Katarzyna TS: Spokojnie, to tylko koniec świata

koronawirus/ fot. pixabay
8

Dawno, dawno temu, a konkretnie na początku lat 80. ubiegłego wieku Amerykanie nakręcili filmy „Czy leci z nami pilot?” i „Spokojnie, to tylko awaria”. Jeśli ktoś ich nie oglądał, to wyjaśniam, że chodzi o komedie parodiujące filmy katastroficzne. W pierwszym filmie piloci samolotu pasażerskiego ulegają zatruciu, w związku z czym stewardessa pyta słodkim głosikiem, czy na pokładzie jest ktoś, kto umie pilotować maszynę. Okazuje się, że taki ktoś jest, ale ma lęk przed lataniem. W drugim filmie chodzi o wahadłowiec i popsuty  komputer. Maszynę musi opanować ten sam bohater, który wcześniej uratował samolot przed katastrofą. Oba filmy to zbiór gagów rodem z komedii slapstickowych i absurdalnych dialogów niczym ze snu wariata. Mam nieodparte wrażenie, że obecnie wszyscy gramy w takim filmie, a jego tytuł brzmi „Spokojnie, to tylko koniec świata”.

Dotychczas funkcjonowaliśmy w naszym świecie w sposób raczej przewidywalny. Oczywiście zdarzały się mniejsze lub większe katastrofy, ale wszystkie one były przewidywalne. Nawet zamachy terrorystyczne w pewnym momencie jakoś ludziom spowszedniały. Wojny nie ma, głodu nie ma. Nudy! Z tego dobrobytu ewidentnie zaczęło się ludziom w głowach przewracać i zaczęli wymyślać różne durnoty: katastrofę klimatyczną, kilkadziesiąt płci, tęczową rewolucję, weganizm jako metodę walki o prawa kobiet i tego typu idiotyzmy, które urosły do rangi wszechświatowych problemów. Politycy, eksperci, naukowcy, organizacje pozarządowe – wszyscy zaangażowani w te pierdoły, robiący mądre miny oraz wygłaszający długie przemówienia. A ile kasy na to poszło? Szok!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

I to wszystko zaczyna się rozsypywać. Dlaczego? Dlatego, że mały drań o nazwie koronawirus nauczył się, jak wykorzystać człowieka, żeby mnożyć się i rozprzestrzeniać. Tym oto sposobem zostaliśmy bohaterami filmu katastroficznego, przy czym nadal nie wiemy, czy to autentyczna katastrofa, czy parodia katastrofy. Z jednej strony mamy przekaz o epidemii, która wykosi ludzkość jak dżuma. Z drugiej strony dowiadujemy się, że więcej osób umiera na grypę niż na COVID-19. Reasumując: „Spokojnie, to tylko koniec świata”.

Na 20 marca 2020 roku stan w Polsce wygląda tak: premier Mateusz Morawiecki ogłosił wprowadzenie stanu epidemii, szkoły zamknięte do Wielkanocy, kara za złamanie kwarantanny rośnie z 5 do 30 tys. złotych. Do kompletu rząd wprowadza mechanizm śledzenia, czy osoba na kwarantannie rzeczywiście przebywa w domu, przy czym nie wiadomo, jak ten mechanizm ma wyglądać. To dzieje się w momencie, gdy w Polsce mamy 411 potwierdzonych zakażeń i pięć zgonów z powodu koronawirusa. Jeszcze dziś rano było sześć ofiar śmiertelnych epidemii, ale Ministerstwo Zdrowia wycofało się z zakwalifikowania 27-letniej kobiety jako zmarłej na COVID-19. Co prawda była zarażona koronawirusem, ale zmarła na sepsę. Ale w pierwszym odruchu zakwalifikowano ją jako ofiarę epidemii tylko dlatego, że była zarażona. I to jest coś, co powinno nam dać do myślenia. Dlaczego?

Od początku epidemii koronawirusa słyszymy, że jest on bardzo zaraźliwy, ale większość zarażonych przechodzi go łagodnie, a część nawet bezobjawowo. To oznacza, że nie wiemy i nigdy nie dowiemy się, ile osób jest faktycznie zarażonych. Po prostu, nie da się zrobić testów wszystkim ludziom, żeby wykryć przypadki bezobjawowe lub łagodne. To jest niewykonalne. Jedyne, co można zrobić, to spróbować procentowo oszacować liczbę zarażeń porównując liczbę przeprowadzonych testów do wyników pozytywnych. Ale tu też sytuacja jest płynna, ponieważ ten, kto wczoraj miał wynik negatywny, może złapać koronawirusa dziś i cały rachunek się sypie. Dlatego kluczowa jest kwestia ustalenia wskaźnika śmiertelności. I teraz dochodzimy do sedna, czyli do zarażonej koronawirusem 27-latki, która zmarła na sepsę.

Dlaczego najpierw wpisano ją na listę ofiar koronawirusa? Dlatego, że była zarażona i o tym wiedziano. Ale gdyby lekarze nie mieli tej wiedzy, to do głowy by im nie przyszło, żeby w taki sposób kwalifikować ten zgon. Od razu byłaby diagnoza w kierunku sepsy. Tak to działa. Okazuje się, że koronawirus jest z automatu wskazywany jako winny śmierci tylko dlatego, że jest. A ponieważ u wielu osób zarażenie przebiega bezobjawowo lub lekko, więc jeśli ktoś zarażony koronawirusem umrze na zawał, a lekarze nie będą wiedzieli, że był zarażony, to za przyczynę zgonu uznany będzie zawał, a nie koronawirus. A co będzie, gdy u takiej osoby wcześniej zostanie rozpoznany koronawirus? Jaka będzie przyczyna zgonu: zawał, czy wirus? Jeśli zawał to „spokojnie”, ale jeśli wirus to „koniec świata”. I tak właśnie dziś wygląda nasza sytuacja na froncie epidemiologicznym: „Spokojnie, to tylko koniec świata”.

Natomiast sytuacja na froncie ekonomicznym zaczyna wyglądać jednoznacznie: to koniec świata i o żadnym spokoju mowy być nie może. Nie trzeba być ekspertem od ekonomii i znać się na wskaźnikach mikro i makroekonomicznych, żeby rozumieć, co się dzieje. A dzieje się to, że wszystko się zamyka i ludzie przestają zarabiać. Mój fryzjer właśnie zamknął interes i wywiesił kartkę, że zakład ma być zamknięty do odwołania. Kiedy nastąpi to odwołanie? Tego nie wie nikt. Oczywiście nie płaczę, że zostałam bez fryzjera, bo to byłby absurd. Ale on został bez zarobków. I nie wie, na jak długo. I nikt nie wie, na jak długo zostanie bez pracy. Miesiąc, dwa, pół roku? Nie wiadomo.

Co w danej sytuacji musi się stać, żeby koniec świata jednak nie nastąpił? Musi przyjść całkiem nowe myślenie. Musi przyjść refleksja, że zabrnęliśmy zbyt daleko w przepisy ograniczające aktywność na polu gospodarczym. Wypełnianie setek podań, wniosków, deklaracji i czort wie czego jeszcze, żeby móc utrzymać lub podjąć jakąkolwiek działalność gospodarczą musi się skończyć, jeśli chcemy przetrwać i nie zacząć zjadać się z głodu. Pandemia koronawirusa to czas na reset. Gospodarki nie odbudują biurokraci zajęci przybijaniem pieczątek. Zrobią to ludzie, którym ci biurokraci nie będą przeszkadzać. Jeśli będą przeszkadzać, to faktycznie mamy koniec świata. Nie wykończy nas koronawirus. Wykończy nas brak dochodów i konieczność opłaty składki na ZUS.

Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats

Zobacz też:

Katarzyna TS: Wybory po trupach

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. Flex mówi

    Małe uzupełnienie w kontekście zakażonej koronawirusem ofiary sepsy. Nie znam przyczyny zakażenia bakteryjnego tej 37 letniej zmarłej, ale wcześniej miała zabieg cesarskiego cięcia. I tu taka refleksja. Czy 100% skupienie się na perfekcyjnym i restrykcyjnym przestrzeganiu procedur antykoronawirusowym nie usypia czujności i odwraca uwagi personelu medycznego oraz pacjentów od przestrzegania innych reżimów medycznych? Np. personel zajmujący się narzędziami i sprzętem chirurgicznym zajęty „oganianiem się od wirusa” (myciem, dezynfekcją rąk itp.) zapomina o zapewnieniu jego sterylności itd., Gdy skupimy się tylko na walce z jednym wrogiem, inny może nas podejść niepostrzeżenie i zaskoczyć!

    1. Flex mówi

      Oczywiście 27 letniej, przepraszam za błąd „literowy”(cyfrowy)

  2. ROMAN mówi

    Polacy! Nie dajmy przykryć wirusem złóż naturalnych, bo się już nie dokopiemy…

  3. finka mówi

    Stan epidemii przy pięciu znmrlych i to nie bezpośrednio z powodu koronawirusa, na 38 mln. Polaków, a ludzie nie widzą, że to pretekst do wprowadzania zamordyzmu i jeszcze wiekszego grabienia obywateli. Ogłaszają „z troską” programy pomocowe zamiast obnizyć podatki, czy w ogóle na krótki czas zrezygnować z poboru ZUS. Cała ta epidemia prócz wzięcia ludzi za pysk wspiera banksterkę i koncerny farmaceutyczne.

  4. Slawomir mówi

    Warto obejrzec wypowiedz dr Wolfganga Wodarga nt. koronawirusa (np. na youtubie). Po niemiecku z angielskimi napisami.

  5. Urażony Lesbosemita mówi

    Refleksja już dawno przyszła, tylko że cały czas jesteśmy pod okupacją i to uniemożliwia nam wprowadzanie czegokolwiek pozytynego w życie.

  6. George mówi

    Rząd tak dzielnie stawia czoła koronawirusowi, z taką troską i prezydent, i premier pochylają się nad losem Polaków, ale np. obowiązków czysto biurokratycznych, np. konieczności złożenia do 31 marca sprawozdań finansowych, które równie dobrze można by złożyć do końca czerwca albo i później. nie przesunął. A dlaczego? Ano dlatego, że obowiązki biurokratyczne w Polsce to świętość większa niż życie pacjentów zarażonych koronawirusem. Możesz mieć i 50 stopni gorączki, dusić się, a sprawozdania finansowe musisz złożyć. A żeby było łatwiej, strona ekrs.ms.gov.pl, na której można tego dokonać przestała działać (stan na 25.03.2020). Czegóż to rząd nie zrobi, żeby przychylić nieba Polakom?

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.