Niemiecka policja współwinna śmierci ofiar zamachu na bożonarodzeniowym jarmarku w Berlinie
Z raportu śledczego opisującego działania policji wobec islamskiego terrorysty Anisa Amriego wynika, że niemieccy funkcjonariusze są współwinni śmierci ofiar zamachu na bożonarodzeniowym jarmarku w Berlinie. 19 grudnia 2016 roku Amri porwał z parkingu ciężarówkę i po zastrzeleniu polskiego kierowcy wjechał nią w ludzi na jarmarku zabijając 11 osób i raniąc blisko 100. Terrorysta uciekł z miejsca zamachu, a cztery dni później zastrzeliła go włoska policja.
Amri mógł bez przeszkód zrealizować swój plan, chociaż został przez policję uznany za osobę stanowiącą zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego, a prokuratura wyraziła zgodę na prowadzenie wobec niego działań operacyjnych. Jednak policja zrezygnowała z obserwacji Amriego w czerwcu 2016 roku, ponieważ „ obserwowany nie zachowywał się w sposób charakterystyczny dla islamistów”.
Szokujące jest również to, że policja nie przeprowadziła analizy zawartości telefonu komórkowego zarekwirowanego Amriemu w lutym 2016 roku. Z rozmów telefonicznych wynikało, ze przekazywał on matce w Tunezji znaczące kwoty pieniędzy niewiadomego pochodzenia. Okazało się, że Amri był handlarzem narkotyków. Co więcej, w lipcu 2016 roku policja znalazła u niego dwa sfałszowane włoskie dowody osobiste oraz narkotyki. I co? I nic. Amri nie został ani skazany, ani deportowany.
Z raportu wynika również, że od lipca 2015 roku Amri bez problemów zarejestrował się jako uchodźca w trzech różnych miastach podając różne daty urodzin i różne miejsce pochodzenia. Po raz kolejny weryfikacja tzw. uchodźców okazała się fikcją.
Raport śledczy został sporządzony na zlecenie ministra spraw wewnętrznych Berlina, Andreasa Geisela.
Źródło: polskieradio.pl