Newsweek przegrał w sądzie z Redutą Dobrego Imienia. Ma zamieścić sprostowanie po publikacji paszkwilu autorstwa Pauli Szewczyk

fot. obóz w Świętochłowicach/Wikipedia
6

W styczniu 2017 r. na łamach portalu Newsweek.pl ukazał się artykuł Pauli Szewczyk pt. Po wyzwoleniu nazistowskich obozów Polacy ponownie je otworzyli? „Mała zbrodnia” Marka Łuszczyny. W artykule znalazły się błędy historyczne, o których sprostowanie wnioskował ówczesny prezes Reduty Dobrego Imienia, obecnie fundator – Maciej Świrski wskazując, m.in., że nieprawdziwa jest informacja, że w Polsce znajdowały się polskie obozy koncentracyjne utworzone przez Polaków. To Rosjanie, na terenie Polski stworzyli komunistyczne obozy pracy. Newsweek.pl odmówił publikacji sprostowania, a dziś sąd wydał wyrok, w którym zobowiązał Newsweek.pl do jego publikacji. To wyrok precedensowy, od tej chwili każdy Polak może żądać prostowania błędów historycznych o Polsce w prasie.

Sprawa artykułu Pauli Szewczyk była tematem jednego z odcinków „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego. Zostałam wtedy zaproszona do studio jako autorka felietonu, który ukazał się na portalu „Wolne Jeziorany” i był mocno krytyczny wobec tego paszkwilu. W odwecie za publikację Newsweek zażądał od portalu zapłaty 100 tys. zł za rzekome „naruszenie dóbr osobistych, w szczególności dobrego imienia i godności oraz zniesławienie” Wydawnictwa Ringier Axel Springer Polska i Pauli Szewczyk. Reduta Dobrego Imienia natychmiast zaoferowała darmową pomoc prawną „Wolnym Jezioranom”. Efekt był taki, że po wymianie pism pomiędzy kancelarią prawną reprezentującą Ringier Axel Springer, a mec. Moniką Brzozowską-Pasieką występującą w imieniu portalu „Wolne Jeziorany”, kuriozalny pozew nie trafił do sądu. Trafił tam natomiast pozew Macieja Świrskiego i Newsweek będzie musiał odszczekać kłamstwa, które opublikował.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Poniżej zamieszczam przedruk felietonu, który ukazał się na portalu „Wolne Jeziorany” 21 stycznia 2017 r.

Rzecz o zasadności golenia głów, czyli Paula Szewczyk lansuje w „Newsweeku” tezę o „polskich obozach śmierci”

Od kilku dni trwa akcja internautów pod hasłem Niemieckie Obozy Śmierci (#GermanDeathCamps). Rozsyłane są grafiki, które pokazują oczywistą prawdę – obozy koncentracyjne zakładane w czasie II wojny światowej na ziemiach polskich były NIEMIECKIE. Czy o tym trzeba przypominać? Najwyraźniej tak, bo niemiecka telewizja ZDF banuje wszystkich tych, którzy te grafiki publikują i rozsyłają. Dlaczego? Ano dlatego, że Niemcy już od dawna próbują przerzucić odpowiedzialność za swoje zbrodnie na Polaków. Ta manipulacja trwa od lat 60-tych. Najpierw z nazwy „nazistowskie niemieckie obozy koncentracyjne” zniknęło określenie „niemieckie”. Obozy te stały się wyłącznie „nazistowskie”. Potem propaganda przemianowała je na „polskie obozy koncentracyjne”. A jeśli „nazistowskie” i „polskie”, to znaczy, że polscy naziści założyli obozy, w których mordowali Żydów.

Taka właśnie narracja obowiązuje obecnie w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej. Ofiarę zamieniono w oprawcę i w najlepsze trwa opluwanie Polaków. Ochoczo uczestniczą w tym również polscy dziennikarze i „postępowi” intelektualiści pozostający na garnuszku niemieckich wydawców i fundacji. Część z nich to po prostu działający z premedytacją propagandyści. W Niemcach upatrują swoich ideowych pobratymców budujących nowy, wspaniały świat równości i braterstwa. W ramach tego nowego, wspaniałego świata narody mają zniknąć, a chrześcijaństwo ma zostać napiętnowane jako religia zbrodnicza. Po to właśnie otwiera się szeroko bramy Europy dla islamskich imigrantów, którzy mają nas „ubogacić”.

To jest po prostu wojna kulturowa – ani pierwsza, ani ostatnia w historii ludzkości.  Warto zatem zdać sobie sprawę, że dziennikarze i „postępowi” intelektualiści, którzy uczestniczą w niej z premedytacją, nie zasługują ani na dyskusję, ani na przebaczenie. Oni nie mają żadnej litości i zrozumienia dla swoich oponentów. Im trzeba odpłacać tym samym.

Zakładamy jednak – być może naiwnie – że wśród nich są osoby, które uczestniczą w tych seansach nienawiści do polskości i Polaków z zupełnie innego powodu. Robią to, co robią, gdyż są niedouczonymi ignorantami powtarzającymi suflowane im brednie bez świadomości, w czym tak naprawdę uczestniczą. Takim historycznym analfabetom, którym mózgi uprały GW-media, należy dać szansę. Należy poinformować ich o faktach i zobaczyć, co z tą wiedzą zrobią. Jeśli coś do nich dotrze, to dobrze. Jeśli natomiast dalej będą brnąć w kłamliwą narrację, należy ich potraktować tak jak na to zasługują. No mercy!

Do której grupy należy pani Paula Szewczyk, której artykuł został dziś opublikowany w „Newsweeku”? Czy jest działającą z premedytacją propagandystką, czy może historyczną analfabetką? Czy należy podejmować z nią dyskusję, czy po prostu splunąć jej pod nogi? A może dobrze byłoby tej pani przypomnieć, że kiedyś dla takich była brzytwa? Oczywiście nie do podrzynania gardła, ale do golenia głowy. Wyjaśniamy to na wypadek, gdyby pani Szewczyk wpadła na pomysł, żeby oskarżyć nas o nawoływanie do zbrodni. Od golenia głowy nikt jeszcze nie umarł, więc po takiej operacji miałaby pani Szewczyk co najwyżej mniejszy problem z doborem farby do włosów.

Wróćmy jednak do wspomnianego artykułu z „Newsweeka”. Oto jego tytuł: „Po wyzwoleniu nazistowskich obozów koncentracyjnych Polacy znowu je uruchomili”. I tekst zamieszczony bezpośrednio po tym tytułem, wybity dużą, pogrubioną czcionką: „Auschwitz to pestka, przy tym, co wam tu zgotuję” – witał nowych więźniów komendant jednego z obozów koncentracyjnych, jakie działały w Polsce po 1945 roku. Choć niewielu Polaków o tym wie, a politycy wolą nie pamiętać, po wojnie zamęczono w nich nawet 60 tysięcy osób. Zdarzało się, że już kilka dni po wyzwoleniu nazistowskich obozów śmierci, prycze po ocalonych zajmowali nowi więźniowie. Wszystko pod czujnym okiem Polaków.

Jak widzicie, pani Szewczyk od samego początku ustawiła narrację pod tezę następującą – nie czepiajcie się Niemców za obozy koncentracyjne, bo sami robiliście to samo, albo nawet byliście gorsi. To jest właśnie odpowiedź „Newsweeka” na internetową akcję #GermanDeathCamps.

Pani Paula dobrze zna się na propagandowej robocie. Większość czytelników nie przebrnie przez cały artykuł. Wystarczy im informacja ze wstępu. I o to chodzi. Przecież nie ma po co kłaść nacisku na wypowiedzi ekspertów, których pani Szewczyk cytuje pod koniec artykułu, a które brzmią tak: „To nie były polskie obozy, stworzyły je komunistyczne władze (…) Odradzałbym używanie tego sformułowania [polskie obozy], bo Polacy nie mieli wpływu na ich powstanie. Radziłbym mówić komunistyczne obozy.

Pani Szewczyk skrzętnie też pomija we wstępie nazwisko osoby, którą cytuje. Słowa „Auschwitz to pestka, przy tym, co wam tu zgotuję” mają bowiem ilustrować tezę o Polakach organizujących obozy śmierci, przy których Auschwitz to był pikuś i małe miki. To ma być ten cios między oczy, dzięki któremu cały postępowy świat zawyje ze zgrozy i potępi podłych Polaków, którzy na każdym kroku dawali upust swojemu bestialstwu wyssanemu z mlekiem ksenofobicznej matki–Polki. Co prawda, w dalszej części tekstu pada nazwisko „komendanta jednego z obozów koncentracyjnych”, ale nadal brak jakichkolwiek bliższych informacji o tej bestii w ludzkiej skórze. Pozwolimy sobie zatem uzupełnić te braki, żebyście mogli dowiedzieć się, kim był ów „reprezentatywny Polak” cytowany przez panią Szewczyk.

Nazywał się on Salomon Morel. Urodził się w 1919 roku na podlubelskiej wsi. Przeżył Holocaust dzięki pomocy polskich sąsiadów, którzy ukryli Salomona i jego brata, Icka, gdy Niemcy zaczęli wywózkę Żydów do getta. Potem obaj bracia Morelowie przyłączyli się do bandy rabującej okolicznych mieszkańców. Icek został wkrótce rozstrzelany na rozkaz Grzegorza Korczyńskiego organizującego oddziały Armii Ludowej na Lubelszczyźnie, a Salomon został do tego oddziału włączony. Oddział ów zajmował się napadaniem na polskie folwarki, rozbojami i gwałtami, a także grabieniem i mordowaniem ludności żydowskiej ukrywającej się w lasach i we wsiach. Korczyński był jednak doświadczonym, zaufanym komunistą, więc w komunistycznej PRL dosłużył się stopnia generała broni i pochowano go w Alei Zasłużonych na Powązkach.

Wracajmy jednak do Salomona Morela. W 1943 roku przedostał się do ZSRR i wstąpił do sowieckiej partyzantki. Po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie został naczelnikiem zorganizowanego przez UB obozu w Świętochłowicach, którego więźniami byli m.in. Polacy. Podległym sobie więźniom zgotował piekło na ziemi. Nigdy jednak nie odpowiedział za popełnione przez siebie zbrodnie. W 1992 roku uciekł z Polski do Izraela i wkrótce otrzymał obywatelstwo tego kraju. W 1998 roku polska prokuratura postawiła mu zarzut doprowadzenia do śmierci 1695 więźniów obozu w Świętochłowicach i wystąpiła o ekstradycję. Izrael odmówił wydania Morela twierdząc, że sprawa uległa przedawnieniu, a poza tym Polacy mordowali Żydów, więc ściganie Żyda za mordowanie kogokolwiek jest „niepokojące, jak i smutne”.

Jeśli ktoś ma ochotę dowiedzieć się więcej  o tym, co w czasie wojny wyprawiała komunistyczna partyzantka i jacy bandyci, w tym Żydzi, byli odpowiedzialni za zorganizowanie obozów śmierci w powojennej Polsce, niech przeczyta dwie książki: „Bestie” Tadeusza Płużańskiego oraz „Polska Partia Robotnicza. Droga do władzy” Piotra Gontarczyka. A teraz wróćmy do artykułu zamieszczonego dziś w „Newsweeku”. W świetle przytoczonych przez nas faktów mamy taką oto sytuację: Żyd uratowany przez Polaków z Holocaustu, który następnie zajął się bandyterką (najpierw na własny rachunek, a potem pod skrzydłami AL) oraz komunistyczni internacjonaliści, którzy dążyli do przerobienia Polski na sowiecką republikę, mają być dowodem na istnienie obozów koncentracyjnych „pod czujnym okiem Polaków”. Artykuł ukazuje się w momencie, w którym internauci prowadzą akcję #GermanDeathCamps w odpowiedzi na niemiecką propagandę przerzucającą na Polaków odpowiedzialność za niemieckie obozy koncentracyjne. Zbieg okoliczności?

W artykule znalazł się też niezły kwiatek, który jednoznacznie wskazuje, jaki jest cel tej publikacji.  Najpierw spójrzmy na wypowiedź autora książki, z którym rozmawia pani Szewczyk: „Z moich dwuletnich doświadczeń pracy nad tekstem wynika, że nasza świadomość o tym fragmencie historii jest nikła. O obozach MBP [komunistyczne Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego] mówi i mówiło się bardzo mało. Nie mam wątpliwości, że jest to nieznana szerzej karta najnowszej historii polski” (sic! – oni naprawdę napisali to z małej litery).

A teraz komentarz pani Szewczyk: „Rzeczywiście, wpisując w wyszukiwarkę określenie „polskie obozy koncentracyjne” większość trafień dotyczy niewłaściwego użycia tego wyrażenia przez zagraniczną prasę i dyplomację. Proporcja tekstów zmienia się, jeśli zamiast „polskie” wpisać „komunistyczne”.

Widzicie, jak to się robi? Pani Szewczyk nie napisze przecież wprost, że hasło „polskie obozy koncentracyjne” powinno zastąpić stosowany dziś termin „komunistyczne”. Ona po prostu dziwi się, że wyskakują jej obozy „komunistyczne” zamiast „polskie”. A przecież w ramach poszerzania wiedzy o nieznanej szerzej karcie najnowszej historii Polski powinno być inaczej.  Dajmy sobie spokój z tym eufemizmem „komunistyczne”. Przecież to były obozy „pod czujnym okiem Polaków”. Niech więc Polacy zaczną się kajać i odczepią od Niemców. Bo Niemcy żadnych obozów nie zbudowali. To robili jacyś tajemniczy naziści. Natomiast obozy zakładane przez komunistów, w których nadzorcami byli m.in. Żydzi, mają być od dziś polskie. Niemiecki wydawca płaci, niemiecki wydawca wymaga. A pani Paula Szewczyk ochoczo wykonuje.

Wróćmy zatem do pytania – czy Pani Szewczyk jest działającą z premedytacją propagandystką, czy też historyczną analfabetką? Odpowiedź jest oczywista. Pani Szewczyk tak komponuje swój artykuł, żeby napluć na Polskę i Polaków i po raz kolejny przerzucić na nasz naród winę za zbrodnie popełniane przez tych, którzy Polaków mordowali. Czy zatem należy się pani Szewczyk ogolenie głowy? Jak najbardziej. Podczas okupacji golono głowy kobietom, które z własnej i nieprzymuszonej woli rozkładały nogi przed niemieckim okupantem. Ogolona głowa była jasnym i czytelnym sygnałem – oto niemiecka dziwka. Swoim artykułem pani Paula Szewczyk pokazała, że na takie określenie w pełni zasługuje.

Redakcja

PS. Dzień po publikacji niniejszego felietonu artykuł Pauli Szewczyk został zaktualizowany.

Do tytułu dodano znak zapytania, a zamieszczony pod nim pogrubiony tekst brzmi obecnie tak: „W obozach działających w Polsce po 1945 roku zamęczono nawet 60 tysięcy osób. „Auschwitz to pestka, przy tym, co wam tu zgotuję” – witał więźniów komendant obozu w Świętochłowicach Salomon Morel.”

Jak widzicie, ze wstępu zniknął fragment o nazistowskich obozach śmierci i tekst „Wszystko pod czujnym okiem Polaków”, natomiast pojawiło się w niej nazwisko Salomona Morela. Ale to już cała aktualizacja. W samym tekście nie zmieniło się nic. Pani Paula nie raczyła nawet zmienić „historia polski” na „historia Polski”. W artykule nadal mamy „nazistowskie obozy” bez przymiotnika „niemieckie” oraz określenie „polskie obozy koncentracyjne”, a także zdanie: „Warunki w polskich obozach nie odbiegały od tych panujących w obozach prowadzonych przez nazistów.

Z kolei obóz Świętochłowice-Zgoda, otworzony przez komunistyczne UB i zarządzany przez Żyda-sadystę opisany jest tak: „Zgoda nie była jednak obozem zarządzanym przez nazistów. Powstała później w 1945 roku na miejscu filii obozu w Auschwitz-Birkenau. Otworzyli ją Polacy.”

Jest więc oczywistym, że „Newsweek” nie zamierza wycofać się z propagandowej akcji szkalowania Narodu Polskiego, a tłumaczenie pani Szewczyk, jakoby „materiał miał być okazją do dyskusji o temacie i do przybliżenia go czytelnikom” można włożyć między bajki.

http://www.newsweek.pl/historia/polskie-obozy-koncentracyjne-istnialy-mala-zbrodnia-marka-luszczyny,artykuly,403834,1.html

Źródło: rdi.org, wolnejeziorany.pl

 

 

 

 

 

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. goj mówi

    Kocham Redutę. Jak wygram milion w Toto Lotka, to połowa kasy idzie dla nich.

  2. Zbulwersowany mówi

    Dopóki nie będzie Wolnej Polski dopóty różne szumowiny wiadomej proweniencji będą szkalować Polskę i Polaków. A wystarczy wprowadzić penalizację za antypolonizm i antykatolicyzm. Za tendencyjne antypolskie i antykatolickie działania w tym publicystyczne np. 10 lat bezwarunkowego więzienia i całkowity przepadek mienia. Podziała ? Podziała.

  3. Spostrzegawczy mówi

    Uważam, że to kara symboliczna. Wręcz zachęta do dalszej dywersji. Tylko wysokie kary finansowe mogą zniechęcić do dalszych fałszerstw. Najlepiej kara finansowa w zależności od przychodów danego medium.

  4. Hammurabi mówi

    „Pani” w stosunku do tego czegoś to naprawdę zbyt wiele! Podobnie jak tolerowanie mediów zależnych od obcego i – co tu kryć – wrogiego kapitału. Może już czas przestać przepraszać za to, że żyjemy! Kobieta rozkładająca nogi przed niemieckim bandziorem zasługiwała na ogolenie durnego i pustego łba. To coś, wykształcone (podobno polonistka) piszące o czasach zbryzganych polską krwią w taki sposób i to wbrew faktom, zasługuje na ławę oskarżonych! Mam nadzieję, że tam wyląduje a wyrok będzie surowy.

  5. Matka polka mówi

    Jeszcze jedno lewackie żydostwo pałające nienawiścią do Polaków. Tworzenie takich oszczerstw jest jednym ze sposobow niszczenia nas , bracia Polacy i siostry Polki przez żydów w naszym kraju. Czy kiedyś za takie zniesławienia doczekamy się dla nich surowych kar? Do tej pory nic ich od tego nie powstrzymuje.

  6. bb mówi

    paula szewczyk – płatna niemiecka presstytutka zydowskiego pochodzenia?

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.