Z lewicowym modernizmem nam nie po drodze, czyli polskich i żydowskich historyków wojna o prawdę historyczną. Wywiad z dr Ewą Kurek.
wPrawo: W sprawie mordu w Jedwabnem mamy dziś do czynienia z ogólnoświatową narracją o Polakach, którzy – kierowani antysemityzmem „wyssanym z mlekiem matki” – żywcem spalili swoich żydowskich sąsiadów. W tej narracji Niemcy występują jedynie jako obserwatorzy. Mówi się o „niemieckiej inspiracji” lub o „niemieckim przyzwoleniu”. Ale co tak naprawdę wiemy? Jaki jest stan dowodów w sprawie? Czy bez ekshumacji (a tej nie przeprowadzono) możemy na 100% ustalić przyczynę zgonu osób pogrzebanych w stodole w Jedwabnem?
Ewa Kurek: Jako historyk z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że bez ekshumacji nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co naprawdę wydarzyło się w Jedwabnem w roku 1941. Na temat mordu w Jedwabnem mówi się od 16 lat bardzo dużo i jest to zwykłe gadanie dziennikarzy i polityków nie mające żadnych podstaw badawczych. My, historycy, wiemy jedynie, że w lipcu 1941 roku zostali zamordowani miejscowi Żydzi. Do dziś nie znamy nawet ich liczby. Po przeprowadzonym przez komunistyczne władze procesie, który jak zwykle był parodią, władze PRL w miejscu jedwabińskiej stodoły, w której spoczywają szczątki ofiar, postawiły pomnik z napisem: „Miejsce kaźni ludności żydowskiej. Gestapo i żandarmeria hitlerowska spaliła żywcem 1600 osób 10.VII.1941”. Pomnik, mimo iż jedynym pewnym fragmentem widniejącego na nim napisu była data, stał w Jedwabnem do końca 2001 roku, kiedy to do „wyjaśniania” jedwabińskiego mordu zabrały się lewicowe media. Najpierw w roku 2000 Agnieszka Arnold zrobiła dokumentalny film „Gdzie mój starszy syn Kain”, a potem żydowski socjolog Tomasz Gross w książce „Sąsiedzi” ogłosił, że w roku 1941 Polacy poprzez spalenie w stodole zamordowali w Jedwabnem około 1.600 miejscowych Żydów. Gross upowszechnił tym samym informację z pomnika z czasów PRL co do liczby żydowskich ofiar i jedynie podmienił wykonawców zbrodni: miejsce Niemców jako oprawców zajęli w jego książce Polacy. Temat podjęli i rozpowszechnili w Polsce i świecie dziennikarze i politycy lewicy skupieni wokół „Gazety Wyborczej” i te nieprawdziwe informacje wbijali do głowy Polakom w ramach tak zwanej pedagogiki wstydu. Po świecie informacje te obnosili Żydzi w ramach trwającego co najmniej od stu lat szkalowania Polaków za antysemityzm. Akcja polskiej lewicy i żydowskich antypolonusów była oczywiście bardzo wygodna dla Niemców, których czyny w czasie ostatniej wojny schodziły na drugi plan.
Ze wszystkich polskich środowisk polityczno-medialnych racjonalnie i przyzwoicie zachowali się jedynie historycy. W odpowiedzi na rewelacje Arnold i Grossa Instytut Pamięci Narodowej, zgodnie z zasadami obowiązujących w badaniach historycznych metod naukowych, pod kierunkiem prof. Andrzeja Koli z Uniwersytetu w Toruniu 30 maja 2001 roku przystąpił do podstawowego badania, czyli ekshumacji. Wówczas w badania historyków IPN wkroczył amerykański rabin Michael Schudrich i oświadczył, że ekshumacja szczątków żydowskich jest niezgodna z religią i prawem żydowskim. Rząd polski, wbrew obowiązującemu na terenie RP prawu, uczynił zadość wnioskowi rabina i minister sprawiedliwości prokurator generalny Rzeczypospolitej Polski w dniu 4 czerwca 2001 roku przerwał czynności ekshumacyjne polskich historyków IPN w stodole w Jedwabnem, a zbrodnia w Jedwabnem została objęta ochroną prawną. Oznacza to, że każdy, kto ją kwestionuje, naraża się na odpowiedzialność karną. Ministerialny zakaz przeprowadzenia w Jedwabnem ekshumacji obowiązuje do dziś.
Mimo tych ograniczeń, polscy historycy bez trudu podważyli rewelacje Arnold i Grossa. Wstępne prace archeologiczne ujawniły bowiem, że stodoła w Jedwabnem miała 19 metrów długości i 7 metrów szerokości. Prosty rachunek matematyczny dowodzi, że jeśliby liczba 1600 zamordowanych w jedwabieńskiej stodole Żydów była prawdziwa, oprawcy musieliby upchnąć na jednym metrze kwadratowym 12 osób. Zwykła logika dowodzi, że upchnięcie 12 osób na metrze kwadratowym jest fizycznie niemożliwe. Według prof. Andrzeja Koli: „To co się działo między 30 maja a 4 czerwca 2001 r. było raczej parodią ekshumacji”. Pełny raport prof. Andrzeja Koli z przeprowadzonej w jedwabińskiej stodole ograniczonej ekshumacji do dnia dzisiejszego, wbrew zapisanym w Konstytucji prawom, z niezrozumiałych powodów od 16 lat pozostaje w Rzeczypospolitej Polsce dokumentem tajnym.
Na skutek szesnastu lat blokowania przez polskich polityków polskich badań historycznych, w świecie utrwalił się następujący z gruntu fałszywy obraz zbrodni w Jedwabnem upowszechniany w języku angielskim m.in. przez Żydowską Wirtualną Biblioteką: „Jedwabne, małe miasteczko w północno-wschodniej Polsce, które przez dwa lata znajdowało się pod kontrolą Rosji, wpadło w ręce Niemiec 22-go czerwca 1941 roku. Jedno z pierwszych wniosków skierowanych przez Polaków do ich nowych władców nazistów była prośba o pozwolenie wybicia Żydów. […] Naziści usiłowali przekonać Polaków aby oszczędzili choć po jednej rodzinie żydowskiej z każdego rzemiosła, ale Polacy odpowiedzieli: Mamy wystarczająco swoich własnych rzemieślników i musimy unicestwić wszystkich Żydów, żeby żaden nie został przy życiu. […] Burmistrz Jedwabnego zgodził się na zapewnienie pomocy w masakrze, Polacy z okolicznych wiosek przybyli, aby oglądać i celebrować wydarzenie jako święto. Blisko połowa ludności, z 1600 społeczności katolickiej, brała udział w torturowaniu 1600 członków społeczności żydowskiej z Jedwabnego zapędzając ich do stodoły, która następnie została podpalona”. [http://www.jewishvirtuallibrary.org/jsource/Holocaust/Jedwabne.html]
wPrawo: W sprawie możliwości przeprowadzenia ekshumacji w Jedwabnem mamy dwie opinie. Obie zostały przedstawione przez Żydów. Według pierwszej opinii – ekshumacja jest zakazana w prawie żydowskim. Według drugiej – jest nie tylko dopuszczalna, ale w przypadku Jedwabnego wręcz konieczna. Kto kłamie i dlaczego?
Ewa Kurek: O zakazie ekshumacji mówi jedynie rabin Michael Schudrich i trudno mi jest orzec, świadomie kłamie czy nie ma pojęcia o żydowskim prawie i religii żydowskiej. Żydowskie światowe autorytety jednym głosem mówią bowiem, że ekshumacja szczątków zamordowanych Żydów jest konieczna. Aby przerwać kampanię bzdurnych kłamstw na temat Jedwabnego, religijni polscy Żydzi w periodyku „Kolbojnik – Biuletyn Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie”, Nr 4(77)/2014 opublikowali artykuł Piotra Kadlčika „O ekshumacji”, w którym przedstawiona została zapisana w żydowskich księgach obowiązująca od wieków w całym świecie judaizmu wykładnia prawa żydowskiego: „„W Żydowskim Instytucie Historycznym (ŻIH) w Warszawie znajduje się dokumentacja dotycząca ekshumacji przeprowadzonych [po wojnie] w wielu miejscowościach. […] Po roku 1950 ekshumacje nie były już ani tak masowe, ani centralnie sterowane. Przeprowadzano je sporadycznie, np. jeszcze w latach 80. udokumentowane ekshumacje przeprowadziła gmina [żydowska – uwaga E.K.] krakowska. Problem powrócił w roku 2001, kiedy to zagraniczni rabini wstrzymali proces ekshumacji związany z prowadzonym przez IPN śledztwem w Jedwabnem. Decyzja wywołała wiele kontrowersji i oskarżeń zarówno pod adresem IPN, jak i organizacji żydowskich. Tym ostatnim zarzucano, że zasłaniając się nakazami halachy, uniemożliwiają ustalenie prawdziwego przebiegu jedwabieńskiej zbrodni. Z decyzją zakazu ekshumowania z grobów masowych nie zgadza się ortodoksyjny rabin Joseph A. Polak, były więzień obozów w Westerborku i Bergen-Belsen, przewodniczący Rady Halachicznej bostońskiego sądu rabinackiego. „Ofiary z Jedwabnego powinny zostać ekshumowane i pochowane ponownie, czy to na terenie pobliskiego cmentarza żydowskiego, czy to w Państwie Izrael. To, że nie jest to jedynie halachiczna opcja, lecz fundamentalny obowiązek, wynika jednoznacznie z wielu źródeł (…). Rabin Karo mówi o tym w swoim komentarzu do Arbaa Turim i powtarza w Szulchan Aruch w dyskusji na temat metej micwa (…). Chacham Cwi stwierdza to wyraźnie, dopuszczając przeniesienie zwłok i ponowny pochówek (…), podobnie jak Chatam Sofer przy omawianiu ekshumacji wiedeńskich ofiar epidemii cholery”. Przypomnijmy, że zgodnie z halachą [prawem żydowskim – uwaga E.K]: 1. Zmarłego można ekshumować w celu przeprowadzenia ponownego pochówku w Ziemi Izraela. 2. Zmarłego można przenieść do innej mogiły, jeśli pierwszy grób miał być w założeniu tymczasowy. 3. Zmarłego można przenieść z istniejącego grobu, jeśli znajduje się on w miejscu bez nadzoru i istnieje niebezpieczeństwo, że zostanie splądrowany, lub gdzie jest zagrożony powodzią. 4. Jeżeli grób znajduje się w nietypowym miejscu (poza cmentarzem), zmarłego można przenieść i pochować ponownie na cmentarzu żydowskim (Arbaa Turim, Jore Dea, 363, początek; Talmud Jerozolimski, Moed katan, koniec 2. rozdziału).
Z podobnym problemem zetknął się rabin Walter Homolka, rektor Abraham Geiger College, wykładowca prawa żydowskiego na uniwersytecie w Poczdamie. W 2005 roku, podczas budowy lotniska w Echterdingen, odkryto zbiorową mogiłę więźniów z pobliskiego obozu pracy. Zapytany przez władze niemieckie o możliwość dokonania ekshumacji w celu identyfikacji ofiar oraz sprawców mordu, sporządził następujący respons: „(…) W przypadku odnalezienia masowego grobu żydowskich więźniów nasuwa się pytanie, czy w ogóle możemy mówić o „grobie” w dosłownym tego słowa znaczeniu. Talmud opisuje żydowski grób jako miejsce, w którym Żyd został pogrzebany zgodnie z rytuałem: leżąc na plecach w pozycji horyzontalnej, z zachowaniem należytego odstępu od innych grobów. Dokładna analiza Miszny pokazuje, że w przypadku gdy zwłoki, np. w wyniku działalności kryminalnej, zostają zwyczajnie zakopane w ziemi, również nie mamy do czynienia z tradycyjnym grobem. Tak samo, gdy w jednym grobie, podobnie jak w poprzednim przypadku, spoczywają więcej niż trzy ciała, oznacza to, że nie chodzi o tradycyjny żydowski pochówek. Dlatego też (…) ekshumacja oraz przeniesienie zwłok na cmentarz żydowski są dozwolone”. W ramach współpracy między policją niemiecką i izraelską podjęto wówczas decyzję o pobraniu próbek DNA ze szczątków ofiar oraz od prawdopodobnych krewnych w Izraelu. Na terenie Polski jest wiele grobów masowych, w większości słabo oznakowanych i nierzadko znajdujących się na terenie prywatnym. Niektóre, z braku funduszy lub osób mogących zająć się tym problemem, pozostawiono w ich pierwotnym miejscu”. [Część materiałów i przytoczone tu opinie rabiniczne można znaleźć na stronie http://www.piotrkadlcik.pl/ekshumacje/].
wPrawo: Zbierała Pani podpisy pod petycją do Ministerstwa Sprawiedliwości o przeprowadzenie ekshumacji w Jedwabnem. W świetle opinii przedstawionej przez religijnych Żydów nie powinno być problemów z wydaniem decyzji o jej przeprowadzeniu. Co dzieje się w tej sprawie?
Ewa Kurek: Na mój ubiegłoroczny apel odpowiedziało ponad 12.000 osób z ponad tysiąca miejscowości w Polsce i czternastu krajów spoza Polski. Utworzyliśmy Komitet Obywatelski na rzecz przeprowadzenia w Jedwabnem ekshumacji. Od kwietnia bieżącego roku korespondujemy z ministrem sprawiedliwości prokuratorem generalnym RP, który jako jedyny ma możliwość przywrócenia prof. Andrzeja Koli do przerwanej ekshumacji. Szczegóły akcji zbierania podpisów oraz korespondencji pomiędzy naszym Komitetem i ministrem sprawiedliwości prokuratorem generalnym RP znajdziecie państwo na stronie: Jedwabne-ekshumacja.org
Trzeba podkreślić, że trwająca już 16 lat sytuacja jest absolutnie kuriozalna. Zwykle dobrego imienia Polski przychodzi obywatelom bronić przed jej wrogami. Natomiast w wypadku zbrodni w Jedwabnem prawdy domagają się obywatele Żydzi i Polacy, zaś przeciwko prawdzie staje cały aparat wymiaru sprawiedliwości III Rzeczypospolitej, który zamiast dążyć do prawdy, wyszukuje w kodeksach, ustawach i rozporządzeniach usprawiedliwienie dla bezprawnego blokowania badań historycznych (ekshumacji), utajniania związanych z ekshumacją dokumentów (decyzja ministra z 2001 roku o wstrzymaniu ekshumacji) i cenzurowania wyników badań historycznych (raport prof. A. Koli), czyli utrzymywania stanu sprzyjającego bezprawnemu szkalowaniu w świecie dobrego imienia Rzeczypospolitej. Wymiar sprawiedliwości III RP za uporczywe blokowanie badań historycznych w sprawie mordu w Jedwabnem osądzi Bóg i historia. Aby wspomóc tę ostatnią, z myślą o potomnych, Komitet Obywatelski przygotuje w najbliższym czasie białą księgę kłamstw i bezprawia władz państwowych III RP wobec zbrodni w Jedwabnem.
wPrawo: Żydowska historyk z Izraela utrzymuje ponoć, że niezasymilowani ortodoksi stanowili zaledwie 17% populacji Żydów w przedwojennej Polsce. W rzeczywistości było to ok. 85%. To właśnie oni, czyli „biedne Joski chude” (jak ich Pani nazywa), byli głównie ofiarami Holocaustu. Dlaczego lansowane jest w tej chwili kłamstwo, w którym „biedne Joski chude” znikają z historii już na poziomie statystyk?
Ewa Kurek: Z naszymi polskimi Żydami jest tak, że pośród światowego żydostwa stanowili swego rodzaju ewenement. W stosunku do ortodoksji żydowskiej nasi Żydzi byli chasydami, czyli mówiąc potocznym językiem, swego rodzaju heretykami judaizmu. W skrócie rzecz ujmując, tradycyjny ortodoksyjny judaizm był i jest opartą na Księgach religią racjonalną, natomiast chasydyzm był mistycznym odłamem judaizmu wzorowanym na mistycyzmie rosyjskiego prawosławia. Szerzej piszę o tym w mojej książce „Rosji rozumem nie pojmiesz?”.
Założycielem chasydyzmu był kaznodzieja i znachor Izrael Baal Szem Tow (1700-1760) z Podola. Chasydzi odrzucili Księgi i głosili, że jedyną drogą do Boga jest mistycyzm, którego oś stanowił taniec, śpiew i ekstatyczne modły. Chasydzi nie mieli jednego przywódcy. Na czele każdej grupy religijno-społecznej stał cadyk, przywódca duchowy i swego rodzaju nad-rabin. Chasydzki cadyk nie musiał być mędrcem. Wystarczyło, że był „widzącym”, czyli posiadał nadzwyczajne możliwości widzenia przyszłości i uzdrawiania. Chasydzi wierzyli, że cadyk, czyli „widzący”, jest sprawiedliwym, wybranym przez Boga człowiekiem, który ma bezpośredni kontakt z Bogiem. Cadyk był swego rodzaju nad-chasydem. Cadyk przyciągał do siebie wiernych Żydów, bo chasydzi potrzebują pośredników, którzy są znacznie bliżej Boga niż oni i mogą pomagać ludziom.
Mistycyzm chasydzki w wieku XIX jak wicher przeszedł przez polskie ziemie i sprawił, że na początku wieku XX 85 % polskich Żydów było religijnymi chasydami, którzy nie znali polskiego języka. Pisze o tym zamordowany przez Niemców Żydowski historyk Majer Bałaban, dowodzi tego spis powszechny z roku 1931 oraz taki stan rzeczy potwierdzają niezliczone źródła polskie i żydowskie. Wspomniany wyżej Majer Bałaban nazywa naszych polskich chasydów ciemną masą ortodoksji, ja mawiam niekiedy o nich „biedne Joski chude”. Bo trzeba wiedzieć, że wśród polskich Żydów zaledwie kilka procent stanowili bajecznie bogaci Żydzi. Większość, z powodu tego, że przez 400 lat, do roku 1764 gminy żydowskie ściągały wśród ludności żydowskiej niezwykle wysokie podatki, była to zwykła żydowska chasydzka dramatycznie biedna biedota. To właśnie ta żydowska chasydzka biedota została na rozkaz Niemców jako pierwsza załadowana przez Judenraty i żydowskich policjantów do wagonów i wysłana do Chełmna, Treblinki, Bełżca i innych obozów śmierci. W gettcie warszawskim, jak podaje zamordowany przez Niemców żydowski kronikarz Emanuel Ringelblum, wśród zasymilowanych bogatych Żydów powstało powiedzenie: „motłoch musi zginąć”.
Nasi polscy chasydzi nie mieli szans na ratunek. Nie znali polskiego języka. Byli pogardzani przez swoich światłych Żydów. Polskie oświecone żydostwo i żydostwo światowe zawsze wstydziło się naszych polskich Żydów. Z zagłady w Polsce ocaleli jedyni żydowscy komuniści (wrócili w 1944 na człogach Armii Czerwonej) oraz żydowska inteligencja i żydowscy bogacze. Teraz robią wszystko, aby zaginęła także pamięć o naszych chasydach, czyli biednych Joskach chudych. W zbudowanym za nasze podatki Muzeum Żydów Polskich, którym zarządzają nie mający pojęcia o żydowskiej religii lewaccy Żydzi, nie ma śladu polskich chasydów. Dlatego to muzeum wygląda tak, jak gdyby zrobić muzeum narodu polskiego i nie wspomnieć, że 95% Polaków jest katolikami. Natomiast izraelska historyk Sara Bender z Uniwersytetu w Hajfie na odbywającej się w Kielcach konferencji IPN na początku lipca tego roku ogłosiła, że wśród polskiego żydostwa religijni Żydzi stanowili zaledwie 17%. Światowe żydostwo oraz polscy Żydzi lewicowej proweniencji zrobią wszystko, żeby pamięć o zamordowanych polskich Żydach chasydach przepadła na wieki. Dlatego prawdę o nich musimy odkrywać i głosić my, polscy historycy wspólnie z religijnymi żydowskimi historykami. Nie można inaczej. Winni jesteśmy to religijnemu chasydzkiemu narodowi polskich Żydów, bo to z nim właśnie, a nie z żydowskimi bankierami i komunistami, żyli wspólnie i wspólnie kłócili się o codzienne sprawy i przyjaźnili się nasi ojcowie i dziadowie.
wPrawo: Młodzi polscy historycy żydowskiego pochodzenia nie zgadzają się na lansowane przez ich lewicowych kolegów kłamstwa o stosunkach polsko-żydowskich podczas wojny. Ich zasługą jest odnalezienie i opublikowanie dokumentów źródłowych świadczących o ogromnym wsparciu, jakie Żydzi uzyskali od Polaków podczas Powstania w Getcie. Czy może Pani opowiedzieć o tych dokumentach?
Ewa Kurek: Jako historyk miałam szczęście poznać i współpracować z pokoleniem żydowskich historyków z Polski, Nowego Yorku i Izraela. Wymienię wśród nich chociażby prof. Chone Schmeruka, prof. Jakuba Goldberga, prof. Lucjana Dobroszyckiego czy prof. Judytę Kestenberg, bez których trudno byłoby mi odtworzyć wiele wątków naszej wspólnej historii. Niestety, było to pokolenie, które odeszło na przełomie wieków. Byli to ludzie niezwykle mądrzy i uczciwi, dla których prawda historyczna była najwyższą wartością. Po ich śmierci badania nad wspólną historią Polaków i Żydów opanowali polscy i żydowscy historycy komunistycznego chowu, którzy – jak Alina Cała – potrafili na przykład bredzić o żydowskich i polskich wielkanocnych szopkach oraz innych wyssanych z palca bzdurach. Kilka lat temu w środowisku religijnej Gminy Żydowskiej w Warszawie objawili się badacze, wśród których na szczególne wyróżnienie zasługuje mgr. Anna Ciałowicz i dr Alicja Gontarek, którym przyświeca motto: „Prawda z ziemi wyrośnie, a sprawiedliwość wychyli się z nieba” [PS 85:12]. Nie muszę dodawać, że słowa psalmu korespondują z chrześcijańskim „Prawda was wyzwoli”. Obie badaczki pracują nad odkłamywaniem wspólnej historii Polaków i Żydów w czasie ostatniej wojny. Szczególne znaczenie ma odtworzenie dziejów Żydowskiego Związku Wojskowego, który poniósł cały ciężar walki Żydów z Niemcami, a po zakończeniu wojny został przez komunistów (podobnie jak polska Armia Krajowa) skazany na niepamięć. Ważną dla nas Polaków jest też na pewno pamięć o Tadeuszu Bednarczyku, którego polscy i żydowscy komuniści okrzyknęli kłamcą, a którego rolę potwierdzają zapisane w żydowskim języku żydowskie źródła. Dla przykładu, Anna Ciałowicz przetłumaczyła z żydowskiego języka pamiętniki Seidmana, które rzucają zupełnie nowe światło na polsko-żydowską współpracę, na opór religijnych warszawskich Żydów, na rolę rabina Zięby i pomoc Polaków skupionych w konspiracyjnych organizacjach Zbrojne Wyzwolenie i Strażacka Skała. Szykuje się wielka rewolucja w badaniach nad polsko-żydowską wojenną historią, która – wierzę w to – pokaże światu wreszcie prawdę o tamtych strasznych czasach.
wPrawo: Jaka była reakcja żydowskich środowisk lansujących oszczercze tezy Jana Tomasza Grossa na ustalenia ich młodszych kolegów i koleżanek po fachu w sprawie Tadeusza Bednarczyka?
Ewa Kurek: Żydowscy i polscy historycy lewicowi pospołu próbują zrobić z Anny Ciałowicz i Alicji Gontarek oraz współpracujących z nimi historyków polskich osoby niemal chore umysłowo i odsunąć je od badań. Podział nie biegnie bowiem na linii Polacy i Żydzi, lecz na linii lewica-prawica. Polskim i żydowskim historykom, którzy nigdy nie przeszli na lewą stronę, równie trudno współpracować z polskim i żydowskim lewactwem historycznym. Lewactwo bowiem to nie stan narodowości lecz stan zdeprawowanego kłamstwami umysłu. Na szczęście badaniami Gminy Żydowskiej w Warszawie zainteresował się IPN i mam nadzieję, że przyniesie to wymierne dobre skutki.
wPrawo: Co to jest modernizm historyczny? Kto go lansuje?
Ewa Kurek: Nie jestem ekspertką od modernizmu historycznego. Usłyszałam o nim po raz pierwszy od dr Marcina Urynowicza z IPN w Warszawie na wspomnianej konferencji w Kielcach i jest to nowy kierunek w lewackiej nauce historii. Modernizm historyczny zwany jest też post-prawdą, co tłumacząc z lewackiego na język normalny, oznacza zwykłe kłamstwo. Marcin Urynowicz zdaje się zresztą hołdować temu nowemu kierunkowi w lewackiej nauce historycznej, bo w kuluarach konferencji jako jedyny usiłował bronić Sary Bender z Hajfy i bzdurnie udowodnić mi, że rzeczywiście tylko 17% polskich Żydów było przed wojną ludźmi wierzącymi, bo współcześni Polacy też nie zawsze i nie wszyscy chodzą w niedzielę do kościoła, mimo że uważają się za ludzi wierzących i katolików.
wPrawo: Wygląda na to, że front walki o prawdę historyczną nie przebiega na linii Polacy-Żydzi, ale na linii polscy i żydowscy lewacy przeciw Polakom i Żydom poszukującym prawdy. Czy zgodzi się Pani z tą tezą?
Ewa Kurek: Dokładnie właśnie to głoszę w moich wykładach i książkach, wśród których jedna nosi tytuł: „Żydzi, Polacy, czy po prostu ludzie…”.
wPrawo: Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Ani prezydent Kwaśniewski, ani biskup Markowski nie powinni przepraszać za mord w Jedwabnym przed zakończeniem śledztwa.
Kapitalne słowa na temat kłamstw żydowskich napisał na łamach Gazety Warszawskiej dziennikarz Piotr Lewandowski. Oto one : ” W przypadku powstania w getcie biczowani jesteśmy ( dop. tj. my Polacy) za tzw. bierność w obliczu zagłady co jest odpowiednikiem rytualnego oczyszczenia się ludu Izraela z własnej bierności i kolaboracji elit z tzw. nazistami. Tzw. pogrom kielecki przesłonić ma łajdactwa Żydów instalujących na sowieckie zlecenie w Polsce komunizm, natomiast Jedwabne wcześniejsze entuzjastyczne powitanie na Kresach sowieckich wojsk i czynny współudział w likwidacji przywódczych warstw polskiego społeczeństwa na wschodnich obszarach II RP.” Te słowa powinny być początkiem jakiejkolwiek dyskusji z Żydami co do relacji rzutującymi na masową zagładę Polaków z rąk Niemców, Rosjan, Żydów, Ukraińców i Litwinów. Pamiętajmy też, że przywódcami zarówno zbrodniczego aparatu sowieckiego z jednej strony jak i nazistowskiego z drugiej byli w bardzo dużym stopniu właśnie Żydzi. Poza tym w historii i polityce historycznej musimy stać się wreszcie polocentryczni a nie tkwić ciągle w żydocentryźmie.
Historycy żydowscy, którzy podważają oficjalnie wypracowaną, kłamliwą narrację np. o polskiej bierności wobec Powstania w Getcie, są potępiani przez innych Żydów. AK ściśle współpracowało z Żydowskim Związkiem Wojskowym, utworzonym przez przedwojennych oficerów Wojska Polskiego. Żydowscy komuniści z ŻOB nazwali członków ŻZW „faszystami” i skazali ich na zapomnienie przypisując sobie ich zasługi podczas powstania. Żydzi fałszują własną historię udając, że w przedwojennej Polsce prawie nie było chasydów, których do gazu wysyłano rękami żydowskich policjantów na mocy decyzji Judenratów. Musimy wspierać tych żydowskich historyków, którzy walczą o prawdę, bo na nich idzie ogromny hejt ze strony lewackich Żydów oraz żydowskich organizatorów przemysłu Holocaustu. Przecież tylko prawda jest ciekawa. I tylko prawda nas wyzwoli z tej lewackiej ciemnoty i manipulacji.
Korekta : „polonocentryczni” a nie „polocentryczni”.
to proste – w ramach judeopolonii, pejsaci zagrabiają nasz kraj – ongiś nawet Wołoszański zrobił o tym jeden z odcinków Sensacji XX wieku – jeszcze jakiś czas temu dostępne było na YT. Tworzą fikcję że to ich kraj a każda fikcja potrzebuje potwierdzenia więc tworzy się kolejną fikcję taką jak jedwabne
Ekshumacja natychmiast dosc oczerniania Polakow ktorzy poniewieraja sie po swiecie przez tych parchow.Za okazana im pomoc mamy teraz same tragedie,ubustwo,nedze itd,Nastepny maliniak prezydent doklada sie do tego aby w dalszym ciagu Polak byl poniewierany przez okupantow czoskowych!
Kolejny antypolski skandal za pieniądze Polaków :
http://www.bibula.com/?p=97017
Papież BXVI jeszcze jako kardynał prorokował, że Kościół nasz osłabnie właśnie przez np. modernizm, ale wstanie mniej liczny, lecz bardzo silny i zwarty.
„Kto zdradził Polskę
Judaszem zostanie !
Czeka już drzewo
I sumienia kamień…
I sąd i hańba
I kary potrzeba
I sznur pogardy
Od ziemi do nieba !
Kto zdradził Polskę
Niech do Boga woła
Bo tylko Pan Bóg
Przebaczyć mu zdoła ! „
Hej, bardzo wolno ładuje się strona na mobilce
Ale jesteśmy słabym narodem, bo żeby zaden prawnik nie znalazł sie , który by chciał bronic Polski? Jesli jak piszecie zaprzestani ekshumacji wybło wbrew prawu polskiemu , to wystarczy zaskarżyć ten ministerialny zakaz i tyle. Ale nie ma prawnika Polaka????