak wspominał lekarz 3 DSK Adam Majewski, gdy polskie oddziały zajęły stanowiska po oddziałach angielskich w pobliżu miasteczka Cerro. Rozpoczęli oni prowadzenie wojny o „ziemię niczyją” z Niemcami. Jej początek dała walka o krowę. Jeden z polskich patroli odnalazł w rozwalonym domu krowę. Jak wspomina Majewski: Żołnierzom zachciało się świeżego mleka. Postanowili więc odżywić ją i jak się wzmocni, sprowadzić do miasteczka. Pomysł ten zelektryzował całą kompanię. Nie chodziło tylko o samo mleko, ale o to, że żołnierze znaleźli ślady niemieckiej gospodarki przy krowie w postaci flaszek na mleko oznaczony niemieckimi nazwiskami. Rozpoczęły się zasadzki na Niemców, które w ostateczności doprowadziły do sytuacji, że krowa została sprowadzona na stronę polską. Zainteresowanie żołnierzy tymi wypadami było tak duże, że na plan dalszy odsuwano nawet wieści o ważnych zdarzeniach na froncie5.
Zdarzały się również psy, które włączały się bezpośrednio w działania bojowe. Maskotką Dywizjonu myśliwskiego 3166 był spaniel o imieniu Rysio. Mieczysław Wyszkowski, pilot m.in tego dywizjonu zapisał, że w zadaniu bojowym tzw. Rhubarb, czyli w losie na atakowanie celów ziemnych z lotu koszącego, pies towarzyszył poszczególnym pilotom. W czasie lotów Poczciwy psiak merda ogonem, siedzi spokojnie i po chwili kładzie pysk na moim kolanie7.
Polka Wilnianka Stefania Szantyr zesłana 1945 roku za działalność przeciwko Związkowi sowieckiemu jakiej dopuścić się miała w swoim rodzinnym mieście Wilnie trafiła do karceru na dziesięć dni w pierwszą wigilię Bożego Narodzenia na zesłaniu za śpiewanie kolęd. W czasie odbywania swojej kary spotkała w karcerze nieoczekiwanego gościa. Jak wspomina: (…) chyba przysnęłam, bo nagle ze snu wyrwało mnie jakieś dotknięcie. Coś otarło się o moją nogę. W ciemności usłyszałam stłumiony pisk i jakieś chrobotanie. Zobaczyłam zarys cienkiego, wijącego się po podłodze ogona. Szczur! W ciemnościach świeciły jego czerwone ślepia (…) Po pewnym czasie postanowiłam do niego przemówić. A ponieważ była jeszcze Wigilia, zaczęłam śpiewać mu kolędy. Szczur siedział nieruchomo całą noc zaledwie pół metra ode mnie. Uciekł dopiero rano, kiedy strażnik przyniósł mi wodę i kawałek chleba. (…) Razem ze szczurem przesiedziałam w karcerze dziesięć dni. Po wyjściu z karceru gdy bohaterka opowiadała o tym wydarzeniu koleżankom (…) Zgodnie doszłyśmy do wniosku, że sowieckie szczury są muzykalne, a życie uratowało mi to, że śpiewałam mu kolędy. W tym miejscu warto zaznaczyć że w tym okresie w łagrze panowała plaga tych gryzoni, którzy atakowali ludzi odgryzając im nosy i uszy8
Przytoczone przykłady są tylko kilkoma z licznych, jakie dowodzą obecności w życiu polskich żołnierzy zwierząt. A czy Państwo znają przykłady takiej przyjaźni?
1 Baśka Murmańska, „Słówko” 193, nr 136, s. 6-7.
2 W. Rezmer, Armia Poznań 1939, Warszawa 1992, s. 98.
3 http://koninskagazetainternetowa.pl/2015/09/01/historia-jak-dzikie-kaczki-staly-sie-obroncami-konina-w-1939-roku/
4 A .Majewski, Wojenne opowieści Porucznika Szemraja, Lublin 1975, s. 99.
5 A. Majewski, Wojna, ludzie i medycyna, t. 2, Lublin 1960, s. 12.
6 W. Król, Polskie Dywizjony lotnicze w Wielkiej Brytanii 1940-1945, Warszawa 1976, s. 245-252.
7 M. Wyszkowski, Pod obcym niebem, Warszawa 2009, s. 200.
8 S. Szantyr, Wilnianka w łagrze, [w:]A.Herbich, Dziewczyny z Syberii, Kraków 2015, s.63.
Przeczytaj także:
Radzieckie psy w czasie wojny zniszczyły kilkaset niemieckich czołgów,same ginięły.
Pamiętam jak instruktorzy na szkole w Lubaniu mówili do nas na zajęciach,,z psem wyjść musisz,z babą niekoniecznie,, i to bez względu na pogodę,porę roku,czy trzecią nad ranem…albo,,pieseczek,,wybiegany,albo kwadrat obsrany…Tak je kochali,że do ,,pieseczka,,zdrabniali pewnie przez drobne ,które przelewem zarabiali…Tak je kochali w służbie………
Ku pamięci…CERBER Nr.sł.2189.