WAŻNE! Ksiądz-harcerz molestował nastolatków. Źrodło homo-aktywizmu w Kościele
Dziś popołudniu całą Polskę obiegła informacja o księdzu-harcerzu z Gdyni, który przyznał się do molestowania nastolatków podczas letnich biwaków. Został aresztowany na trzy miesiące i grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności. Boję się pomyśleć co go czeka w więzieniu. Jednak wbrew temu, co wypisują niektórzy publicyści, problem nie tkwi w jakimś tam księdzu z Pomorza, czy homo-polityce w metropolii gdańskiej.
Podobnych przypadków jest o wiele więcej w całej Polsce, tylko nie o wszystkich sprawach mówi się w mediach. Poruszające były słowa informatora z policji, który zajmuje się pedofilią w jednym z największych miast w Polsce: Nie dość, że ponad 50% tego typu spraw dotyczy księży, to ci jeszcze śmią twierdzić, że nie muszą się z tego spowiadać! I jak tu chodzić do Kościoła? – na koniec mnie zapytał. Próbowałem mu wytłumaczyć, że drogowskazem na drodze naszego życia nie ma być ksiądz-pedofil, ale Chrystus i Słowo Boże. Czy takie tłumaczenie przyniosło wymierny skutek? Nie wiem.
Jednak wróćmy do rzeczy. We Wrocławiu, podobnie jak kapłan z Pomorza, jeden z duszpasterzy zaprzyjaźniony ze środowiskiem harcerzy ma identyczne inklinacje jak ten, który przechodzi teraz trudne chwili w areszcie. Do intymnych zbliżeń zapraszał nastolatków nawet podczas sakramentu spowiedzi świętej. Jednak afery nie ma, a biskup przymyka oko. Dlaczego? Młodzież wstydzi się poruszyć temat, a skandalu brak. Takich przypadków są setki jak nie tysiące, a kościelna hierarchia, po prostu przymyka na nie oko, w myśl powszechnej już zasady „świętego spokoju”, a z pobudek finansowych „błogosławi” homo-związki, ponieważ takie intymne relacje dwóch mężczyzn nie obciążają „funduszu alimentacyjnego księży”.
Inna sprawa, że wyższe instytucje kościelne w Polsce powoli zaczynają nas przyzwyczajać do akceptacji pederastii jako czegoś naturalnego. Temu chociażby miała służyć ubiegłoroczna kampania „Przekażmy sobie znak pokoju”, współorganizowana przez środowiska LGBT, finansowaną przez Georga Sorosa Fundacją Batorego oraz „katolickie” czasopisma Tygodnik Powszechny oraz Laboratorium Więzi. Czy to nie jest jawne sprzeniewierzenie się nauce Pisma Świętego, która homoseksualizm (nie homoseksualistów) potępia z całą, a próbuje go zaaprobować?
Winniśmy jednak sięgnąć wzrokiem jeszcze wyżej, by zorientować się, gdzie tkwi źródło homo-skandali, takich jak te, które dotarły do nas znad Bałtyku. Sięgnijmy wzrokiem do Watykanu, Stolicy Kościoła katolickiego. Nie gdzie indziej, a właśnie tam udzielana jest cicha zgoda na homoseksualne związki i seks-imprezy, w których biorą udział wysoko postawieni duchowni. Jeszcze kilka dni temu słyszeliśmy o homoseksualnych orgiach, z lubością odurzającego się kokainą papieskiego współpracownika z Kongregacji ds. Nauki i Wiary (tej samej kongregacji, w której pracował ks. Krzysztof Charamsa) Francesco Coccopalmerio oraz o pedofilii typowanego na następce Franciszka skarbnika Watykanu kard. Georgea Pell’a. Jak zgodnie przyznają moi informatorzy z Rzymu, na tego typu zachowania jest realne przyzwolenie, podobnie jak w Polsce, w myśl zasady „świętego spokoju”. I nie dajmy się nabierać na populistyczne zagrywki papieża, który zaraz po upublicznieniu skandalu krzyczy i dokonuje roszad w kościelnych dykasteriach. To faryzejska gra pod publiczkę. Wiedzę na temat lobby homoseksualnego w Kościele musi mieć ogromną, zwłaszcza że jawnych homo-propagandzistów powołuje na wysokie stanowiska w Stolicy Apostolskiej. Na przykład do grona współpracowników niedawno powołał jezuitę Jamesa Martina. To zakonnik, który niedawno perorował o „darze homoseksualizmu”, o tym że „księża powinni ujawnić swój homoseksualizm” oraz o tym, że „homoseksualiści przywitają nas w niebie”. Przeczył w ten sposób nauce Nowego Testamentu (1Kor 6,9; por. Rz 1,26-27; 1Tm 1,9-11), która jasno głosi, że dewiacja seksualna nie jest darem-łaską, ale aktem zasługującym na sodomskie potępienie. Ponadto warto zwrócić uwagę, że te kilka wspomnianych przeze mnie skandali homoseksualnych księży z Watykanu, stało się z inspiracji twardych zwolenników adhortacji apostolskiej Franciszka „Amorsi laetita”, dokumentu wynoszącego na piedestał relatywizm moralny, nazywany przez papieża „ideą rozeznania”. Czy nie wydaje się oczywiste, że właśnie w tym miejscu, promocji subiektywizacji ewangelicznych prawd, należy się dopatrywać źródła kryzysu Kościoła w niemalże każdym obszarze?
Nie wystarczy piętnowanie pojedynczych wypadków, jak w przypadku księdza z Gdyni. Potrzeba zwłaszcza świętego oburzenia wiernych na to co dokonuje się w najwyższych instytucjach kościelnych. Na jawną promocję homoseksualizmu, cichą zgodę na pederastię wśród księży, a zwłaszcza karmienie nas półprawdami, które z instytucji kościelnej nie czynią bezpiecznej owczarni, ale pozbawiony jakiejkolwiek moralności – przepraszam za słowo – burdel!
Jezuita z Watykanu: „Homoseksualizm to szczególny dar” a „w niebie przywitają nas geje”
KAŻDY TAKI PRZYPADEK POWINIEN SKUTKOWAĆ NATYCHMIASTOWYM WYDALENIEM ZE STANU DUCHOWNEGO I ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ KARNĄ. KONIEC ZAMIATANIA POD DYWAN.
Chyba sie troche wypucuje(oczywiscie to żart POd adresem swiatowej UBecji),dzisiaj nad górami w ktorych żyję,z racji niestabilnej europejskiej POgody pewnie za sprawą HAARP czesto pojawiały sie tecze,nie mogłem na nie patrzec,nawet dzieciom nie chcialem POkazywac ,taka odraza.Teraz wypatrujemy tylko ptaka,orła białego,polskiego,bo kiedy widzimy czarnego,bawimy sie w chowanego,we własnym kraju…
Znam tego księdza osobiście. Cholernie mi przykro, gdyż w czasach szkolnych był moim spowiednikiem. Ufałem mu i chciałem, by ochrzcił niedawno urodzoną w mojej rodzinie dziewczynkę. Poczucie zdrady boli, tym bardziej, że zawsze wydawało mi się, iż znam się na ludziach i mam silny zmysł intuicji, natomiast w tym przypadku nigdy nawet mi na myśl nie przyszło coś takiego. Ten ksiądz zawsze był dziwakiem raczej nie można go nazwać tradycjonalistą, ale potrafił zjednać sobie uczniów. Nie dostrzegałem w nim fałszu i obłudy. Być może jest jej mniej, niż pozornie mi się wydaje, a być może sam próbuję siebie oszukać- nie wiem. Po prostu po ludzku mi przykro.
W KRK to wychodzi na jaw już. Znam protestanckie wspólnoty, gdzie kuzyni są swaceni ze sobą; gdzie starszy za milczenie ofiar – brat molestował siostry pół życia – kupował za kościelne pieniądze mieszkania by milczeli. Policja umożyła sprawę, bo nic nie zeznały za te prezenty. Wszędzie jest syf.
Tego typu ekscesy w KK były, są i będą, to żadne novum. Przyczyna? Nie wchodząc w szczegóły : niezdrowe podejście do czegoś tak naturalnego jak seksualność człowieka i brak znajomości choćby podstaw psychologii. A potem wielu cierpi zupełnie niepotrzebnie i /lub krzywdzi innych.
Z tym homoseksualizmem wśród duchowieństwa to wielka przesada.Nie można generalizować.