Komisja Europejska zatwierdzona przez PE. „Zielony ład” priorytetem Unii
W środę (27.11.2019) Parlament Europejski zatwierdził skład nowej Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Niemki Ursuli von der Leyen. 461 europosłów głosował za, 157 było przeciw, a 89 wstrzymało się od głosu. Klub konserwatywny, do którego należy PiS, głosował za nową KE. Komisja rozpocznie pracę 1 grudnia.
W połowie grudnia KE ma przedstawić plan wdrażania „zielonego ładu”, który nadzorować będzie Frans Timmermans. Chodzi o doprowadzenie do tzw. neutralności klimatycznej Unii w 2050 roku. – „Zielony ład” jest koniecznością dla zdrowia naszej planety i naszych społeczeństw oraz dla naszej gospodarki. „Zielony ład” to nasza nowa strategia rozwoju gospodarczego. Pomoże redukować emisje gazów cieplarnianych przy jednoczesnym tworzeniu nowych miejsc pracy – oświadczyła von der Leyen w Parlamencie Europejskim.
Osiągnięcie neutralności klimatycznej, czyli zrównanie emisji CO2 z ich pochłanianiem, oznacza konieczność podwyższenia obecnego celu redukcji emisji w 2030 roku z 40-45 % (w porównaniu z 1990 roku) do 50-55%. A to oznacza konieczność zwiększenia nakładów na inwestycje w transformację energetyczną.
Von der Leyen zapowiedziała stworzenie mechanizmów na rzecz sprawiedliwej transformacji energetycznej, które miałyby pomóc obszarom najbardziej dotkniętym, np. regionom kopalnianym. Nowy Fundusz Sprawiedliwej Transformacji jest planowany na zaledwie 5 mld euro w siedmioletnie perspektywie finansowej.
– To zapewne będzie tylko kilka miliardów. Jednak chodzi o to, by zasada sprawiedliwej transformacji była wpisana albo też powiązana z dużą częścią całego budżetu UE, w tym z polityką spójności i rolną. Do tego należy wliczyć także m.in. pożyczki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego – mówi Pascal Canfin, szef europarlamentarnej komisji ds. środowiska. – Nie znam się na języku szczytów UE, ale trzeba jakoś zapisać zasadę, że „zielony ład” nie doprowadzi do dodatkowego tracenia funduszy przez Polskę – przekonuje Canfin. Chodzi o to, żeby nakłonić premiera Morawieckiego do wycofania czerwcowego weta, którym Polska zablokowała przyjęcie celu neutralności klimatycznej do 2050 roku.
Mój komentarz: Jeśli premier Morawiecki wycofa weto, to jesteśmy załatwieni. Nie będzie żadnej „sprawiedliwej transformacji”. Będzie zapaść gospodarcza i ubóstwo energetyczne. Te kilka miliardów euro przeznaczone na fundusz wsparcia regionów kopalnianych to ochłap rzucony dla zamydlenia oczu. Na początku października szef istniejącego wtedy Ministerstwa Energii, Krzysztof Tchórzewski, poinformował, że w polskim sektorze energetycznym sumaryczne koszty transformacji narzuconej przez UE to od 300 mld zł do 400 mld zł, a koszty dla całej polskiej gospodarki to 500-700 mld euro. – Jeśli ktoś mówi, że jesteśmy w stanie iść w kierunku gospodarki zeroemisyjnej do 2050 roku to ja to traktuję jako marzenie – powiedział Tchórzewski.
W nowym rządzie premiera Morawieckiego nie ma już ani ministra Tchórzewskiego, ani Ministerstwa Energii. Jest natomiast Ministerstwo ds. klimatu, na czele którego stanął Michał Kurtyka, który pochwalił młodzież za strajki klimatyczne i oświadczył, że „nie możemy unikać naszej odpowiedzialności jeśli chodzi o klimat”. Szykujcie portfele. „Sprawiedliwa transformacja” nieźle walnie nas po kieszeni.
Źródło informacji i cytatów: dw.com
Zobacz też:
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.