Energetyk obala lewackie mity! „Nie znają praw fizyki!” Krzyż na Giewoncie zapewnia bezpieczeństwo w całej okolicy!
Po ostatnich smutnych wydarzeniach na Giewoncie, w których zginęły cztery osoby, a ponad 150 osób zostało poszkodowanych, rozgorzała dyskusja na temat obecności konstrukcji na szczycie masywu. Środowiska lewicowe podniosły larum, że „krzyż powinien zostać usunięty”, ponieważ zagraża bezpieczeństwu turystów wspinających się po polskich Tatrach. Tymczasem, jak zaznaczył w rozmowie z Radiem Maryja Tadeusz Kunda, energetyk, specjalista od konstrukcji stalowych i metalowych, który prowadził badania nad krzyżem na Giewoncie, konstrukcja na masywie jest gwarantem bezpieczeństwa w okolicy. I znów, słowa prof. Bogusława Wolniewicza, o „najwydatniejszej cesze lewactwa, czyli głupocie” okazały się prawdziwe.
PRZECZYTAJ: „Krzyż nadal zabija! Usunąć z Giewontu!”. Hartman znalazł winnego tragedii w Tatrach
– Krzyż, który stoi 1900 m n.p.m. stał się zaporą dla przepływu ładunków atmosferycznych dla całej okolicy. Nie tylko dla Zakopanego, ale także sąsiednich gór. Wszyscy, którzy oskarżają Krzyż o winę – na pewno nie są energetykami. (…). Giewont jest szczytem – czy z krzyżem, czy bez krzyża – w który na pierwszym miejscu będą uderzać wyładowania. Jest problem rozładowania ładunków nagromadzonych w skale do miejsca zneutralizowania. Skały są popękane, nie jest to jednolita faktura, żeby prąd mógł sobie płynąć. W zależności, czy jest woda między skałami, prąd lepiej lub gorzej spływa do ziemi – tłumaczył ekspert. Kunda zaznaczył także, że „ktoś, kto mówi, że krzyż ściąga – nie zna praw fizyki”, tym samym po raz kolejny obalił lewackie brednie.
– Ile on uratował osób, ile ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy, że były w górach i szczęśliwie dzięki niemu zeszły, ile on przyjął na siebie – tego nigdy się nie dowiemy. Może w przyszłym życiu. To ochrona dla osób przebywających w górach. Prąd zabija, a nie krzyż. Tak kiedyś, jak i dziś – Krzyż zawsze atakowano – zwrócił uwagę Tadeusz Kunda, który badał krzyż na Giewoncie.
Przypomnijmy, że krzyż na Wielkim Giewoncie (1894 m n.p.m.) został zamontowany przez parafian Zakopanego ponad 100 lat temu, w 1901 roku na pamiątkę 1900. rocznicy urodzin Jezusa Chrystusa. Łatwo się domyślić, że krzyż o takiej historii i symbolice wskazującej na wartości znienawidzone przez środowiska lewicowe i talmudyczną lożę B’nai B’rith, do której należy plujący na krzyż Jan Hartman, działa na nich jak woda święcona na Diabła.
Źródło cytatów: radiomaryja.pl
Obejrzyj i przeczytaj:
hartman…oblał z historii, a teraz z fizyki…ale talmudyczni tak mają. Czekamy na kolejne rozbłyski intelektu
Joatime czytaj że zrozumieniem a potem się wypowiadaj. Tak czy tak pioruny uderzyłyby w najwyższy szczyt czyli Giewont. Góry od rana wyglądały jakoś podejrzanie a górale patrząc na nie mówili że da porządna burze.
Dywagacja na temat czy krzyż szkodzi czy chroni jest bezsensowna.
To szczyt „zbiera” wyładowania jako najbliższy punt uziemienia ładunku elektrycznego a wpływ konstrukcji stalowej na szczycie jest tutaj znikomy.
Głupia ideologiczna bitka o krzyż.
Krzyż gwarantem bezpieczeństwa? Powiedzcie to tym co zginęli i są poszkodowani. Warto być głupim prawda prawaki? Głupota was jeszcze nie boli?
Powinien być zakaz wstępu na szczyt podczas niepewnej pogody, to przecież oczywiste
Bur