Nad Odrą stanął transparent z napisem „Mordercy”
Zastrzelenie polskiego żubra-wędrowniczka nie wyszło Niemcom na dobre. O sprawie pisze Renate Meinhof w reportażu „Zwierzęcy konflikt”, opublikowanym na łamach monachijskiego dziennika „Sueddeutsche Zeitung”.
„Dla niemiecko-polskich stosunków to katastrofa” – mówi Manfred Kuerzer, lokalny polityk pogranicznego Lebus, w którym na polecenie władz myśliwi zastrzelili żubra.
„Po drugiej stronie, dokładnie naprzeciw miasteczka Lebus nad Odrą, w środku wału przeciwpowodziowego stoi transparent z jasnego płótna. (…) «Żubr jest zwierzęciem objętym ochroną» – głosi tekst po niemiecku, a na samym dole widnieje napis «mordercy»” – pisze autorka reportażu.
Radny Lebus Manfred Kuerzer i myśliwy Frank Guderian „wstydzą się, stoją na brzegu Odry, patrzą na transparent z napisem «mordercy» i zastanawiają, dlaczego tak mało znają ludzi stamtąd. – Jeżeli się nawzajem nie zna, nie mówi językiem sąsiada, łatwo twierdzić coś złego” – mówi Frank Guderian.
Lokalni politycy starają się jakoś uratować sytuację. Wysłali do Polski list z przeprosinami, wkrótce ma się odbyć spotkanie polskich i niemieckich strażaków, żeby „omówić fachowe tematy”.
„Trzeba z sobą rozmawiać” – mówi starosta powiatu marchijsko-odrzańskiego Gernot Schmidt: „Kiedy zobaczyłem zdjęcia obciętej głowy żubra, wiedziałem, że będzie katastrofa. Powiedziałbym, że praca mediów nie była optymalna i teraz mamy konflikt na skalę polityki zagranicznej”.
Pozwolimy sobie skomentować to tak.
Po pierwsze – wbrew twierdzeniom Gernota Schmidta praca mediów była optymalna. Media pokazały to, co z polskim żubrem zrobili Niemcy. Czy „optymalne” byłoby przemilczenie tematu? Czy to wina mediów, ze żubr – pozostający pod ścisłą ochroną – został zastrzelony i poćwiartowany, a następnie zjedzony na festiwalu grillowym?
Po drugie – co tu mają do rzeczy różnice językowe i fakt, że sąsiedzi po obu brzegach Odry mało się znają? Nie trzeba było zabijać żubra, to teraz nie byłoby transparentu nad Odrą, a Frank Guderain nie musiałby się wstydzić.
Po trzecie – zastrzelenie żubra nie wywołało katastrofo w stosunkach polsko-niemieckich. Ono pokazało, dlaczego te stosunki są katastrofalne. Pokazało, jakie rozwiązania stosują Niemcy, gdy uznają, że jest problem. W stosunkach polsko-niemieckich nie chodzi o żubra. Chodzi o to, że Niemcy uważają, iż mają prawo opluwać polski rząd i dyktować Polakom, co mają robić. Nagonka niemieckich mediów i połajanki ze strony Angeli Merkel, a także bezczelność w sprawie reparacji, nie sprzyjają budowaniu polsko-niemieckiego porozumienia. Ale czego można spodziewać się po ludziach, którzy widząc zwierzę objęte ścisłą ochroną gatunkową, mają w głowie jedną opcję – zabić!
Źródło: dw.com
A co na to UE i GreenPejs? A no tak, wszystko gra, bo prawo złamali Niemcy…
To był POLSKI ŻUBR!!!
Gatunek wcześniej nieco , jako ginący – „odbudowywany” przez nas z tak ogromnym mozołem!!!
W naszym kraju, chyba nawet przysłowiowy pies sołtysa wie, a co dopiero społeczeństwo – że nasz żubr pozostaje pod szczególną ochroną!
Proszę bardzo, można pojechać do Białowieży, by je podziwiać, te nietypowe, potężne, przepiękne osobniki. Naszą dumę i ozdobę.
Nikt, dosłownie nikt nie robi im krzywdy!
Nikomu też nie przyszłoby do głowy, by zabić!
Kilka lat temu byłam tam z rodziną. Wracaliśmy już, gdy było ciemno i tylko wszyscy użytkownicy drogi musieli podporządkować się dyspozycjom zawartym w znakach drogowych –
zwolnić – z uwagi na przemieszczające się na wolności żubry.
Przywrócone naturze przepiękne okazy….wewnątrz ….”taką dbałością unijną objętej” obecnie
PUSZCZY BIAŁOWIESKIEJ!!!
Nie ma co mówić – znowu „pomogliście” nam, SĄSIEDZI!
Jeszcze bardzo proszę o tolerancję dla niniejszego wpisu , jak sądzę – ważnego w sprawie.
Otóż nie tak dawno ukazała się książka Anny Kamińskiej pt. „Simona”
o Simonie KOSSAK – tak, z tych krakowskich, sławnych POLSKICH KOSSAKÓW.
Pani prof. Simona Kossak poświęciła swoje całe dorosłe życie Puszczy Białowieskiej, tam też zamieszkując do końca swoich dni.
Oparta na faktach historia życia niesamowitej, upartej, kochającej puszczańskie zwierzęta – z wzajemnością, P. Simonie, karmiącej je smoczkiem dziecięcym, spacerującej z nimi. ostrzeganej przez nie później w niebezpieczeństwie….. słowem całkowicie zafascynowanej i pochłoniętej pracą dla Puszczy ,
a szczególnie jej mieszkańców,którą czyta się z ogromnym zaciekawieniem,
w tym również o jej perypetiach osobistych i rodzinnych.
Simona Kossak pozostała na zawsze na ukochanym Podlasiu, pochowana w/g życzenia w malutkiej miejscowości, związanej rodzinnie, tj. w Przytułach.
Polecam tę książkę ludziom z serduchem i miłością, czy też szacunkiem dla naszej rodzimej przyrody.
Ale nasi myśliwi mają w tym roku polowanko sobie urządzić i odstrzelić chyba ze 40 sztuk. Skurw….
Bardzo, bardzo przykre,
Albo rozrodziło się ich w międzyczasie zbyt dużo, albo też stanowią dobre, drogie mięsko jako dziczyzna i….w konserwach, tuszach , bądż półtuszach trafią na
zachodnie pańskie stoły!
A polowanka, to też drogi biznes dla cichych, bogatych, w tym zagranicznych „pasjonatów” ze strzelbami….
Pani Simona walczyła instytucjonalnie o Puszczę, ale już tylko Jej duch i wszelkie dzieła przyrody pozostały.
I tu powtórzę, Skurw….