Katarzyna TS: Ściema Muzeum POLIN, kompromitacja akcji „Żonkile” i demaskatorski film „Dzieli nas pamięć”
W związku z 75. rocznicą Powstania w Getcie Warszawskim postanowiłam sprawdzić, co Muzeum POLIN ma do powiedzenia w sprawie pomocy polskich organizacji konspiracyjnych dla walczącego getta. Najpierw przejrzałam ich materiały edukacyjne. Niestety, nie znalazłam tam żadnych informacji o Organizacji Wojskowej – Korpus Bezpieczeństwa i o Zbrojnym Wyzwoleniu, którego żołnierze wchodzili przekopami do getta i razem z Żydowskim Związkiem Wojskowym walczyli na placu Muranowskim. Nie wspomniano też o polskiej konspiracyjnej organizacji strażackiej „Skała”, której członkowie pomagali uciekać Żydom z płonącego getta.
W ogóle nie pojawia się nazwisko Tadeusza Bednarczyka ps. Bednarz zaopatrującego w broń ŻZW. Nie pada też nazwisko Henryka Iwańskiego ps. Bystry, który wraz z kilkunastoosobowym oddziałem przedostał się na teren getta 27 kwietnia tunelem przy ul. Muranowskiej, gdzie następnie Polacy ramię w ramię z powstańcami z Żydowskiego Związku Wojskowego stoczyli największą bitwę Powstania w Getcie. Na pl. Muranowskim spalili czołg niemiecki, rozbili kompanię Łotyszy i zatrzymali Niemców przed domem na Muranowskiej 7. „Podczas wtargnięcia po raz pierwszy do getta udało się Żydom i polskim bandytom przez zaatakowanie przygotowanym zawczasu ogniem odeprzeć rzucone do walki siły łącznie z czołgami i samochodami pancernymi” – tak opisał tę akcję Jürgen Stroop w swoim raporcie.
Co ciekawe, w materiałach edukacyjnych Muzeum POLIN Żydowski Związek Wojskowy praktycznie nie istnieje. Bohaterami filmu wyprodukowanego przez muzeum są wyłącznie członkowie Żydowskiej Organizacji Bojowej. ŻZW został potraktowany w materiałach POLIN małą notatką. Wynika z niej, że była to nieliczna grupka konspiracyjna, której członkowie wzięli udział w walkach na pl. Muranowskim.
Emanuel Ringelblum, który wizytował kwaterę ŻZW tuż przed wybuchem powstania, napisał w swoim dzienniku w kwietniu 1943 r.: „(…) oglądałem arsenał broni ŻZW. Lokal mieścił się w domu niezamieszkanym, tzw. dzikim, przy ul. Muranowskiej nr 7, w sześciopokojowym lokalu na pierwszym piętrze. W pokoju kierownictwa było zainstalowane pierwszorzędne radio przynoszące wiadomości z całego świata, obok stała maszyna do pisania. Kierownictwo ŻZW, z którym prowadziłem rozmowę przez kilka godzin, było uzbrojone w rewolwery zatknięte za pasem. W dużych salach były zawieszone na wieszakach rozmaite rodzaje broni, a więc karabiny maszynowe, ręczne karabiny, rewolwery najrozmaitszego gatunku, granaty ręczne, torby z amunicją, mundury niemieckie intensywnie wyzyskane podczas akcji kwietniowej itp. (…)”
Takich informacji nie znajdziecie w materiałach edukacyjnych Muzeum POLIN. Powstanie w Getcie Warszawskim to wyłącznie ŻOB. Ciekawe, prawda?
Wróćmy jednak do mojego „śledztwa”. Po przestudiowaniu materiałów dostępnych na stronie zadzwoniłam do działu edukacyjnego POLIN i zapytałam, czy pracownicy muzeum mogą udzielić mi informacji o polskiej pomocy dla walczącego getta. Zaznaczyłam, że chodzi o informacje, które nie znalazły się w materiałach edukacyjnych. Przemiła pani podała mi maile dwóch specjalistów, Mariusza Jastrzębia i Pawła Kowalika, informując mnie, że z pewnością wyjaśnią mi co i jak.
Napisałam do obu panów zadając im następujące pytania: Czy polskie organizacje konspiracyjne – a jeśli tak, to jakie? – pomagały walczącemu gettu? Czy poza akcją AK wysadzania muru przy ul. Bonifraterskiej znane są inne akcje solidarnościowe polskiego podziemia? Jeśli ta pomoc była udzielana, to na czym polegała: ukrywanie ludzi, przemyt broni, walki w środku getta, wyprowadzanie ludzi z getta?
Niestety, żaden z panów nie odpisał. Odpowiedź otrzymałam od specjalistki ds. współpracy z mediami. Oto jej treść: „Bardzo dziękujemy za zwrócenie się do Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w sprawie kontaktów i pomocy polskiego podziemia dla żydowskich bojowców w getcie. Jest to temat niezwykle obszerny i wyczerpujący, szczegółowa odpowiedź na zadane przez Panią pytania wymagałaby przygotowania streszczenia najnowszych badań polskich i zagranicznych historyków. Szczęśliwie jednak w ostatnich tygodniach ukazała się praca prof. Joshui Zimmermana (zatytułowana „Polskie Państwo Podziemne i Żydzi w czasie II wojny światowej”), która w swojej części poświęcona jest temu problemowi. Jeśli nie znajdzie Pani we wskazanej publikacji odpowiedzi na stawiane przez Panią pytania bądź pewne kwestie będą wymagały dodatkowego komentarza, to prosimy o ponowny kontakt”.
Odpisałam następująco: „Jestem zdumiona, że Muzeum POLIN nie jest w stanie udzielić mi odpowiedzi na proste pytania dotyczące pomocy polskich organizacji konspiracyjnych dla walczącego getta. Nie oczekuję elaboratu, a jedynie wskazania nazw tych polskich organizacji i podanie informacji o formach pomocy, w tym: czy była to pomoc zbrojna, a jeśli tak – to jaka. To dziwne, że odsyłacie mnie Państwo do książki, która w wersji polskiej nie jest dostępna nawet w Państwa bibliotece. W zaistniałej sytuacji po raz kolejny zwracam się do Państwa z prośbą o udzielenie informacji na temat polskich organizacji konspiracyjnych udzielających pomocy powstańcom w getcie. Proszę o podanie ich nazw i wyliczenie form pomocy. Proszę również o wskazanie, z jakimi organizacjami żydowskimi współpracowały te organizacje”.
Jak zapewne się domyślacie, odpowiedzi nie uzyskałam. Specjaliści z Muzeum POLIN są ponad to. W zaistniałej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak zakupić książkę prof. Joshui Zimmermana, żeby sprawdzić, co „szczęśliwie w ostatnich tygodniach” zostało zaserwowane osobom interesującym się pomocą polskich organizacji konspiracyjnych dla walczącego getta.
W książce opisano nieudaną akcję wysadzenia muru getta na ul. Bonifraterskiej, kilka ataków na niemieckie i ukraińskie posterunki pilnujące murów i próbę wysadzenia zamkniętej bramy getta przy ul. Okopowej. Kwestię wspólnej walki „Żydów i polskich bandytów” wewnątrz getta prof. Zimmerman skwitował następująco: „Niezwykła historia oddziału AK pod dowództwem Henryka Iwańskiego, który miał wejść do getta i walczyć razem z ŻZW, jest częścią narracji o heroicznych akcjach Polaków na rzecz Żydów aż po dziś dzień”. Następnie autor stwierdza, że nic takiego nie miało miejsca, a przypis odsyła czytelnika do kolejnej książki „imponującej pod względem zebranych materiałów”.
Dzięki książce prof. Zimmermana zdobyłam też następującą „odkrywczą” informację: „Kiedy oddziały SS i Wermachtu wkroczyły do getta, napotkały dobrze zaplanowany i zorganizowany opór ŻOB i ŻZW”. Jak te organizacje zaplanowały i zorganizowały opór, skoro nikt im nie pomagał? Odpowiedzi na to pytanie brak. Prof. Zimmerman przekazał też czytelnikom „obszerną” informację na temat ŻZW. Informacja brzmi tak: „ŻZW, chociaż składał się ze 150-250 bojowców, był lepiej uzbrojony niż ŻOB”. Serdecznie dziękuję za tę bezcenną wiedzę.
Książka Zimmermana ukazała się pod patronatem Muzeum POLIN, które swoją rekomendacją naciągnęło mnie na wydatek 70 zł za „wnikliwe” analizy, z których wynika, że Stroop miał urojenia widząc w getcie „polskich bandytów”, a ŻZW był lepiej uzbrojony niż ŻOB. Rewelacja!
Przejdźmy teraz do organizowanej przez Muzeum POLIN akcji „Żonkile”. Jej hasło to „Łączy nas pamięć”. Muzeum POLIN tak informuje o tej akcji: „Ponad 1500 wolontariuszy będzie wręczać na ulicach Warszawy papierowe żonkile – symbol pamięci o powstaniu. (…) Jednym z ocalałych z getta był Marek Edelman, ostatni dowódca ŻOB. 19 kwietnia, w rocznicę powstania, składał bukiet żółtych kwiatów pod Pomnikiem Bohaterów Getta na Muranowie. Żonkil stał się symbolem szacunku i pamięci o powstaniu. Organizowana od 2013 roku przez Muzeum POLIN akcja ma na celu rozpowszechnianie tego symbolu oraz szerzenie wiedzy na temat samego powstania”.
Oczywiście w opisie „akcji edukacyjnej” Muzeum POLIN w ogóle nie pojawia się nazwa Żydowskiego Związku Wojskowego. Znowu kręcimy się wyłącznie wokół Żydowskiej Organizacji Bojowej.
A teraz zobaczcie film (który szczęśliwie znalazłam w Internecie) pokazujący, jak wygląda ta nieszczęsna akcja, podczas której przeszkoleni przez Muzeum POLIN wolontariusze „szerzą wiedzę na temat samego powstania”. Ręce opadają.
Dla jasności, nie mam pretensji do tych wolontariuszy, którzy w dobrej wierze biegają po ulicach z papierowymi żonkilami. Mam pretensje do Muzeum POLIN, które ich tak „przeszkoliło”. I mam pretensje do polskich władz, które z naszych podatków finansują to muzeum.
Jak kiedyś powiedział ks. Józef Tischner: „Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i g… prawda”. Muzeum POLIN specjalizuje się w tej ostatniej; trudno wymagać czegoś więcej od organizacji, którą państwo polskie ma „obowiązek” tylko utrzymywać i nie ma wpływu na to, co się tam wystawia, kto wystawia i dlaczego tak, a nie inaczej.
„Przemilczana pomoc”
Fragment książki Tadeusza Bednarczyka „Życie codzienne warszawskiego getta”
http://www2.kki.pl/piojar/polemiki/jedwabne/getto_warsz1.html
„Podsumowując wyniki polskiej pomocy dla Żydów należy stwierdzić, że przetrwali oni 3 lata w swojej masie dzięki wyłącznie polskiej pomocy, pomocy w produktywizacji gett i daniu zarobku, oraz zaopatrzeniu żywnościowym. Tylko dla getta w Warszawie szło w latach 1941/42 po 300 ton żywności dziennie, czyli 30 ówczesnych wagonów kolejowych (odrzućmy niepoważne sugestie o możności wyżywienia się getta w ramach Żydowskiej Samopomocy Społecznej i z ogródków balkonowych i podwórzowych, ale do tego trzeba doliczyć nie mniejszą wagowo ilość tajnie przewożonych surowców przemysłowych i węgla, oraz wymyt (czyli wywóz) wyrobów gotowych. Pomoc w ukrywaniu ponosiło społeczeństwo polskie, przy czym w wydatkach tych pomoc zagraniczna zrobiła mu znaczą ulgę dopiero w ostatnim półroczu okupacji. Pomoc wojskowa również świadczona była tylko przez Polaków. Zaś jeśli chodzi o pomoc wojskową dla getta w Warszawie, to jako ilości podsumowujące wysiłek OW-KB, AK. AL, PLAN. BCh i innych organizacji, należy przyjąć dane przytoczone w kwietniu 1968r, na odczycie w PTH. ku czci 25-lecia walk w getcie, przez mgr Krakowskiego dyr. ŻIH. Podał on, że 1000 żołnierzy getta otrzymało od Polaków około 1000 pistoletów, kilka ckm, po kilkanaście rkm. pm, kilkadziesiąt kb plus amunicja na cały czas walki i granaty. W Powstaniu Warszawskim co dziesiąty żołnierz miał jakąś broń (czy granat), a w getcie każdy żołnierz miał co najmniej pistolet. Ogromny udział w tych dostawach miała OW-KB, gdyż znacznie ponad polowa tej broni znajdowała się w ŻZW.”
„Kolaboracja i zdrada wewnętrzna”
Fragmenty książki Tadeusza Bednarczyka „Życie codzienne warszawskiego getta”
http://www2.kki.pl/piojar/polemiki/jedwabne/getto_warsz2.html
„Kolaboracja i zdrada wśród Żydów osiągnęła w getcie warszawskim duże rozmiary. Były one procentowo znacznie wyższe niż ilość kolaborantów i zdrajców w narodzie polskim może i w innych narodach okupowanych. Od wiosny 1942r. kontaktowałem się bliżej z sekcją wywiadu ŻZW (Żydowski Związek Wojskowy). Stąd moja dobra znajomość tego zagadnienia. Policja żydowska i Zarząd Gminy, zasłużyli sobie na miano zdrajców. Nikt i nic ich nic może obronić ani wytłumaczyć ich postępowania. Istniało ponadto szereg żydowskich placówek gestapowskich, podległych bezpośrednio kierownikowi referatu żydowskiego w gestapo — Karlowi Brandtowi. mieściły się one m.in. przy ul. Leszno nr 13 i Leszno nr 14. Sprawy te były już częściowo omawiane w różnych pracach wydanych przez ŻIH choć np. as „13″ i „Żagwi” kpt. Dawid Sternfeld nie doczekał się jeszcze miejsca w pisanej historii. Bardzo mało napisano dotychczas o kierownictwie żydowskim „szopów”, czy o kierownikach różnych oddziałów w „szopach” niemieckich. Nikt dotąd prawie nic wspomniał o takim — zdawałoby się — niewiarygodnym fakcie, że działała wewnątrz getta dość duża grupa żydowskich szmalcowników. Czyhali oni na Polaków nielegalnie przedostających się z pomocą do getta, aby wymusić od nich okup. Tymi szmalcownikami byli głównie żydowscy szmuglerzy, wśród których dominowali tragarze, oraz — działający z nimi w zmowie — niektórzy żydówscy policjanci. Obstawiali oni gmach Sądów, mury i różne przejścia do getta. Zdarzały się wypadki wydawania tych Polaków Niemcom, gdy nic mieli się oni czym wykupić. Np. Jan Nowakowski szmuglujący do getta na polecenie ojca prasę PPR, żywność, czasem amunicję, został złapany przez policję żydowską i wydany Niemcom. Było to na początku kwietnia 1943 r. Żandarm niemiecki widząc, że jest to 14 letnie dziecko ulitował się, skrzyczał go i kopniakiem wyrzucił za bramę. Prawie nic nie wiadomo do dziś o „Żagwi”, za wyjątkiem tego, że istniała i że kilku zdrajców zastrzelono. Na tych kartach autor ograniczy się jedynie do opisu walki z „Żagwią” i z kolaborantami, prowadzonej przez ŻZW przy udziale oficerów OW-KB. Szczegóły tych wydarzeń są dotychczas nieznane zupełnie (jest hasło w wielkiej encyklopedii).
Kolaboracja i zdrada wśród Żydów, przybrała większe rozmiary z chwilą zamknięcia getta i powołania do życia żydowskiej policji porządkowej. Na o wiele wyższym szczeblu zdrady własnego narodu, stali żydowscy agenci gestapo, jedna ich siedziba znajdowała się przy Leszno 14, gdzie szefami byli Kohn i Heller (zausznicy Karla Brandta) a druga przy ul. Leszno 13. Tą drugą placówką dowodził Gancweich i kpt. Dawid Sternfeld. Leszno 14 zakamuflowane było jako przedsiębiorstwo przemysłowe m.in. ich były tramwaje konne zwane konhellerkami, zaś Leszno 13 jako placówka policji przemysłowej występującej pod różnymi nazwami np. Urząd do Walki z Lichwą i Spekulacją, albo Urząd Kontroli Miar i Wag, Oddział Rzemiosła i Handlu, Biuro Kontroli Plakatów, Oddział Pracy Przymusowej a nawet Pogotowie Ratunkowe i inne. Według naszej obserwacji, specjalnie ożywioną szeroką i szkodliwą działalność prowadziła ta ostatnia, zwana popularnie „trzynastką”. Spośród specjalnie dobranego elementu z „trzynastki”, i osobistych agentów Brandta, powstała w końcu 1940 r. organizacja pn. „Żagiew”. Organizacja ta dostała zadanie penetrowania wszystkich przejawów życia w getcie, z agendami gminy włącznie. Miała obserwować szczególnie akcję zorganizowanego szmuglu, by w ten sposób rozpoznać źródła polskiej pomocy dla getta i tą drogą dojść do organizacji konspiracyjnych, wspierających getto. ..”
To tylko jedno „muzeum”. Decyzję o powołaniu kolejnego muzeum, „Muzeum Getta Warszawskiego” podjął w listopadzie 2017 Piotr Gliński – wiceprezes Rady Ministrów i minister kultury i dziedzictwa narodowego. Muzeum powołano 28 lutego 2018. 7 marca 2018 w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odbyła się konferencja prasowa poświęcona powołaniu nowej instytucji z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego i ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego.
Dyrektorem muzeum jest Albert Stankowski.
Kimże jest ów człowiek?
Urodził się w Szczecinie, jako syn Dariusza Stankowskiego, więźnia obozów stalinowskich w latach 1941-1956 i Krystyny z domu Kot. W 1989 ukończył Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Kołobrzegu; w latach 1990-1995 studiował w Instytucie Historii Uniwersytetu Szczecińskiego, a w latach 1995-1998 na Wydziale Politologii Uniwersytetu Szczecińskiego. W latach 1997-2001 odbył studia doktoranckie na Wydziale Historii Uniwersytetu Warszawskiego, w latach 1998-1999 stypendysta na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, w 2001 stypendysta Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie (USHMM), w latach 2006-2007 podyplomowe Studium Menedżerskie w Szkole Głównej Handlowej, a w latach 2011-2012 podyplomowe studia muzealnicze w Instytucie Historii Sztuki UW.
W latach 2000-2001 wykładowca w zakresie historii najnowszej i stosunków polsko-żydowskich na UW. W 2000 był koordynatorem i członkiem Komitetu Budowy Lapidariów w Kołobrzegu przy Prezydencie Miasta w ramach międzynarodowego programu „Dni Tolerancji – Kołobrzeg 2000”, w latach 2003-2007 koordynator „Programu Pamięć” Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego w Warszawie, w latach 2007-2011 koordynator i pomysłodawca międzynarodowego projektu multimedialnego Wirtualny Sztetl w Muzeum Historii Żydów Polskich. Od 2011 do 2015 członek zarządu Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny w Polsce; w latach 2012-2015 kierownik działu zbiorów niematerialnych w Muzeum Historii Żydów Polskich, od 2013 członek Międzynarodowej Rady Muzeów, a od 2018 członek Rady Muzeum POLIN…
To dopiero się zacznie!
W getcie warszawskim nie było żadnego powstania tylko próba rozpaczliwej obrony przez garstkę żydów (mniej niż 1 %), dopiero wtedy gdy oddziały hitlerowskie weszły na teren getta i zaczęły pacyfikację. Wcześniej nikt jakoś nie myślał o jakiejkolwiek walce.
Jak wymyślono mit powstania w getcie warszawskim, by stworzyć bohaterów na potrzeby państwa Izrael.
https://justice4poland.com/2017/04/21/jak-wymyslono-mit-powstania-w-getcie-warszawskim-by-stworzyc-bohaterow-na-potrzeby-panstwa-izrael/
„Gat zwraca uwagę, że w 1943 roku w getcie zostało około 50 tys. ludzi, których Niemcy określali jako „Żydzi produktywni” – specjaliści, potrzebni narodowym socjalistom do pracy w zakładach przemysłowych. Wśród nich dominowała chęć przeżycia. Innego zdania było podziemie żydowskie, ale „stanowiło ono margines” – Nie reprezentowali całej społeczności getta – mówi autor. – Istniały dwie organizacje konspiracyjne – lewicowa Żydowska Organizacja Bojowa i prawicowy Żydowski Związek Wojskowy. Pierwsza liczyła może 220 ludzi, druga nieco mniej. W sumie około 400 bojowników, czyli mniej niż 1 procent wszystkich Żydów mieszkających w getcie. „
w getcie nie było żadnego powstania, to wymysł żydowskiej propagandy!
Świetny materiał Pani Kasi. Doskonała współpraca z niezawodnym w sprawach polskich Rafałem Mossakowskim. Jak zwykle mrówcza pracowitość i wiedza Pana Piotrx, który jak zwykle wzbogaca różne tematy o materiały źródłowe. Mój wniosek : mamy obcą nowotworową niewdzięczną narośl, którą sobie sami przez wieki wyhodowaliśmy i jeszcze ją zasilamy finansowo i jeszcze pozwalamy na stwarzanie dla niej specjalnych, niczym nie uzasadnionych immunitetów ochronnych i która jest niestety prawie wyłącznie organizmem pasożytniczym z moralnością na poziomie chlewu. A jeszcze niekiedy stać ich na prawdomówność, że nie wolno być im innymi, bo talmud im na to nie pozwala, a poza tym zamknięte drogi do wielkich karier. Trzeba mieć się nadal na baczności przed żydostwem, bo mogą nam zgotować kolejne zbrodnie i kolejne tragedie. Czuję to przez skórę, że są na to gotowi.
Chyba czas na nowe porzekadła : ” Żydowska wdzięczność „, ” Chroń nas Panie przed żydowską wdzięcznością ! „
Dlaczego te zonkile rozdają jedynie w kolorze żółtym, a nie biało czerwonym, albo pół na pół skoro Żydzi byli obywatelami polskimi, a ponadto to Polacy pomagali Żydom w getcie jak też część Żydów zachowywała się zwyczajnie po swinsku wobec innych Żydów.
Kasiu – Katarzyno TS,
dobry tekst, materiał. ciekawi mnie jednak różnica ŻOB / ŻZW. czy narracja ŻOBu utrzymana tylko dlatego że ŻZW wyginęło całkowicie, czy są także inne przyczyny?
Według Marka Edelmana ŻZW to „faszyści”. Muzeum POLIN to inkarnacja Wyborczej. Myślę, że więcej tłumaczyć nie trzeba.
Raczej o zabarwienie polityczne tu chodziło. Historię pisali komuniści. Dla tych „nieprawomyślnych” miejsca w niej nie było.
to wszystko przez naszą słowiańską tolerancję i miłosierdzie …. oni tego nie rozumieją i wykorzystują bo uznają to za słabośc …… rzeczywiście rośnie to jak grzyb i rak
„POWSTANIE W GETCIE NIE MIAŁO SENSU”
cyt. Eli Gat.
Eli Gat, jest ocalonym z Holocaustu, który mocno krytykuje sens powstania w getcie. Oto fragment wywiadu:
– Ilu ludzi było w getcie w kwietniu 1943 roku?
– Eli Gat: Około 45–50 tysięcy. Każdy z tych ludzi miał nadzieję, że uda mu się jakoś przeżyć. Wśród Żydów w getcie przeważała chęć życia, a nie umierania.
– Żydowskie podziemie miało w tej sprawie inne zdanie.
– Eli Gat: Ale to był margines! Około 400 bojowników, czyli mniej niż procent wszystkich Żydów mieszkających w getcie. Broni nie mieli zaś w ogóle. To się musiało skończyć rzezią.
– Jak pozostałe 99 procent Żydów zapatrywało się na plany powstańcze?
– Eli Gat: Ci, którzy o nich wiedzieli, byli przeciw. Ostrzegali młodych, narwanych bojowników, że konsekwencje ich wystąpienia będą dramatyczne. Wskazywali na bestialstwo Niemców.
– Wszyscy ci ludzie i tak byli skazani.
– Eli Gat: Ale dlaczego to akurat powstańcy wybrali godzinę ich śmierci!? Ten argument jest całkowicie bałamutny. Oczywiście wszystkim Żydom spośród tych 50 tysięcy nie udałoby się przeżyć wojny. Ale co najmniej 10 procent by jednak przetrwało. Ukryliby się u Polaków, uciekli do partyzantki, doczekaliby w jakimś obozie pracy czy w fabryce do przyjścia Amerykanów czy Sowietów. Każdy z nich ułożył sobie jakiś – lepszy czy gorszy – plan. Tymczasem w wyniku decyzji o wywołaniu powstania wydano wyrok śmierci na wszystkich. Nie dano im żadnej szansy. Tego bojownikom z ŻOB i ŻZW nie wolno było zrobić. Nie wolno było im decydować o śmierci innych Żydów.
– Ci bojownicy, którzy przeżyli, mówili po wojnie, że woleli umrzeć w walce niż w jakimś masowym rozstrzelaniu czy komorze gazowej.
– Eli Gat: To są bardzo ładne słowa. Ale niestety nieprawdziwe. Duża część powstańców po kilku dniach walki uciekła – między innymi kanałami – na polską stronę. Ludzie ci wcale nie ponieśli więc heroicznej śmierci na gruzach getta, ale przeżyli. Kilku nawet żyje do dziś. Uciekając, pozostawili zaś na pastwę Niemców bezbronną ludność cywilną. I to na tej ludności skupił się straszliwy niemiecki odwet.
– Mówi się, że Niemcy podczas powstania przekonali się, że nie mogą bezkarnie mordować Żydów. Że Żyd potrafi oddać.
– Eli Gat: Właśnie podczas powstania Niemcy mordowali Żydów całkowicie bezkarnie. Jak wynika z raportu Jürgena Stroopa, w trakcie całej „wielkiej” bitwy zostało zabitych szesnastu Niemców. A mówiąc ściślej, czternastu Niemców, bo poza nimi w walkach zginęli ukraiński esesman i polski policjant. Tymczasem historycy żydowscy snuli niestworzone opowieści o setkach, czy wręcz tysiącach zabitych nieprzyjaciół. W rzeczywistości powstanie nie wyrządziło Niemcom żadnej krzywdy. Za to wyrządziło ogromną krzywdę Żydom.
http://niezwykle.com/eli-gat-powstanie-w-getcie-nie-wyrzad…/
Jak nie o uchodźcach , to o Żydach! Czy naprawdę już nie ma innych tematów?
A za okupacji niemieckiej czy żydobolszewickiej to o kim się mówiło ? O krasnoludkach czy o okupantach ?
Wy szukacie róznic historycznych, a to się dzieje tu i teraz, to teraz odbiera się nam dzieci, zajmuje mieszkania, przejmuje kamienice, odbiera pracę
zobaczcie
http://dzielnytata.pl/Fabisiak.htm
albo to
http://fabi.pl/historia4.htm