Przygarnęli uchodźców pod dach i wpadli w pułapkę bez wyjścia.
Niemieckie małżeństwo w Lorrach w Badenii-Wirtembergii przyjęło do swojego domu dwóch braci z Syrii przebywających w obozie dla uchodźców w Hauingen. Po pewnym czasie do uchodźców dołączyła matka i siostra. Pobyt miał być tymczasowy, ale nic nie zapowiada, że Syryjczycy kiedykolwiek się wyprowadzą. Żadna ze stron nie jest z tego zadowolona, lecz w świetle przepisów są na siebie skazani.
Syryjczycy są bezrobotni. Jeden z nich przyucza się do zawodu mechanika samochodowego, ale nie może znaleźć pracy. Z braku środków nie stać ich na wynajęcie mieszkania. W domu państwa Urmeister zajmują piętro, więc niemieckie małżeństwo nie ma gdzie przenocować wnuków przyjeżdżających w odwiedziny. Obie rodziny korzystają ze wspólnej kuchni i zgodnie narzekają na brak komfortu.
Syryjczycy chcieliby otrzymać mieszkanie socjalne, ale władze miasta odmawiają, argumentując, że przecież mają gdzie mieszkać. Państwo Urmeister nie mogą natomiast swobodnie dysponować swoją nieruchomością. Urzędnicy oświadczyli, że w przypadku sprzedaży domu nabywca musiałby współdzielić dom z Syryjczykami.
Wygląda na to, że urzędnicy zafundowali obu rodzinom mieszkanie w sowieckiej komunałce. Jeśli w świetle przepisów takie są skutki „kultury powitania”, to lepiej trzymać się od tego pomysłu z daleka.
Źródło: badische-zeitung.de
Niemieckie małżeństwo to są mili, gościnni ludzie.
Skończyło się to dla nich źle.
Sytuacja patowa.
Nie oceniam niemców. Jest przykro z tego powodu, że tak się stało.
Ten przykład pokazuje, że bycie miłym nie zawsze popłaca.
To jest na serio? Nie wierzę!
miekkie serce twarda d…
O! to, to…
Kiedyś się mówiło, że Niemiec zanim coś zrobi to trzy dni będzie myślał. Postąpili zbyt pochopnie