Los polskiego społeczeństwa po podpisaniu polsko-niemieckiej deklaracji w 1934 roku
26 stycznia 1934 r. doszło do podpisania „Deklaracji polsko-niemieckiej o niestosowaniu przemocy”. Jednym z jej następstw było podpisanie „Deklaracji Rządów Polski i Niemiec o traktowaniu ich uznanych mniejszości narodowych”, ogłoszonej 5 listopada 1937 r. w Berlinie i Warszawie1. Warto jednak zastanowić się w tym miejscu nad skutkami tej decyzji w relacjach państwa polskiego na arenie międzynarodowej i relacji do swoich obywateli, zamieszkujących teren Rzeszy Niemieckiej.
Rzeczpospolita Polska powstała po ponad stuletniej niewoli, dzięki klęsce państw zaborczych, do których należały Niemcy. Pełniący obowiązki szefa Sztabu Generalnego generał Władysław Sikorski, w swoim referacie z roku 1922, pt. „Polityka zagraniczna z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa”, zwrócił uwagę na fakt, że pierwszorzędne znaczenie dla zapewnienia bezpieczeństwa Polski ma sojusz z Francją, mogącą związać na swoim froncie, w wypadku wojny, 2/3 sił niemieckich. Dlatego też strona polska winna dążyć do jak najmocniejszego sojuszu z Francją2.
Przejęcie władzy w kraju, poprzez zamach majowy w 1926 r., przez obóz Piłsudskiego, doprowadziło do wysunięcia na pierwszy plan utrzymania neutralności pomiędzy Niemcami i Rosją, przy zachowaniu sojuszu z Francją i Rumunią3. Ukierunkowanie się polskiej polityki zagranicznej na ta drogę doprowadziło do podpisania w 1934 r. przywołanej deklaracji.
Jednym z pierwszym jej efektów było wzbudzenie w Paryżu zaniepokojenia wywołanego podejrzeniem, że doszło również do podpisania tajnego porozumienia niemiecko-polskiego, mogącego osłabić lub wręcz zakończyć sojusz francusko-polski. Informacje o tym pojawiały się również w prasie polskiej4. O powadze tej sytuacji informował również sam minister spraw zagranicznych Polski Józef Beck, kiedy oceniając wizytę francuskiego ministra spraw zagranicznych Barthou w kwietniu 1934 r. stwierdził, że (…) Dotychczas Francuzi przyjmowali wizyty polskich ministrów nie oddając ich, była to więc pierwsza oficjalna wizyta francuskiego ministra spraw zagranicznych5. Pierwsza, która odbyła się zaledwie trzy miesiące po podpisaniu polsko-niemieckiej deklaracji. Był to fakt wielce wymowny.
Sama deklaracja, która miała dać Polakom świadomość normalizacji stosunków z „odwiecznym wrogiem”, okazała się jedynie świstkiem papieru. Polska prasa jeszcze w 1934 r. informowała o incydentach, jakie w Polsce wywoływała mniejszość niemiecka. M.in. w Chojnicach doszło do zorganizowania zabawy w najsłynniejszej restauracji w mieście „Wilhelmince”. Około godziny 4 rano, gdy młodzież niemiecka wracała do domu ulicami Strzelecką i Młyńską bardzo głośno hałasowała, czym budziła okolicznych mieszkańców, którzy zaczęli protestować wobec zachowania niemieckiej społeczności. W odpowiedzi usłyszeli okropne gwizdy i krzyki. Niemiecka młodzież na ulicy Mickiewicza z podniesioną prawicą odśpiewała „Horst Wessel Lied” (hymn nazistów niemieckich)6.
Gazety informowały również o uczuciach towarzyszących Polakom mieszkającym w Niemczech, w czasie ich dwudniowej wizyty w Polsce. Polacy Ci, przybywający na tak krótko do Ojczyzny, byli szczerze wzruszeni. Przykładem tego były dwie starsze Panie, które przybyły do Warszawy z terenów Prus Wschodnich (Warmia i Mazury), które po wyjściu z wagonu uklękły na peronie i ucałowały polską ziemię7. Takie chwile wzruszeń z obecności w Polsce, stanowiły dla Polaków mieszkających w Niemczech wzmocnienie przed czarnymi chmurami, nadciągającymi nad ich losy.
Z początkiem 1936 r. w Berlinie odbyło się zebranie Rady Naczelnej Związku Polaków w Niemczech, na której omawiano ówczesną sytuację Polaków w III Rzeszy. W wystosowanej deklaracji Rada poinformowała, iż: (…) stosunek do ludności polskiej w Niemczech został zaostrzony przez systematyczne utrudnianie pielęgnowania narodowej odrębności oraz stałe przeciwstawianie się zaspokajaniu najprostszych nawet narodowych uprawnień w dziedzinie kościelnej i religijnej, oświatowej i kulturalnej, społecznej i gospodarczej8.
Uderzenie w polskość nie zostało ograniczone tylko do politycznych szykan, lecz miało swój przejaw również w ataku na religię. Na Opolszczyźnie, z początkiem 1937 r., organiści (z reguły byli nimi kierownicy szkół i miejscowych kół Bund Deutscher Osten (B.D.O.)) zaczęli bojkotować polskie nabożeństwa. Bojkot odbywał się w dwojaki sposób: albo organista nie grał w ogóle (przykład Dębie, powiat Opolski) lub tylko „robił hałas na organach”, jak to miało miejsce w Bocianowicach (powiat Olesno)9.
W roku 1937, na zaledwie dwa lata przed wybuchem wojny, czasopismo „Front Zachodni” alarmowało o coraz częstszych przejawach rewizjonizmu niemieckiego, jaki rozbudzał się coraz bardziej za zachodnią granicą Polski. W artykule, pt. „Nowe dokumenty rewizjonizmu niemieckiego” redakcja zwracała uwagę na trzy mapy, wyjęte z wydanego w 1936 r. „Wielkiego Atlasu Putzgera”, będącego w użytku szkolnym w Niemczech. Jedna z tych map podpisana została „Deutsch es Land unter polnischer Herschaft” (ziemie niemieckie pod panowaniem polskim) i odnosiła się do terenu leżącego na lewym brzegu Wisły u zbiegu granic Polski, Wolnego Miasta Gdańska i III Rzeszy10.
Jednym z niepokojących przykładów zachowań władz niemieckich w stosunku do polskiej młodzieży była próba wymuszenia zerwania przez nią kontaktów z Macierzą. W numerze marcowym czasopisma „Front Zachodni” informowano o odmówieniu zezwolenia na wyjazd do Polski polskich dzieci, uzasadniając to faktem, że w III Rzeszy jest dużo pracy, a brakuje rąk do jej wykonania11.
Między innymi w 1939 r. prasa polska informowała o niebywałym zachowaniu się Niemców w stosunku do Polaków. Od przybyłego do Polski z Niemiec obywatela Gniewkowskiego „Dziennik Kujawski” uzyskał informację, że władze niemieckie nie pozwoliły mu zabrać małoletniego syna, ponieważ mógłby ulec polonizacji. W innym podobnym przykładzie matce udało się przemycić przez granicę własne dzieci12.
Zarząd Związku Polaków w Niemczech w 1939 r. wystosował do ministra spraw wewnętrznych Rzeszy pismo z prośbą o obronę polskich dzieci przed trudnościami i prześladowaniami, jakie pomimo nieletniego wieku je spotykały13.
W 1939 r. ukazała się książka J. Kisielewskiego, pt. „Ziemia gromadzi prochy”, która ukazywała katastrofalne położenie ludu polskiego w Niemczech. Autor informował, m.in. że staranie o otwarcie szkoły polskiej, gdzie wymagana jest oficjalna prośba z podpisami, powoduje, że polscy petenci mogą spodziewać się utrudnień w codziennym życiu, polegających, m.in. na zakazie otrzymania przepustki na zbieranie latem jagód w lesie. „Zbrodnie” polskie dotykają również zwierzęta. Przykładowo, jeśli krowa idąca z pastwiska do zagrody odwarzy skubnąć źdźbło trawy z przydrożnego rowu, który należy do państwa, to ta polska krowa, „buntownicza krowa” zostanie natychmiast obłożona karą pieniężną14.
„Kurjer Warszawski” informował, że w drugiej połowie sierpnia dochodziło nawet do strzałów na granicy polsko-niemieckiej do przekraczających granicę Polaków, którzy uciekali z Niemiec. Jak podaje gazeta, do jednej z wsi przygranicznych przybyło w jednej nocy 17 rodzin polskich, które z całego swojego majątku zdołały przeprowadzić jedynie 32 krowy i 6 koni. Polscy uciekinierzy byli ostrzelani na granicy przez straż graniczną niemiecką15.
Pomimo faktu podpisania przez rząd Polski deklaracji z roku 1934 z Niemcami, słowa w niej zawarte okazały się tylko pięknie brzmiącymi głoskami, prowadzącymi przez cierpienia Polaków na terenie Rzeszy i butę Niemców mieszkających w Polsce, do tragedii września 1939 r. Przykład powyższy stać się więc powinien przestrogą dla wszystkich obecnych i przyszłych kierowników polskiej polityki zagranicznej, że pięknymi zwrotami nie można ułożyć wzajemnych przyjaznych relacji, gdyż o nich powinny świadczyć czyny, a nie papierowe deklaracje, usypiające społeczeństwa.
1 Deklaracje polsko-niemieckie w sprawach mniejszościowych, „Front Zachodni” 1937, nr 9, ss. 1-3.
2 J. Faryś, Koncepcje polskiej polityki zagranicznej 1918-1939, Warszawa 1981, ss. 97-100.
3 M. K. Kamiński, M. J. Zacharias, Polityka zagraniczna Rzeczypospolitej Polskiej 1918-1939, Warszawa 1998, s. 91.
4 Fantastyczne plotki prasy francuskiej o układach tajnych Polski z Niemcami, „Pielgrzym” 1934, nr 105, s. 2.
5 Pamiętniki Józefa Becka ( Wybór), Warszawa 1955, s. 69.
6 Bezczelna prowokacja mlodzieży niemieckiej, „Pielgrzym” 1934, nr 102, s. 6.
7 Całowali polską ziemię, „Pielgrzym” 1934, nr 96, s. 4.
8 Zasadnicza deklaracja, „Front Zachodni” 1936, nr 1, ss. 2-3.
9 J. Cegielski, Kościół a polskość na Śląsku Opolskim [w:] „Front Zachodni” 1937, nr 9, ss. 6-8.
10 Nowe dokumenty rewizjonizmu niemieckiego, „Front Zachodni” 1937, nr 4, ss. 4-5.
11 Dzieciom polskim odmówiono zezwoleń na wyjazd do Polski, „Front Zachodni” 1939, nr 3, s. 16.
12 Kradzież dzieci polskich, „Dziennik Kujawski” 1939, nr 181, s. 3.
13 W obronie polskich dzieci w Niemczech, „Pielgrzym” 1939, nr 75, s. 1.
14 Obuch szykan hitlerowskich spada na mniejszość polską w Niemczech, „Dziennik Bydgoski” 1939, nr 62, s. 3.
15 Wysiedlanie Polaków. Ostrzeliwanie wysiedlanych, „Kurjer Warszawski” 1939, nr 227, s. 4. (wyd. poranne); Polacy uciekają z Niemiec pod ogniem karabinów maszynowych, „Dziennik Kujawski” 1939, nr 191, s. 3.
Przywoływanie jednostkowych incydentów, to żaden dowód. Poza tym nie wiem jak podpisanie polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy miałoby osłabić sojusz z Francją. Francja nie była skłonna nawet bronić swojej niepodległości, a co dopiero Polski, hasło „po co umierać za Gdańsk” coś Panu mówi? Co więcej jest prawdopodobne iż Piłsudski był niemieckim agentem więc owa deklaracja nie staje się taka dziwna, jak i wystawienie warty honorowej przez Hitlera przy grobie Piłsudskiego.
Sojusz z Francją, która była odwiecznym wrigiem Niemiec mialbstrategiczne znaczenie. To, że Francja nie jest w stanie się brinić wyszło później. Niebbyła w stanie czy nie chciała…oto jest pytanie. Chwała ministrowi Macierewiczowi, że zrezygnował z Caracali. Nie będziemy zbroić sie we Francji jak Ruscy.
Świetny artykuł, z przyjemnością się czyta i myśli. Wielka polityka przedwojenna. Historia fascynuje. Czytam wlaśnie „Anatomię nazizmu” IPN i nie mogę się zgodzić, że jakoby istnieje czy istniał mit dobrego nazisty von Stauffenberga. Jakoby taki mit istnieje, a dobry IPN wyjaśnia nam, maluczkim, że hrabia Stauffenberg wcale nie był taki dobry. IPN powinien zająć sie jakimś sensownym opracowaniem podręcznika szkolnego dla dzieci szkolnych, a nie pierdolić głupoty o Stauffenbergu.
Masz rację chłopaku. Polska myśl romantyczna: narody powinny się przyjaźnić, wręcz kochać, europejskie oczywiście, ale światowe też. Napoleon na Haiti wysłał Polaków, aby pokochali się z tubylcami, przecież murzynki są sexy. Ale do czego piję… Germanie chcą zawsze dominować, bo to naród zdobywców, a my Polacy możemy tylko im służyć. I aż służyć. Oczywiście wszystko ma swoje granice. Ale nie o honor i godność powinno nam chodzić, jak przedwojennemu ministrowi Beckowi, ale o interesy, wpływy, bilans zysków i strat. Jeśli dzisiejsze prosperity w Niemczech zawdzięczają Niemcy Hitlerowi, to szansę na „zaprzyjaźnienie” się z narodem niemieckim, zawdzięczamy ministrowi Beckowi. Tak bym to w skrócie zarysował.