Katarzyna TS: POLIN i Agora zwolnione z siódmego przykazania?
Byłam dziś w sądzie. Sam fakt mojej bytności w świątyni Temidy nie jest sensacją. Ale przedmiot rozprawy, którą obserwowałam, jest sensacyjny. Chodzi o „Spacerownik po żydowskiej Warszawie” wydany przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN i spółkę Agora SA. Pozew przeciw wydawcom złożyła Anna Ciałowicz, która została najzwyczajniej w świecie okradziona przez jednego z autorów „Spacerownika” (Jerzego S. Majewskiego), a wydawcy nie tylko przyklepali tę kradzież, ale nie widzą w niej nic złego.
Opisałam tę sprawę szczegółowo w felietonie pt. „Jak Muzeum POLIN i Agora SA „pożyczyły” cudzą pracę i postanowiły udawać Greka”. Dziś przedstawiam relację z kolejnej odsłony procesu, czyli zeznań biegłego, który dokonał nie lada sztuki wynajdując nowe określenie dla kradzieży. Uwaga, oto ono: twórczość inspirowana. Wicie, rozumicie, Jerzy S. Majewski tak się zainspirował twórczością Anny Ciałowicz, że zajumał jej teksty i przedstawił jako swoje. Dla picu oznaczył kilka cytatów cudzysłowem, a resztę przerobił, żeby wyglądało, iż to on jest autorem. Szokujące jest to, że biegły nie zauważył tej machlojki. Dlaczego? Moim zdaniem ów biegły po prostu nie przeczytał „Spacerownika”. Aż trudno w to uwierzyć, ale takie wnioski nasuwają się po wysłuchaniu dzisiejszego zeznania tego biegłego.
Odpowiadając na pytanie pełnomocnik Anny Ciałowicz biegły oświadczył, że trudno mu odnieść się do wskazanego fragmentu „Spacerownika”, ponieważ ta książka jest niedostępna. Na takie dictum sędzia bardzo się zdziwiła i wyjaśniła, że przecież sąd cofnął zakaz sprzedaży tej książki. Następnie zaoferowała biegłemu swój egzemplarz do wglądu, ale niewiele to zmieniło. Zeznania w sądzie to nie czas na zapoznawanie się z tekstem, który miał być przedmiotem uważnej analizy przed wystawieniem opinii, a nie po jej wystawieniu. Sytuacja była kuriozalna. Sędzia miała „Spacerownik”, powódka miała „Spacerownik”, pełnomocnicy Muzeum POLIN i Agory mieli „Spacerownik”. Jedynym, który nie miał „Spacerownika”, był biegły wystawiający opinię na temat „Spacerownika”. Nic zatem dziwnego, że nie zauważył, jak faktycznie wygląda „twórczość inspirowana” w wykonaniu Jerzego S. Majewskiego i uznał, że jest ona typowa dla literatury przewodnikowej.
Szczegółową analizę porównawczą, której nie wykonał biegły, wykonała Anna Ciałowicz zestawiając – zdanie po zdaniu – swój tekst i „twórczość inspirowaną’ w wykonaniu dziennikarza Gazety Wyborczej Jerzego S. Majewskiego. Zobaczcie, jak to wygląda na krótkim, ale jakże charakterystycznym przykładzie.
Tekst Anny Ciałowicz: „Berlinerblau pochodził z chasydzkiej rodziny, ale ubierał się już z niemiecka”/ „Spacerownik”: „Berlinerblau pochodził z rodziny chasydzkiej, ale odrzucił tradycyjny strój i ubierał się po europejsku”
Tekst Anny Ciałowicz: „Żydowskie książki kochał sercem prawdziwego fachmana. Interesował się białymi krukami”/ „Spacerownik”: „Kochał książki żydowskie. Znał się na tym i bezbłędnie wyławiał hebrajskie białe kruki”.
Gdyby ktoś jeszcze nie załapał, w czym rzecz, wyjaśnię na prostym przykładzie. Piszę książkę pt. „Spacerkiem po Warszawie z Adamem Michnikiem”. Dlaczego taki tytuł? Dlatego, żeby książka podpadała pod literaturę przewodnikową, która – według opinii biegłego – jest rodzajem literackim pozwalającym na inspirujące zapożyczenia. Co teraz? Teraz biorę książkę Rafała Ziemkiewicza „Michnikowszczyzna”, kopiuję kilka rozdziałów, w każdym rozdziale zaznaczam kilka cytatów, a resztę przepuszczam przez program zastępujący poszczególne wyrazy określeniami bliskoznacznymi. Niektóre zdania skracam, niektóre dzielę, czasem zmieniam ich kolejność. W bibliografii wrzucam informację, że w moim „Spacerku” wykorzystałam cytaty z Ziemkiewicza. Tak spreparowane „dzieło” publikuje zaprzyjaźniony ze mną wydawca. Ja dostaję hajs i nagrodę literacką, a Rafał Ziemkiewicz dowiaduje się od biegłego, że wszystko jest ok, bo to INSPIRACJA. Chciałabym zobaczyć minę Rafała Ziemkiewicza po wysłuchaniu takiej opinii.
Co dziś w sprawie mieli do powiedzenia pełnomocnicy wydawców tego „dzieła inspirowanego”? Mieli do powiedzenia tyle: pełnomocnik Agory nie jest uprawniony do zawarcia ewentualnej ugody, a pełnomocnik POLIN oświadcza, że muzeum nie wypłaci Annie Ciałowicz rekompensaty pieniężnej. Dlaczego nie? Bo nie. Widocznie w Muzeum POLIN panuje zwyczaj płacenia wyłącznie za „twórczość inspirowaną”.
Cóż, są tacy, którzy uważają, że jak zapłacili paserowi i na tej paserce zarobili, to okradzionemu można powiedzieć „bujaj się”. Ale czy tak powinno zachowywać się muzeum podlegające Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego? Przecież to jest skandal! Placówka podległa polskiemu ministerstwu wydaje książkę, której część powstała na bazie ukradzionych tekstów i zamiast uderzyć się w pierś i naprawić szkodę, idzie w zaparte i udaje, że nie ma sprawy. Ministrze Gliński, czy Panu to nie przeszkadza? Czy nie widzi Pan nic niewłaściwego w tym, że podległa Panu instytucja popiera kradzież? Dlaczego Pan nie reaguje? Nie wie Pan o sprawie? Może więc warto zainteresować się tym, co dzieje się w muzeum, na które przekazuje Pan osiem milionów złotych rocznie?
Nie wiem, jaki będzie wyrok w procesie Anna Ciałowicz vs. Muzeum POLIN i Agora. Kolejna rozprawa odbędzie się w kwietniu 2019 r. Wiem natomiast, że ten wyrok będzie kluczowy dla wszystkich twórców, których ciężka praca może zostać zwyczajnie ukradziona pod płaszczykiem „inspiracji”. Mam nadzieję, że sędzia nie przyklepie takiego bezprawia i nie zwolni Agory i Muzeum POLIN z siódmego przykazania.
Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats
Przeczytaj też:
Katarzyna TS: „Zawodowa antysemitka” w obronie żydowskiego dziedzictwa kulturowego
Pani Kasiu! Ciagle Panie nie chce uwierzyć, że już żyje[-my] w POLIN?!
Cholera!!!!! Niech się zagryzą. Co mnie obchodzi kto zarobi na publikacji o „żydowskiej Warszawie? Jedyne co mnie martwi to to, że iluś oduraczonych młodych ludzi takie g…. czyta chociaż Warszawa jest polska oby szlag trafił tych wszystkich zaprzańców, którzy za naszą krwawicę budują antypolskie muzea i pierniczą coś o żydowskiej Warszawie.
Anna Ciałowicz,okradziona kobieta, przez naród bliski Bogu.Szczęśliwy Jurek śmieje się z tego, bo róbta co chceta,zamiast siódmego, to mała rewolucja na kartach dekalogu
Co w tym sensacyjnego, że się kahał ze sobą żre? Zobaczcie co się dzieje w Izraelu gdzie Palestyńczyków juz tak wbili w ziemie, że zostali sami okradają się koncertowo. Dlatego przenoszą sie tutaj na okradanie Polaków, Ukraińców……tylko Orban i Łukaszenka trzymają toto na dystans.
Gliński wolałby własną córkę sprzedać do arabskiego burdelu niż zrobić coś przeciwko żydom. To jest przecież człowiek bez właściwości, oprócz jednej – pełnej podległości żydowskim środowiskom.
Nie tylko agora i muzeum polin ale całe żydostwo w kontaktach z gojami jest z siódmego przykazania zwolnione. W tym przypadku chodzi chyba o konflikt „w rodzinie” i nam nic do tego
No Polin i Agora to święte krowy,wszystkie oskarżenia wobec nich to wyłacznie antysemityzm.Przedstawiciele narodu wybranego mogą takie rzeczy robić przez sam fakt należenia do takiego narodu.Wg talmudu wszystko nalezy do Żydów,Bóg oddał cały majątek gojów w ręce żydów
Niech ich cholera jednych i drugich spacerowiczów po „żydowskiej Warszawie”. Zobaczcie co się robi w Gdańsku? Zorganizowano tam bezprzykładny, kolejny już, atak na ks. Jankowskiego za „nieprawomyślną” dekorację Grobu Pańskiego. Z poprzednich ataków dzielnie się wybronił a teraz nie żyje i się nie wybroni. Nawet wyjec, który kiedyś Publicznie śpiewał na lewackim festynie w dniu 11 Listopada – „Je…ć Orła Białego ” też w pierwszym szeregu atakujących……a pruska Wirtualna zagrzewa do walki
Ks. Jankowskiego raczej błogosławionym nie zrobią. Niech spoczywa w spokoju w tej swojej zabytkowej trumnie z XIX wieku, prawdziwy antyk.
Pan Majewski i spółka popełnili szkolny grzech. Ale nie są już dziećmi, więc będą musieli podzielić się zyskiem z prawdziwą autorką „Spacerownika”, panią Anną Ciałowicz. Powinni swój „utwór” zatytułować: SPACERNIAK, wtedy sędzia, ubawiony, prawdopodobnie nie zauważyłby plagiatu.