W.P. Chicheł: Socjalistyczne korzenie Międzynarodowego Dnia Kobiet
8 marca każdego roku obchodzimy hucznie Dzień Kobiet, gdy mężczyźni składają wszystkim paniom życzenia i wręczają najczęściej kwiaty. Jednak mało osób zna historię tego święta, która patrząc na nasze doświadczenia z historii, jest dość kontrowersyjna.
zień kobiet obchodzony był 28 lutego 1909 r., ustanowiony przez Socjalistyczną Partię Ameryki zgodnie z sugestią sufrażystki Theresy Malkiel. Początkowo twierdzono, że dzień ten upamiętnia protest kobiet pracujących przy produkcji odzieży w Nowym Jorku w dniu 8 marca 1908 roku, jednak zdaniem ekspertów był to mit mający na celu odseparowanie Międzynarodowego Dnia Kobiet od jego socjalistycznego pochodzenia. 8 marca 1908 roku w Nowym Jorku, podczas strajku, kobiety zostały zamknięte w fabryce. Wybuchł pożar. Zginęło ponad 100 kobiet. Wywołało to ogromne oburzenie w środowisku postępowej lewicy socjalistycznej.
W sierpniu 1910 roku zorganizowano Międzynarodową Socjalistyczną Konferencję Kobiet przed posiedzeniem generalnym Drugiej Międzynarodówki Socjalistycznej w Kopenhadze, w Danii. Niemieckie delegatki Clara Zetkin, Käte Duncker, Paula Thiede i inne, zainspirowane częściowo przez amerykańskie socjalistki, zaproponowały ustanowienie corocznego „Dnia Kobiet”. Miał on służyć krzewieniu idei praw kobiet oraz budowaniu społecznego wsparcia dla powszechnych praw wyborczych dla kobiet. W konferencji udział wzięło ponad 100 uczestniczek z 17 krajów. Ustanowienie Dnia Kobiet zostało przyjęte w drodze anonimowego głosowania, bez ustalania dokładnej daty jego obchodów.
W 1914 roku Międzynarodowy Dzień Kobiet po raz pierwszy odbył się w ósmym dniu marca i od tej pory już zawsze był obchodzony w tym terminie. W kolejnych latach święto poszerzało swój zasięg na inne kraje. W 1977 Organizacja Narodów Zjednoczonych ustanowiła 8 marca oficjalnym ONZ-owskim dniem praw kobiet i pokoju światowego.
W czwartek 8 marca 1917 (23 lutego 1917 roku wg kalendarza juliańskiego) kobiety w Rosji zorganizowały strajki i protesty pod hasłem „chleb i pokój”, rozpoczynając tym rewolucję lutową. Przywódca rewolucji Lejba Bronstein (Lew Trocki) napisał: „23 lutego (8 marca) był Międzynarodowym Dniem Kobiet i przewidywano spotkania i akcje”.
Cztery dni później abdykował car Mikołaj II Romanow, a rząd tymczasowy przyznał kobietom prawa wyborcze. Natomiast po rewolucji październikowej, prominentna feministka bolszewicka Aleksandra Kołłontaj przekonała Lenina do ustanowienia 8 marca oficjalnym świętem w Rosji. Propagowała wśród kobiet „wolną miłość”, czyli prowadzenie życia według zasady „Seks jak szklanka wody”, a związki pomiędzy kobietami i mężczyznami mają być tylko kontraktami, które można zerwać w każdej chwili. Oczywiście stręczona kobietą była aborcja niczym antykoncepcja, której nie było wiele na terenach rosyjskich.
Polki pod zaborami dołączyły się do współtowarzyszek w 1911 roku. Natomiast po odzyskaniu niepodległości w Polsce pierwszy dzień kobiet obchodzony był 24 marca 1924 roku. To święto nie przyjęło się w mimo wszystko – katolickiej Polsce. Obchodziły jego głównie elementy socjalistyczno-komunistyczne, w którym dominowały Żydówki, a w mniejszym stopniu Polki, Białorusinki czy Ukrainki.
W Polsce święto to stało się dopiero popularne wraz z nastaniem władzy komunistycznej, która przyniosła na bagnetach Armii Czerwonej postęp i nowoczesność. W okresie PRL populacja kobiet była dla komunistycznych władz ważnym zasobem ludzkim w budowaniu socjalizmu nad Wisłą. Płeć piękna w kraju nad Wisłą zdecydowanie była pobożna i tradycyjna, nawet aktywnie zawodowo kobiety. Stąd za komuny 8 marca był dniem, w którym obowiązkowo zakłady pracy oraz szkoły honorowały dziewczęta i kobiety. Prezentami dla pań były rozmaite dobra – rajstopy, ręczniki, mydło czy kawa. W latach 70. do popularnych podarunków dołączyły kwiaty. Początkowo ofiarowywano goździki, a później doszły tulipany, które modne są do dzisiaj. Z okazji tego dnia publikowano portrety kobiet różnych sektorów życia gospodarczego zgodnie z opinią Władysława Gomułki:„Nie ma dziś w Polsce dziedziny, w której kobiety nie odgrywałyby ważnej roli”.
W zakładach pracy czy szkołach był obchodzony obowiązkowo. Była to okazja do uzupełniania braków w zaopatrzeniu, dlatego wręczano paniom takie dobra materialne jak rajstopy, ręcznik, ścierka, mydło, kawa. Dzień ten, podobnie jak inne uroczystości komunistyczne – Dzień Czynu Partyjnego czy Dzień Hutnika, według niektórych istniał po to, aby obywatele nie zapomnieli o:
„przywiązaniu do Państwa Ludowego, miłości do wielkich idei pokoju i socjalizmu”. Świadczą o tym chociażby tytuły ówczesnych artykułów: „Kobiety w szeregach ORMO podejmują zobowiązania dla uczczenia swego święta”, „Tysiące kobiet stają w szeregach przodowników pracy”, „Kobiety uczczą swoje święto wzmożonym współzawodnictwem pracy”.
Pismo „Przyjaciółka” apelowało: „W dniu 8 marca wszystkie kobiety miłujące swój kraj, świadome swych obowiązków wykażą, że Polska Ludowa może liczyć na miliony swych córek!”.
Odpowiadano na te odezwy, zakładając nowe chlewnie, walcząc z alkoholizmem i analfabetyzmem czy wydajnie patrosząc ryby. W PRL wzorem kobiety nie była już Maryja – Matka Boża, lecz postępowa przodowniczka pracy, która jest w stanie „przepracować łącznie do 8 marca 72 roboczodniówki na zaoszczędzonym surowcu”.
Dzień Kobiet do dnia dzisiejszego pozostał szczególnym dniem w roku, kiedy mężczyźni w domu, pracy, szkole, stowarzyszeniach itd. biegają jak szaleni za kwiatami i słodyczami dla dziewcząt. Większość osób nie jest świadoma etymologi tego święta, lecz radykalne feministki nie dają o sobie zapomnieć. Organizują marsze w całej Polsce, co nie odbiega od standardów zachodnich, na których prezentują hasła skrajnie lewicowe, a czasem nawet antymęskie. Często występują także na sztandarach z flagami LGBT oraz hasłami popierających aborcję. Te środowiska w Warszawie nie wiadom dlaczego upatrzyły sobie Rondo im. Romana Dmowskiego w centrum stolicy, które pragną przemianować na Rondo Praw Kobiet. Tylko dlaczego nie mogłyby postulować takiej nazwy jakiejś nowej lokalizacji lub np. w ramach dekomunizacji – przemianować Al. Armii Ludowej – zbrodniczej partyzantki komunistycznej? Dobrze, że to na szczęście tylko mniejszość wśród naszych Pań…
Przeczytaj także:
Jacek Międlar ostro o działaniach policji na proteście rolników [WIDEO]
Kiedyś były sufrażystki i emancypantki… Jedne uzyskały prawa wyborcze, co niekoniecznie obróciło się na ich korzyść, drugie prócz męskiego wyglądu, palenia cygar i jazdy konnej „po męsku” niewiele zdziałały.
Dziś kiedy słyszy się i czyta, że głos dała „ministra”, wyświęcono „biskupkę”, a rzecznikiem prasowym została „oficerka majorka” lub „kapitanka” a w wypadku brała udział „kierowczyni”, kiedy roi się od „lożek”, wytauowanych dziwolągów z kolczykami w nosach, można jednak rozważyć w jakimś zakresie słuszność poglądów Korwina.
Co więcej, zachowanie a zwłaszcza wylew bezmyślności z sejmowej mównicy pozwala zakładać, że nawet te bez zewnętrznych „atrybutów” intelektualnego ograniczenia, mające tytuły naukowe tak naprawdę są żałośnie ograniczone.
Kiedy słyszę wywody takiej Spurek, Kidawy, Wielgus, Muchy, Pomaski, Gasiuk – ręce i nogi opadają, choć sprawiedliwość zachowując wielu mężczyzn również wraz z nimi czołga się po dnie.
Cóż… Wrzeszczą, tłuką pokrywkami, chcą się skrobać na potęgę jednak do czasu. Kiedyś jedna z drugą zapragnie tego, przed czym obecnie chcą bronić siebie i inne kobiety.
Wówczas albo się zmienią albo inseminacja (o ile jeszcze będą mogły), bo żaden facet z takim kobietonem raczej mieć styczności nie będzie chciał no chyba, że jakiś masochista albo opaleni przybysze którzy w przeciągu krótkiego czasu naprostują ich poglądy.
Nie jest właściwym wracanie do niemieckiego „die drei K” , jednak albo wrócimy do wzorca normalnej, zdrowej rodziny albo podzielimy los dronta dodo.
Na komunę najbardziej plują ci, którzy w tamtym czasie zdobyli wykształcenie i pozycję społeczną. Do nich dołączyli ludzie dorastający w nowej Polsce i wychowani w duchu mitologii polskiej.
Wieczna mentalność niewolnicza. Jedni tęsknią za Panem ze wschodu a inni cieszą się z Pana z Zachodu. Ehh…